Sport

Dobrać się do „dziewiątki”

Kamil Majchrzak pokonał pierwszą przeszkodę w US Open i za dwa tygodnie będzie najwyżej notowanym polskim tenisistą.

Apetyt jedynego polskiego singlisty w Nowym Jorku rośnie! Fot. PAP / EPA

Dwa sety świetne i dwa nieco nerwowe, ale zwycięzców się nie sądzi. Kamil Majchrzak (76. ATP) zrobił, co do niego należało - pokonał niżej notowanego Boliwijczyka Hugo Delliena (121.) 6:1, 6:4, 6:7 (5-7), 6:4 i awansował do drugiej rundy US Open. Co więcej, ta wygrana zapewniła mu miano rakiety numer 1 w polskim tenisie - 29-letni piotrkowianin w rankingu live awansował na 68. miejsce i wyprzedził właśnie Huberta Hurkacza (70.), który pauzuje od ponad dwóch miesięcy.

Nerwy trochę zjadły

W kwietniu Majchrzak już raz ograł Delliena w drodze do triumfu w challengerze w Madrycie. Często też razem trenują, więc znają się dość dobrze.

- Pierwsze dwa sety grałem to, co sobie przed meczem założyliśmy z trenerem. Byłem konsekwentny i to przynosiło efekty i punkty. Trzeciego zacząłem źle, ale odzyskałem kontrolę. Zabrakło jednak wykończenia. Trochę go wpuściłem w mecz. Zaczął grać naprawdę świetnie i na ogromnym ryzyku. Mnie trochę nerwy zjadły, pojawił się stres, bo widziałem, że on nie ma nic do stracenia, zaczyna grać bez hamulców. Nie do końca dobrze na to zareagowałem. Pozwoliłem mu przełamać mnie z powrotem w trzecim secie, a potem wygrać tie-breaka. W czwartym też dwa razy prowadził z przełamaniem i w efekcie za długo to trwało. Cieszę się, że pozbierałem się w sobie i wytrzymałem wiele ciężkich momentów, by to w końcu wygrać - wyjaśnił Majchrzak.

Męczy się z piłkami

Do rywalizacji w Nowym Jorku tenisista z Polski wraca z uśmiechem na ustach, bo właśnie tu w 2019 r. doszedł - jako kwalifikant - aż do trzeciej rundy. - Dobrze się tu czuję. Korty mi pasują, choć trochę się w tym roku męczę z piłkami. Szczególnie cieszy mnie to, że jestem tu jako zawodnik turnieju głównego. Spełniam swoje cele, rywalizuję z najlepszymi. W Winston-Salem rozegrałem trzy bardzo dobre spotkania i tutaj też wygrałem pierwszy mecz. Mam nadzieję, że to momentum będzie trwało jak najdłużej - tłumaczył i dodał na czym polegają problemy z piłkami: - Są mało dynamiczne i trudno jest wygenerować siłę. Ślizgają się po naciągu. Męczę się, bo ciężko mi zabierać energię od przeciwników i grać ich siłą. Piłki na to nie pozwalają, ale mam jeszcze trochę czasu, żeby się do nich przyzwyczaić - podkreślił.

Cztery razy i dosyć!

Teraz przed reprezentantem Polski spotkanie z kolejnym dobrze sobie znanym rywalem - Karenem Chaczanowem, który w maju wyrzucił Majchrzaka za burtę Wimbledonu w 4. rundzie. O cztery miesiące młodszy Rosjanin wygrał w lipcu 6:4, 6:2, 6:3, w Nowym Jorku jest rozstawiony zgodnie ze swoim rankingiem - z nr 9. Turniej zaczął od przegrania seta z reprezentantem USA, Nishashem Basavareddym (104. ATP), ale wygrał cały mecz 6:7 (5-7), 6:3, 7:5, 6:1.

- Graliśmy cztery razy i przegrałem cztery razy, więc mam nadzieję, że tu napiszę trochę inną historię. Znamy się dobrze. Przeanalizuję jego spotkanie w tych warunkach, z tymi piłkami, aby zobaczyć co u niego funkcjonuje. Postaram się zagrać bez oczekiwań i bez stresu. Rzucę na niego wszystko, co mam i mam nadzieję, że choć nigdy mi nie leżał, to przełamię tę passę - zaznaczył tenisista z Piotrkowa Trybunalskiego.

Oprócz zwycięstw i punktów do rankingu ATP tenisiści w Nowym Jorku walczą także o duże pieniądze. Za awans do drugiej rundy Majchrzak zainkasuje 154 tysiące dolarów, co jest dla niego imponującą kwotą. - Po to tu jesteśmy, żeby spełniać nasze ambicje sportowe, ale i po to, aby zarabiać. Mam nadzieję, że te kwoty będą tylko rosły - zakończył 29-letni sportowiec.

(t, PAP)