Dobra mina do złej gry


ZAGŁĘBIE SOSNOWIEC

Zagłębie wciąż bez ligowego zwycięstwa, a mimo to szkoleniowiec sosnowiczan nie traci rezonu. W niedzielny wieczór zespół Aleksandra Chackiewicza po raz pierwszy w rundzie wiosennej zapunktował, ale remis Zagłębiu nic nie daje. W starciu z Podbeskidziem sosnowiczanie nie zdobyli bramki w trzecim kolejnym meczu, a bez goli trudno o zwycięstwo. Spotkanie dwóch zespołów zamykających ligową stawkę nie zachwyciło, choć trener Zagłębia ma w tym temacie odmienne zdanie, o czym w tekście obok. 


W odniesieniu wygranej nie pomogła zmiana kapitana. Kamila Bilińskiego, który w dwóch pierwszych meczach wyprowadzał sosnowiczan z opaską na ramieniu zastąpił Michał Janota. Jak się okazało po meczu była to decyzja szkoleniowca gospodarzy. - Michał Janota kapitanem? Były wybory, było czterech kandydatów. Na razie nie ma stałego kapitana, drużyna o tym wie. Będę sam wybierał kapitana – oznajmił niespodziewanie Chackiewicz.


Jednym z niewielu pozytywnych aspektów niedzielnego meczu w szeregach Zagłębia był udany debiut Kamila Lipki, który zaliczył ponad dwadzieścia minut i w tym czasie wykazywał się dużą chęcią do gry, czego nie można powiedzieć o innych piłkarzach sosnowieckiej drużyny grających „na alibi", czyli mówiąc kolokwialnie klasyczne ja do ciebie, ty do mnie bez podjęcia jakiegokolwiek ryzyka.


Lipka to wychowanek UKS Szopienice, potem był graczem Rozwoju Katowice oraz GKS-u Katowice. W wieku 16 lat trafił do Akademii Zagłębia, od kilku sezonów grał w rezerwach sosnowieckiego klubu. - Na pewno przed wejściem na murawę byłem zestresowany, ale jest to dla mnie spełnienie marzeń. Odkąd trafiłem do Zagłębia pięć lat temu ciężko pracowałem na tą szansę, więc jestem bardzo szczęśliwy – powiedział po debiucie 20-latek.

Krzysztof Polaczkiewicz