Do trzech razy sztuka
Po dwóch remisach GKS Tychy w meczu z Wartą chce sięgnąć po pierwsze zwycięstwo w tym sezonie.
Wprawdzie po dwóch kolejkach patrzenie w tabelę nie ma większego sensu, ale w przypadku GKS-u Tychy warto to zrobić, sięgając po klasyfikację... poprzedniego sezonu. W 34 spotkaniach minionych rozgrywek podopieczni Dariusza Banasika – uwaga! – tylko 3-krotnie zremisowali. Pierwszy podział punktów odnotowali w 6. kolejce, bezbramkowo kończąc mecz z Miedzią na swoim boisku i na tym wyczerpali limit remisów w rundzie jesiennej. Na kolejne nierozstrzygnięte spotkanie przyszło czekać do 23. serii spotkań, bo rewanż w Legnicy zakończył się również remisem, tyle że 2:2. Dwie kolejki później wyjazd do Lublina zamknął się rezultatem 0:0. I to wszystko na temat remisów z poprzedniego sezonu.
Natomiast w bieżących rozgrywkach tyszanie pobili już wynik z poprzedniej jesieni, bo po uratowanym w ostatnich sekundach remisie 2:2 z Miedzią na swoim boisku na inaugurację rozgrywek, pojechali do Kołobrzegu i nie potrafili strzelić gola Kotwicy, która nie oddała ani jednego celnego strzału! Nic więc dziwnego, że przygotowując się do dzisiejszego meczu z Wartą Poznań, która zaliczyła falstart, przegrywając dwa pierwsze spotkania po spadku z ekstraklasy, trójkolorowi szczególnie dużą wagę przywiązują do zadań ofensywnych. Ich realizacja będzie bardzo istotna, bo zapowiada się, że rywal skupi się na grze defensywnej i będzie zadowolony z remisu.
Bardzo dużo sytuacji
- Musimy szanować punkt zdobyty w Kołobrzegu – stwierdził trener GKS-u Tychy Dariusz Banasik. - Nie tak to sobie wyobrażałem. W większości aspektów byliśmy zespołem lepszym od Kotwicy. Natomiast to jest piłka i nie zawsze lepszy zespół wygrywa. Wydaje mi się, że stworzyliśmy bardzo dużo sytuacji, którymi można było obdzielić parę spotkań. Było bardzo dużo uderzeń. Już nie pamiętam, w którym meczu mieliśmy aż tyle stałych fragmentów gry, bo chyba w samej drugiej połowie mieliśmy siedem rzutów rożnych z rzędu. Natomiast nie zrobiliśmy najważniejszej rzeczy – nie strzeliliśmy bramki. Po prostu musimy wykorzystywać sytuacje. Jeżeli nie tego robimy, to nie mamy prawa wygrać meczu. W tamtym roku byliśmy zespołem, który najmniej remisował, a teraz zaczęliśmy od dwóch remisów. Ciężko powiedzieć, czy to dobrze wróży, czy nie. Cieszę się, że nie straciliśmy bramki i że zagraliśmy bardzo dobrą drugą połowę, ale musimy takie mecze po prostu wygrywać, strzelić bramkę i wtedy będziemy zadowoleni.
VAR interweniował
Wśród zawodników, którzy mieli swoje okazje bramkowe, był aktywny Daniel Rumin. Po jego zagraniu piłka znalazła się nawet w bramce rywali, ale sędzia odgwizdał spalonego.
- Z mojej perspektywy ciężko powiedzieć, czy był spalony, bo zagrywałem piłkę z mniej więcej środka boiska – powiedział napastnik tyszan. - Widziałem, że w polu karnym jest „Budyń” (Jakub Budnicki - przyp. red.). Dośrodkowałem i nie wydawało mi się, że był na spalonym, ale jeżeli sędziowie tak zadecydowali, pewnie VAR interweniował, to musiał być.
W meczu z Kotwicą widać było też, że tyszanie skorzystali z podpowiedzi sztabu szkoleniowego w przerwie spotkania, bo po zmianie stron grali szybciej i dużo strzelali. To może być przepis na zwycięstwo z Wartą, pod warunkiem jednak, że strzały będą skuteczne.
- Musieliśmy to poprawić, bo w pierwszej połowie strzałów było mało – dodaje wychowanek Lotnika Kościelec. - W drugiej połowie uderzaliśmy częściej, ale niestety nie zdobyliśmy żadnej bramki. Wydaje mi się, że straciliśmy dwa punkty, a nie zdobyliśmy jednego, bo zasłużyliśmy na zwycięstwo. W każdym meczu wychodzimy na boisko, żeby walczyć o trzy punkty. Za nami dwa remisy i poczucie, że dało się z tych spotkań wyciągnąć więcej. W poprzednim sezonie niewiele naszych meczów kończyło się remisami, obecny zaczęliśmy od dwóch, a znane powiedzenie mówi: „do trzech razy sztuka”...
Jerzy Dusik