Będzinianie na parkietach pierwszej ligi nie mieli sobie równych. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Do trzech razy sztuka

Będzinianie po trzech latach przerwy wracają do elity. - I przy okazji przerwaliśmy klątwę finałów, bo dwa poprzednie przegraliśmy – śmiał się Grzegorz Pająk, kapitan MKS-u.


TAURON 1. LIGA

„Widzimy się na meczu!” „Nie może Cię zabraknąć!” - kibice MKS-u już od kilku dni za pośrednictwem mediów społecznościowych nawoływali się do przyjścia na decydujące spotkanie z BBTS Bielsko-Biała o awans do PlusLigi. Dwa poprzednie będzinianie wygrali 3:1 oraz 3:0 i do świętowania powrotu do elity potrzebowali jeszcze jednego triumfu.

Fani stanęli na wysokości zadania. Szczelnie wypełnili nową halę w Będzinie i od pierwszej do ostatniej akcji gorąco wspierali swoją drużynę.

Gospodarze byli faworytami, ale zaczęli nerwowo. Widać było, że stawka ich usztywniła. Popełniali proste błędy. W pierwszych akcjach aż czterokrotnie przy próbie bloku dotykali siatkę. Psuli też zagrywki. Mimo tych problemów nie tracili dystansu do BBTS-u. Bielszczanie bowiem, choć nie mieli nic do stracenia, też mieli problemy ze zdobywaniem punktów. Ich rozgrywającemu Szymonowi Berezie fantazji nie brakowało - starał się rozgrywać szybko i niekonwencjonalnie - ale często swoimi wyborami zaskakiwał nie tylko rywali, lecz i kolegów z drużyny. Brakowało mu też umiejętności technicznych, by akcje, które kreował, wykonać dokładnie. Z kolei w ataku kilka razy pomylił się Szymon Romać. W efekcie BBTS zamiast kontrolować mecz, prowadził, ale tylko jednym bądź dwoma punktami.

Z czasem, gdy adrenalina opadła, miejscowi prezentowali się coraz lepiej. Rozgrywający Grzegorz Pająk grał jak profesor. Wykorzystywał i skrzydłowych, i środkowych, a gdy widział okazję, sam atakował. Z akcji na akcję rozpędzali się Łukasz Swodczyk, Mateusz Rećko oraz Brandon Koppers. Największy aplauz fanów wzbudzał ten drugi. Jego ataki były bardzo mocne, a przy tym efektowne.

Od stanu 16:16 rozpoczął się „odjazd” MKS-u. Po chwili prowadził już 22:18. Szansy na zwycięstwo nie wypuścił z rąk.

Druga partia była podobna. Znów długo oba zespoły grały punkt za punkt. Gdy set zbliżał się do rozstrzygnięcia, wyższy bieg wrzucili gospodarze. W wygranej pomogli im też... rywale, którzy seryjnie psuli zagrywkę. W ten sposób stracili ostatni punkt, bo Bereza zaserwował w siatkę.

Trzeci set był już tylko formalnością. Goście nie podjęli walki. Zrezygnowani tylko patrzyli jak miejscowi popisują się efektownymi akcjami i zdobywają kolejne punkty. Obaj trenerzy, zdając sobie sprawę, że starcie jest już rozstrzygnięte, na parkiet wpuścili rezerwowych.

Na trybunach z kolei kibice szaleli, prezentując m.in. efektowną „sektorówkę”. Ostatni punkt zdobył Jakub Olszewski i wtedy już nic nie przeszkadzało w świętowaniu zwycięstwa.

(mic)


FINAŁ (DO 3 ZWYCIESTW)

MKS Będzin – BBTS Bielsko-Biała 3:0 (25:20, 25:23, 25:16). Stan rywalizacji 3-0. MKS wywalczył awans do PlusLigi.

BĘDZIN: Pająk (3), Depowski (1), Swodczyk (10), Rećko (11), Koppers (11), Siwicki (1), Olenderek (libero) oraz Olszewski (1), Kaliszczuk, Ratajczak (1), Pietruczuk (6), Majcherski, Krawiecki, Popiela (1). Trener Wojciech SERAFIN.

BIELSKO-BIAŁA: Bereza, Dębski (4), B. Zawalski (2), Romać (13), Kopij (8), M. Zawalski (4), Fijałek (libero) oraz Siek (1), Janus, Puczkowski (2), Prokopiuk, Biniek, Pszczoła. Trener Sergiej KAPELUS.

Sędziowali: Marcin Herbik (Warszawa) i Magdalena Niewiarowska (Ludwinowo Zegrzyńskie). Widzów 2500.

Przebieg meczu

I: 9:10, 14:15, 20:18, 25:20.

II: 8:10, 15:14, 20:17, 25:23.

III: 10:5, 15:8, 20:12, 25:16.

Bohater – Mateusz REĆKO.