Sport

Do trzech razy sztuka

Po najtrudniejszym etapie i rozczarowaniu Adamowi Kusiowi zaświeciło słońce.

Zwycięzca na finiszu. Fot. Dorota Dusik


Do trzech razy sztuka

Po najtrudniejszym etapie i rozczarowaniu Adamowi Kusiowi zaświeciło słońce.


KOLARSTWO

Przed ostatnim etapem 48. Międzynarodowego Wyścigu Kolarskiego - INFOMAX Kryterium Asów Adam Kuś założył awaryjnie fioletową koszulkę najaktywniejszego kolarza. Słowo „awaryjnie” oznacza, że właściciel trykotu na najaktywniejszego zawodnika, przyznanego Jakubowi Otrubie w sobotę na podium w Bielsku-Białej, nie stanął w niedzielę na starcie w Mikołowie. Oznaczało to także pełną mobilizację dla 25-letniego zawodnika grupy Lubelskie Perła Polski.

Kolarz pochodzący z Wielunia pokazał się bowiem na 62-kilometrowej trasie z najlepszej strony. Tylko na pierwszym okrążeniu mierzącym 1600 m pozwolił bowiem na odjazd Dawidowi Jonie, ale błyskawicznie ruszył w pogoń. Jeszcze na mecie drugiego okrążenia jechał za zawodnikiem Grupy Kolarskiej Gliwice, a od trzeciej pętli jadąc w dwójkę przed peletonem współpracowali dzieląc miedzy siebie punkty. Jednak na ostatnich okrążeniach myśleli już tylko o sobie. Efekt? 37., 38., 39. i 40. okrążenie zakończyły się zwycięstwami Adama Kusia, który odjechał na finiszu przeciwnikowi i sięgnął po zwycięstwo w Mikołowie i triumf w klasyfikacji generalnej tego legendarnego wyścigu, którego historia - z przerwami - pisana jest od 1954 roku.


W końcu wygrał

- Jestem usatysfakcjonowany i szczęśliwy, to przede wszystkim – powiedział Adam Kuś schodząc ze sceny w żółtej koszulce zwycięzcy i z okazałym pucharem. - Udało się nam, czyli mojej grupie, bo to nasz sukces, zwyciężyć w tym w dniu i w klasyfikacji generalnej. Ja odbieram nagrody, ale na to złożyła się praca całej drużyny. Jestem dumny, że właśnie jako drużyna w końcu wygraliśmy w tym roku wyścig. A nie było to łatwe. W pierwszym dniu na Stadionie Śląskim był najtrudniejszy etap, po którym przyszedł wyścig po górach i mocno się na nim rozczarowałem, bo miałem defekt koła. Złapałem gumę w słabym momencie rywalizacji. Walczyłem, żeby powrócić do peletonu i dojechałem, ale „bak był już pusty” i nie ukończyłem etapu. Po ciężkim pierwszym dniu i rozczarowującym drugim etapie zaświeciło jednak w końcu słońce na mikołowskiej pętli.

Od początku do końca przez 40 okrążeń na czele jechało praktycznie dwóch kolarzy, ale to nie znaczy, że ostatni etap rywalizacji o miano „Asa Anno Domini 2024” był nudny.

- Dawid Jona od startu poszedł w odjazd, ale kolega chwilę go trzymał, a później wyprowadził mnie do ataku i gdy „poprawiłem”, doskoczyłem do uciekiniera – dodaje zwycięzca. - Od trzeciego okrążenia jechaliśmy we dwóch i ta rywalizacja rozegrała się między nami do samego końca. Nie znaczy to jednak, że było nudno, bo jadący w koszulce lidera Mateusz Kostański ze swoją drużyną próbował nas dogonić. Ta przewaga się wahała cały czas w okolicach 20-40 sekund, więc bez przerwy musieliśmy mocno pracować i walczyć o punkty. Mnie jednak mobilizowała świadomość, że zwycięstwo w mikołowskim kryterium da mi pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej.


Na urodziny prezesa

Radość triumfatora była podwójna, bo w ten sposób zrobił najlepszy prezent jaki sportowiec może dać prezesowi z okazji urodzin, a w dniu mikołowskiego kryterium Andrzej Boras stojący na czele klubu Lubelskie Perła Polski świętował swoje 55-lecie. Na specjalne fetowanie w środku sezonu nie ma jednak czasu.

- Teraz mam dosłownie chwilkę przerwy i będą się szykował do Małopolskiego Wyścigu Górskiego, który jest na przełomie maja i czerwca - zapowiedział Adam Kuś. - Nie zapominam też, że celem głównym na ten sezon są oczywiście mistrzostwa Polski, na których chciałbym się pokazać z jak najlepszej strony i zakwalifikować się do składu na Tour de Pologne. A tak w ogóle na dalszą przyszłość mam taki cel, żeby jak najdłużej uprawiać ten sport, w którym kryteria są moją ulubioną konkurencją. Kocham jazdę „na karuzeli” i dlatego z radością przyjeżdżam na Kryterium Asów. Dwa lata temu skończyłem klasyfikację generalną na trzecim miejscu. Rok temu również zająłem miejsce na najniższym stopniu podium, a w tym roku w końcu wygrałem. Sprawdziło się więc w moim przypadku powiedzenie „do trzech razy sztuka”, ale wierzę, że to nie jest moje ostatnie słowo w tym wyścigu, chociaż kolarskiej przyszłości nikt nie jest w stanie przewidzieć.


97 punktów na 100 możliwych

Można jednak z optymizmem spojrzeć przed siebie i podsumowując tegoroczne zmagania kolarzy na „trójetapówce” od Stadionu Śląskiego przez Bielsko-Białą po Mikołów dodać, że wszystkim się podobało. Najważniejsza była jednak ocena sędziego głównego, wysłannika Międzynarodowej Unii Kolarskiej na sobotni Silesian Classic rangi UCI 1.2, a Joshua Kopitko podsumowując wyścig z udziałem grup II ligi zawodowców na 97 punktów w punktacji kończącej się na liczbie 100!


Nie powiedział ostatniego słowa

Warto też dodać, że w kuluarach wyścigu można było spotkać wielu znakomitych kolarzy sprzed lat z wicemistrzami olimpijskimi z 1988 roku i wicemistrzami świata z 1989 roku Andrzejem Sypytkowskim i Markiem Leśniewskim, który spotkanie z dawno niewidzianymi kolegami z peletonu przeżył tak mocno, że z podejrzeniem zawału serca został odwieziony do szpitala, a z karetki napłynęły bardzo niepokojące wieści. Na szczęście lekarze z cieszyńskiej lecznicy po badaniach i zabiegach przekazali dobre informacje, że 61-latek czuje się już lepiej, ale musi pozostać na obserwacji. My natomiast bacznie będziemy oglądać Bogdana Szczygła, bo dyrektor Kryterium Asów, które w 2022 roku odrodził po 22 latach jako wyścig regionalny, rok później zorganizował jako wyścig krajowy, a w tym roku wzniósł na poziom międzynarodowy z zawodowcami z II ligi nie powiedział ostatniego słowa...

Jerzy Dusik