Do tej samej rzeki
Po roku przerwy Joao Felix powrócił do Chelsea. Tym razem podpisał kontrakt do 2031 roku.
Ostatni sezon „The Blues” był rozczarowujący, bo drużyna zajęła dopiero szóste miejsce, które zapewnia jej jedynie udział w ostatniej rundzie eliminacyjnej do Ligi Konferencji Europy. Dlatego nie może dziwić to, że zespół chce jak najszybciej wzmocnić się, żeby nie powtórzyła się historia sprzed roku. Nie po to zmieniano w klubie trenera, żeby drużyna nie rozwijała się. Dlatego londyńczycy wydali już poważne pieniądz na sprowadzenie Pedro Neto z Wolverhampton (60 mln euro), Kiernana Dewsbury-Halla z Leicester (35 mln euro) czy Filipa Joergensena z Villarrealu (25 mln euro). Na tym Chelsea się jednak nie zatrzymała. Do zespołu na zasadzie transferu definitywnego dołączył Joao Felix. Jeszcze niedawno przyszłość Portugalczyka nie była pewna. O jego względy walczyła Barcelona, do której był wypożyczony w poprzednim sezonie. Zawodnik chciał natomiast odejść z Atletico, w którym nie mógł liczyć na zaufanie trenera Diego Simeone. Ostatecznie skrzydłowy wybrał Londyn, który bardzo dobrze zna.
Na stadionie Stamford Bridge Felix w końcu grał już w przeszłości. Do Chelsea został wypożyczony w styczniu 2023 roku. Już wtedy za ten ruch londyński klub musiał zapłacić madrytczykom 11 mln euro. W Premier League grał przez pół roku i, delikatnie sprawę ujmując, serc kibiców nie podbił. Już w swoim debiucie przeciwko Fulham został ukarany czerwoną kartką, przez co pauzował w trzech kolejnych meczach. Później grał regularnie, ale nie wnosił wiele do gry drużyny prowadzonej wtedy przez Grahama Pottera (do kwietnia), a później Franka Lamparda. Ostatecznie uzbierał 16 meczów, w których zdobył tylko cztery bramki i nie zaliczył ani jednej asysty. Kibice głównie narzekali na jego dyspozycję.
Mimo tego Chelsea po raz kolejny postanowiła dać szansę Portugalczykowi. Felix dołączył do klubu, który zapłacił za niego 52 mln euro. To może wydawać się poważną kwotą, ale warto przypomnieć, że ledwie pięć lat temu Atletico wykupiło go z Benfiki, płacąc prawie 130 mln euro. Spadek wartości piłkarza jest więc ogromny, co zresztą nie może dziwić, bo ostatnie lata w wykonaniu wychowanka FC Porto nie były zachwycające. Ze stolicy Hiszpanii był wypychany, dlatego poprzedni sezon grał w Katalonii. W Barcelonie nie stał się na nowo gwiazdą futbolu, ale nieco odżył po nieudanym półroczu na Wyspach Brytyjskich. Zagrał w 30 meczach ligi hiszpańskiej. Zdobył siedem goli i trzykrotnie asystował. Bramki zdobywał także w Lidze Mistrzów, ale tylko w fazie grupowej, gdy dwa razy pokonywał bramkarza zespołu Royal Antwerp i raz trafił do siatki FC Porto.
W Chelsea muszą mocno wierzyć w to, że Felix w końcu odnajdzie odpowiedni kierunek na ścieżce kariery, bo podpisano z nim 7-letni kontrakt. Zresztą sam zawodnik jest pozytywnie nastawiony na przyszłość. – Po dwóch wypożyczeniach, do Chelsea i Barcelony, potrzebowałem ustatkować się w jednym miejscu. Nie ma dla mnie lepszego miejsca niż Chelsea. To perfekcyjne miejsce do rozwoju – powiedział Joao Felix. Zaznaczył też, że od momentu swojego pierwszego pobytu w Londynie, stał się lepszym zawodnikiem, choć minął zaledwie rok. – Rozwinąłem się w wielu aspektach. Na boisku widzę więcej i piłka może dotrzeć do mnie, do miejsca, gdzie mogę zdziałać więcej – stwierdził Portugalczyk. Czy potwierdzi swoje słowa grą na boisku? Może przekonamy się już dzisiaj, w meczu eliminacyjnym do Ligi Konferencji, gdy zespół zmierzy się z Servette.
Kacper Janoszka