Sport

Do czterech razy sztuka

Cyfra cztery nie działa aż tak na wyobraźnię jak to, że od moich pierwszych igrzysk do tych mija 12 lat – mówi ł Bartosz Kurek, kapitan biało-czerwonych, dla którego igrzyska w Paryżu będą czwarte w karierze.

Bartosz Kurek liczy, że z przytupem zakończy reprezentacyjne występy. Artur Kraszewski/APPA/PressFocus

REPREZENTACJA POLSKI MĘŻCZYZN

Kurek zadebiutował w reprezentacji Polski w 2007 roku, mając niespełna 19 lat. 17 lat występów w niej było pasmem sukcesów, ale i rozczarowań. Jest drugim najbardziej utytułowanym polskim siatkarzem z dorobkiem 15 medali światowych imprez: pięciu złotych, czterech srebrnych i sześciu brązowych. O jeden więcej ma tylko libero Paweł Zatorski. Ma w dorobku krążki mistrzostw świata, Europy, Pucharu Świata, Ligi Światowej i jej następczyni Ligi Narodów.  W kolekcji brakuje mu tylko olimpijskiego medalu. Czy wywalczy go w Paryżu, za czwartym podejściem? - Wierzę w to, że stać nas na zwycięstwo w igrzyskach. Wierzę w to, że zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy, żeby się do tej imprezy odpowiednio przygotować. Wierzę, że przed nami super trzy tygodnie i mam nadzieję, że zakończymy ten turniej z uśmiechami i może jeszcze jakąś błyskotką – mówił Bartosz Kurek, podczas olimpijskiego ślubowania.


Pierwsza próba

Smak igrzysk Kurek poznał w 2012 roku. Biało-czerwoni do Londynu jechali w roli głównych faworytów. W głównym sprawdzianie przed igrzyskami wygrali po raz pierwszy w historii Ligę Światową, a 23-letni wówczas Kurek został wybrany MVP turnieju finałowego.

Polakom się jednak nie powiodło. Grali nierówno i ostatecznie odpadli w ćwierćfinale trzeci raz z rzędu, dostając bolesną lekcję od Rosjan, późniejszych mistrzów olimpijskich, z którymi przegrali 0:3.

W kolejnym roku kryzys się jeszcze pogłębił. Nasi siatkarze spisywali się wyjątkowo źle, a zwieńczeniem była porażka w barażu o ćwierćfinał ME w 2013 roku z Bułgarią 2:3, których Polska była współgospodarzem.


Chwilowe rozstanie z kadrą

Kolejne igrzyska (Rio de Janeiro 2016) i kolejne rozczarowanie. Biało-czerwoni prowadzeni przez Stephane'a Antigę – w 2014 roku doprowadził ich do mistrzostwa świata – znów byli faworytami do medali. I ponownie zatrzymali się na ćwierćfinale, tym razem zatrzymani przez Amerykanów (0:3). Kurka przegrana nie złamała. Doskonale wiedział, co to porażka i jak z niej wyciągnąć wnioski. W 2014 roku Antiga na ostatniej prostej przygotowań do mistrzostw świata odsunął go od drużyny, bo miał być w słabej formie i „gwiazdorzyć”, nie akceptując roli rezerwowego. Siatkarz już rok później ponownie był w kadrze, będąc jej wiodącą postacią. Grał wtedy już jednak nie na przyjęciu, lecz w ataku, przejmując pałeczkę po Mariuszu Wlazłym. Z dystansem podszedł więc do olimpijskiego niepowodzenia. - Ciężko mnie złamać, ciężko zabić we mnie ducha walki. Mimo bolesnej porażki, nie ma nad czym rozpaczać, świat się nie skończył. Mam nadzieję, że dostanę jeszcze szansę gry w reprezentacji, żeby pokazać, że możemy wygrywać razem - powiedział po odpadnięciu z igrzysk.


Francuska wtopa

Najboleśniejszy dla polskich siatkarzy był koniec olimpijskich zmagań w Tokio w 2021 roku. Biało-czerwoni ponownie jechali do Japonii jako faworyci, znowu jako mistrzowie świata, a sam Kurek - jako MVP rozgrywanego rok wcześniej mundialu. Polacy wygrali grupę, byli na dobrej drodze do strefy medalowej. Zamknęli ją im jednak Francuzi, mimo że ówcześni podopieczni trenera Vitala Heynena prowadzili w ćwierćfinale 2:1. Kurek stanął potem przed dziennikarzami i mierzył się z pytaniami o koniec kariery. - Zobaczymy, co przyniosą kolejne dni. Polska siatkówka nadal jest silna. Dziś zawiedliśmy. Przede wszystkim samych siebie. Myślę jednak, że mamy mocną grupę, młodych graczy, świetne zaplecze. Jeśli chodzi o mnie, to nie jest czas na podejmowanie takich decyzji. Fizycznie czuję się dobrze. Trudno przełknąć tę porażkę, więc zobaczymy co będzie, kiedy się to już uda - mówił 33-letni wówczas siatkarz.


Ostatnia szansa

Kurek występów w reprezentacji nie zakończył, choć kilku jego kolegów tak zrobiło, m.in. ówczesny kapitan Michał Kubiak. Nowy trener Nikola Grbić właśnie jemu powierzył rolę kapitana. - Jestem dumny z tego, że mały Bartek chciał pojechać na igrzyska jakiekolwiek, chociaż jedne, a udało mu się zostać członkiem ekipy cztery razy. Tym razem zamierzamy przywieźć trochę lepszy rezultat – zapewnił Kurek. - Na pierwsze igrzyska leciałem bardzo spokojny. Dopiero później zobaczyłem, z czym to się je. Do każdych przygotowywałem się z podobnym nastawieniem. Teraz czuję, że jestem w dobrym momencie kariery, czuję się dobrze. Przygotowania poszły bardzo dobrze. Patrząc na moją drużynę daje mi to dużo pewności siebie. Mam nadzieję, że każdy to wie, liczę na nich, ufam im i liczę, że każdy zrobi dobrą robotę. Wiem, że moi koledzy zrobią dobrą robotę, a ja po prostu będę musiał im nie przeszkadzać – dodał.

(mic)