Hubert Hurkacz jako pierwszy z polskiego kwartetu zaserwuje w tegorocznym Wimbledonie. Fot. Li Ying/Xinhua/PressFocus

Do boju, Polsko!

Do rywalizacji na trawiastych kortach w Londynie przystępuje dziś nasz kwartet – jako pierwszy w samo południe rozpocznie Hubert Hurkacz. Iga Świątek na otwarcie zmierzy się z urodzoną w Moskwie Amerykanką Sofią Kenin.

Tylko aktor na Broadwayu, śpiewak w La Scali i tancerz w Teatrze Bolszoj rozumieją, co czuje tenisista na Wimbledonie - napisał w swoich wspomnieniach czterokrotny triumfator w Londynie, Australijczyk Rod Laver. Starsze od rozgrywanego od 1877 roku The Championships – jak oficjalnie nazywa się turniej – są tylko dwie imprezy sportowe na świecie: żeglarski Puchar Ameryki i golfowy British Open. Nic dziwnego, że spośród czterech tenisowych imprez Wielkiego Szlema największym prestiżem cieszy się ta londyńska, a triumf w niej jest ostateczną nobilitacją dla sportowców. Wczoraj ruszyła już jej 137. edycja.

Nie wszystkim ta nobilitacja się udała. Monica Seles ma w dorobku dziewięć wielkoszlemowych tytułów, ale żadnego w Londynie, Ivan Lendl osiem, po siedem Justine Henin i Mats Wilander – żadne z nich nie zdobyło Venus Rosewater Dish (panie) lub zwieńczonego ananasem Challenge Cup (panowie). Bo gra na trawie to inny rodzaj tenisa, choć wymiary kortu, rakiety i piłki są takie same.

Powtórka z Melbourne

W gronie „niespełnionych” jest na razie Iga Świątek, królowa paryskiej mączki, na której wygrała cztery z pięciu ostatnich edycji, do tego raz na twardym korcie w Nowym Jorku. Za trawą światowy numer jeden specjalnie nie przepada. Dość powiedzieć, że jej największym osiągnięciem w Londynie jest ubiegłoroczny ćwierćfinał, ale z racji młodego wieku – ledwie 23 lata – okazji do nobilitacji zapewne nie zabraknie. Czy już w tym roku?

Na „dzień dobry” Polka zmierzy się Amerykanką Sofią Kenin – podobnie jak w styczniu w Australian Open. W Melbourne Iga wygrała 7:6 (7-2), 6:2, a w maju 2020 pokonała Kenin w finale Rolanda Garrosa (6:4, 6:1), zdobywając swój pierwszy tytuł wielkoszlemowy. Wspomnienia więc bardzo miłe.

Sofia Aleksandrowna Kenina urodziła się w Moskwie w 1998 roku, ale po kilku miesiącach rodzice Aleksander i Swietłana wyemigrowali z córką do Nowego Jorku. Cztery lata temu po niespodziewanym triumfie w Australii 25-letnia Sofia - już Kenin - była czwarta w rankingu, dziś jest 49., na Wimbledonie nigdy nie przebrnęła trzeciej rundy, każdy inne rozstrzygnięcie niż awans Igi będzie więc sensacją. W planie dnia to trzecie spotkanie na korcie numer 1, na którym rywalizacja rozpocznie się o 14.00. Polka do gry przystąpi więc prawdopodobnie dopiero około godziny 19.00.

Kumpelki z Londynu

Jeszcze później, bo około 20.00, zaczną Magda Linette i Magdalena Fręch. Ich mecze zaplanowano bowiem dopiero jako czwarte na kortach numer 18 i 14, na których rywalizacja zacznie się w południe. Linette (WTA 44.) trafiła na rozstawioną z numerem 21. Jelinę Switolinę, która przed rokiem w ćwierćfinale „odprawiła” Świątek, ale poznanianka zdołała akurat Ukrainkę pokonać w ich ostatniej potyczce, właśnie w Londynie, w 2. rundzie w 2021 roku, choć bilans z nią ma 1-2.

Fręch (58.) zagra z kolei z Brazylijką Beatriz Haddad Maią (nr 20.), z którą dwa lata temu w Londynie były kumpelkami po tej samej stronie siatki - wygrały dwa mecze w turnieju deblowym, odpadając w 1/8 finału. Z potyczek w roli rywalek tenisistka Górnika Bytom przegrała obydwie, ostatnią rok temu na twardych kortach w Montrealu.

„Hubi” na pierwszy ogień

Najwcześniej, bo już o 12.00 czasu polskiego, do boju przystąpi we wtorek Hubert Hurkacz. Rozstawiony z numerem 7 Polak na korcie numer 3 zagra z Radu Albotem, który do turnieju głównego dostał się przez kwalifikacje. Mołdawianin w światowym rankingu jest 144. 27-letni wrocławianin z o osiem lat starszym Albotem przegrał w 2020 r. w imprezie ATP 1000 w Paryżu, ale dziś takie rozstrzygnięcie byłoby sensacją. Dysponujący jednym z najlepszych serwisów w światowej czołówce – co trawa „premiuje" dodatkowo - „Hubi” przez niektórych zaliczany jest do grona faworytów turnieju, nawet pamiętając o tym, że w ćwierćfinale jest na kursie kolizyjnym z Novakiem Djokoviciem, 7-krotnym triumfatorem Wimbledonu, z którym Polak przegrał wszystkie 7 potyczek...

- Widzę wielkie rzeczy w wykonaniu Hurkacza. Trawa to jego ulubiona nawierzchnia, Hubert wręcz po niej fruwa, znakomicie się porusza, ma czucie m.in. trudnych piłek. Wierzę, że Polak zawojuje w tym roku Wimbledon, przebije swój najlepszy wynik, czyli półfinał trzy lata temu. Widzę go w finale, bardzo daleko, a może i nawet jako zwycięzcę – stwierdził jak zwykle entuzjastycznie nastawiony Wojciech Fibak. Oby pierwszy Polak w światowym Top 10 miał nosa!

Tomasz Mucha