Dlaczego zwycięstwa Sabalenki budzą mój niesmak
MUCHA NIE SIADA - Tomasz Mucha
1.
Aryna Sabalenka wygrała US Open. Aryna Sabalenka zdobyła w tym roku dwa tytuły Wielkiego Szlema. Aryna Sabalenka ściga w światowym rankingu liderkę Igę Świątek... To właśnie od kilku dni podnieca tenisowy świat, także ten nad Wisłą.
„Po przeczytaniu licznych wpisów na X na przestrzeni kilku ostatnich dni o wyższości Igi nad Aryną/Aryny nad Igą, tak sobie myślę, że dla nich, a także dla całego kobiecego tenisa, ich sportowa rywalizacja to najlepsze, co mogło spotkać naszą dyscyplinę” – napisała była tenisistka, a dziś komentatorka i reporterka telewizyjna Joanna Sakowicz-Kostecka.
No niestety, chybione Szanowna Pani. Bo ta rywalizacja Igi z Aryną w ogóle nie powinna mieć miejsca.
2.
Przypomnę tylko wycinek z wiedzy powszechnie znanej, nie odkrywam Ameryki - Aryna Sabalenka podpisała list popierający białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenkę po tym, jak sfałszował wybory prezydenckie w 2020 roku i za pomocą wojska i milicji brutalnie stłumił protesty opozycji w Mińsku i wsadził do więzień tysiące ludzi. Następnie tenże sam watażka wsparł swojego kumpla Putina i od 24 lutego 2022 roku pomaga mu w barbarzyńskiej napaści Rosji na niepodległe państwo – Ukrainę. Z terenu Białorusi wylatują samoloty, rakiety i drony mordujące niewinnych cywili, kobiety i dzieci w Kijowie, Charkowie, Lwowie, Odessie, Dnipro i wielu innych miejscowościach.
Tenisistka z Mińska długo nie potępiała wojny w Ukrainie. Ma prawdopodobnie dług wdzięczności wobec Łukaszenki, który pomagał jej w rozwoju kariery, nagradzał za sukcesy, pomógł też uwolnić się od nieuczciwego agenta – jak stwierdził białoruski dziennikarz Jarosław Pisarenko „Sabalenka pozbyła się kajdan, ale kupiła inne”.
3.
I mimo tej wiedzy o Sabalence, tenisowy świat zachwyca się jej zwycięstwami i „rywalizacją” z Igą Świątek o miano numeru jeden. Ja tego nie rozumiem. Tak jak nie rozumiem, że Ernest Wilimowski – najlepszy polski piłkarz w międzywojniu - mógł grać dla reprezentacji hitlerowskich Niemiec po wrześniowej napaści na Polskę.
Dla sportowców z Ukrainy, których rodziny często są ofiarami rosyjskich zbrodni wojennych, rywalizacja z Rosjanami i Białorusinami - nawet jeżeli ci nigdy nie strzelali do Ukraińców - musi być wyjątkowo niewdzięczna i przykra. Podczas French Open w 2023 roku Ukrainka Jelina Switolina nie podała Sabalence ręki po przegranym ćwierćfinale – Białorusinka z wyzywającą ostentacją podbiegła do siatki czekając na uścisk dłoni, choć dobrze wiedziała, że i tak się nie doczeka. Choć tłumaczyła inaczej, zrobiła to z premedytacją, licząc, że sprawi Switolinie przykrość, gdy ta zostanie wybuczana przez paryską publiczność.
Że można inaczej, pokazała inna tenisistka. Daria Kasatkina. Rosjanka. Od razu potępiła wojnę Putina, czarne nazwała czarnym, białe – białym. I powiedziała, że rozumie ukraińskich sportowców, którzy nie chcą podawać ręki sportowcom z Rosji. Od ponad dwóch lat nie ma wjazdu do swojej ojczyzny.
4.
Przyciśnięta przez dziennikarzy Sabalenka w końcu wydusiła z siebie, że nie popiera żadnej wojny, więc – uwaga! – „w tym momencie” nie popiera Łukaszenki. „W tym momencie”, czyli za chwilę – jak jej będzie wygodnie – zapewne znów coś dyktatorowi i słudze Putina podpisze.
Sabalenka nie wystąpiła na igrzyskach olimpijskich, oficjalnie rezygnując z powodu przemęczenia – ale w tym samym czasie zagrała w turnieju w Waszyngtonie. Prawdopodobnie uprzedziła ruch MKOl-u, który za jej związki z Łukaszenką i tak by nie dopuścił Białorusinki do olimpijskiej rywalizacji w Paryżu.
5.
Sport – czy tego chcemy, czy nie – nie jest przecież zawieszony w próżni. Jannik Sinner po wygraniu US Open powiedział, że poza tenisem też jest życie i wspomniał bardzo chorą ciocię. Dlaczego więc tak trudno przychodzi uznać, że obywatele państw popierający zbrodnicze reżimy w Rosji i Białorusi, które zabijają ciocie i wujków w innym państwie, powinni zostać wykluczeni z rywalizacji cywilizowanego świata?
Gdy wybuchały wojny światowe, nie odbywały się igrzyska olimpijskie, zamierała międzypaństwowa rywalizacja. I gdy dziś międzynarodowe związki w większości dyscyplin – jak najbardziej słusznie! – nie dopuszczają obywateli Rosji i Białorusi do sportowej rywalizacji, reprezentacje tych państw nie mogą startować w mistrzostwach świata i Europy. W tenisie – dyscyplinie uchodzącej za wzorzec z Sevres fair play, sporcie dla dżentelmenów – jakby nigdy nic: Rosjanie i Białorusini grają sobie po całym świecie; na papierze są jedynie bezpaństwowcami, czyli przy prezentacji nie wymienia się ich narodowości, nie pokazuje flag. Hymnów w tenisie i tak nie odgrywają.
To tyle z „niedogodności”, a arogancja profesjonalnych organizacji jest posunięta do granic bezczelności. Gdy w 2022 roku Anglicy nie dopuścili Rosjan i Białorusinów do startu w Wimbledonie i kilku innych turniejach na Wyspach, zawodowa organizacja tenisistek WTA nałożyła na All England Club i Lawn Tennis Association kary grzywny i uznała te turnieje za „towarzyskie”, nie przyznając za nie punktów do rankingu – bo „dyskryminowały” tenisistów z Rosji i Białorusi. WTA jest równie papieska i moralnie zdegenerowana niczym Franciszek – zawsze stoi po stronie obywateli państwa zbrodniczego, nigdy tego, które zostało napadnięte. I wyznacza własne standardy, czyli żadne.
6.
I dlatego zwycięstwa Aryny Sabalenki wywołują u mnie niesmak. Zawsze, gdy oglądam ją na korcie, mam przed oczyma jej arogancję wobec Ukrainki Switoliny.
Sama Sabalenka budzi moją głęboką nieufność, żeby nie powiedzieć pogardę. Gdy w marcu z wieżowca w Miami wypadł Konstantin Kolcow – były hokeista NHL, dwukrotny olimpijczyk i partner tenisistki z Mińska, który prawdopodobnie popełnił samobójstwo, Białorusinka jak gdyby nigdy nic wyszła na trening przed startem w kolejnym turnieju, ledwie kilka kilometrów od miejsca tragedii. A potem ogłosiła w mediach społecznościowych, że „nie byli już razem”…
Gdy podczas French Open 2023 pytano ją o stosunek do wojny w Ukrainie nabierała wody w usta, zaklinając rzeczywistość, że nie chce angażować się w żadną politykę i „chce po prostu być tenisistką”…
Gdy ogłosiła, że nie czuje się już „bezpiecznie” w obliczu mediów, zrezygnowała z udziału w konferencjach prasowych. A WTA i organizatorzy turnieju poparli jej decyzję, rezygnując z grzywien i gróźb poważniejszych kar, których w podobnej sytuacji dwa lata wcześniej nie szczędzili Naomi Osace.
7.
Wracam do wpisu Sakowicz-Kosteckiej i jej rajcowania się rywalizacją Iga-Aryna. Mnie to akurat przygnębia, tak jak świadomość, że osoby mające wpływ na opinię publiczną w kraju, którego sąsiad od ponad dwóch lat desperacko zmaga się ze zbrodniczą inwazją innego państwa i niemal codziennie giną u niego dziesiątki niewinnych ludzi, tak szybko przechodzą do porządku dziennego nad wojną. I ekscytują się „rywalizacją” polskiej tenisistki, która wszak przez rok grała z ukraińską flagą wpiętą w elementy swojego stroju, z pupilką białoruskiego dyktatora, która nie odcięła się od niego gdy należało to zrobić.
Jasne, wygodnie jest odwracać oczy, widzieć świat przez różowe okulary, latać po wszystkich kontynentach za tenisistkami, z przejęciem nastolatki liczyć punkty, gemy i miejsca w rankingach i uznać tę pędzącą karuzelę za rzeczywistość samą w sobie. A realny świat ze swoimi realnymi problemami niech sobie gdzieś tam jest, niech się toczy – ale gdzie indziej. „Niech na całym świecie wojna, byle polska wieś zaciszna, byle polska wieś spokojna” – tak w „Weselu” Stanisław Wyspiański pod koniec XIX wieku diagnozował obojętność, znieczulicę i ograniczenie horyzontów rodzimego zaścianka. Jak widać świadomość niektórych polskich elit zakonserwowała się przez stulecia niczym paprykarz szczeciński.
Zawodowy tenis, nie tylko ten spod szyldu WTA, ogólnie rzecz biorąc jest właśnie taką moralną polską wsią. Wsią, w której za najpiękniejszą pannę uchodzi ta najbardziej zepsuta, Aryna Sabalenka.