Sport

Dlaczego reprezentacja ciągle gra w Warszawie

To zdumiewające, że Biało-czerwoni grają obecnie jedynie w stolicy. I przykre. Niektórym trudno zrozumieć dlaczego tak się dzieje.

Dlaczego Stadion Narodowy jest jedynym, na którym gra reprezentacja? Fot. Rafał Rusek

Biało-czerwoni ostatnich 14 oficjalnych meczów międzypaństwowych jako gospodarz rozegrali na jednym obiekcie - Stadionie Narodowym w Warszawie. To zdumiewająca passa. W 2022 roku z Belgią, Holandią i Chile. W 2023 roku z Albanią, Niemcami, Wyspami Owczymi, Mołdawią, Czechami i Łotwą. W 2024 – z Estonią, Ukrainą, Turcją, Portugalią i Chorwacją. Wiadomo też, że najbliższy mecz ze Szkocją również odbędzie się w Warszawie.

Stołeczny monopol

Ostatnie spotkanie poza Warszawą reprezentacja rozegrała 1 czerwca 2022 roku - we Wrocławiu z Walią w eliminacjach Ligi Narodów, a wcześniej, 29 marca – na Śląskim ze Szwecją – zwycięski baraż o mundial w Katarze. PZPN regularnie dochodzi do porozumienia z operatorem warszawskiego stadionu.

Stołeczny monopol – choć na początku jeszcze z przerwami - zaczął się w 2012 roku. Kamieniem milowym były ówczesne mistrzostwa Europy. Oficjalna inauguracja Narodowego miała miejsce 29 stycznia, a miesiąc później rozegrano pierwsze towarzyskie spotkanie, pomiędzy Polską a Portugalią, które zakończyło się bezbramkowym remisem.
W czasie mistrzostw Europy w 2012 roku na obiekcie zostały rozegrane trzy spotkania grupowe – mecz otwarcia wraz z oficjalną ceremonią, jeden ćwierćfinał i jeden półfinał.

Od 1 stycznia 2013 roku rola operatora obiektu została powierzona spółce PL.2012+. W tym samym roku spółka zawarła z PZPN umowę o strategicznej współpracy. Wtedy stolicy zostało oddane wszystko, bez oglądania się na inne polskie miasta. Zgodnie z zapisami umowy reprezentacja rozegrała na Narodowym wszystkie mecze eliminacji ME w 2016 i eliminacji MŚ w 2018 roku. Oddano tam też finały Pucharu Polski.

W 2015 roku Polski Związek Piłki Nożnej przedłużył ze spółką umowę na wynajem Stadionu Narodowego na pięć lat. Na jej mocy piłkarska reprezentacja Polski swoje mecze eliminacji mistrzostw Europy i mistrzostw świata miała rozgrywać w Warszawie przez pięć lat, co najmniej do końca 2020 roku. Wtedy przedłużył umowę na kolejne cztery lata, do 2024. Ba, to się rozszerzyło;  Warszawa dostała także mecze reprezentacji w ramach Ligi Narodów, czyli właściwie – wszystkie.

W 2022 odbyły się dwa mecze poza Warszawą jedynie dlatego, że musiano zamknąć stadion z powodu rys wykrytych na elementach podtrzymujących dach. Wady wykryto w bardzo ważnych dla konstrukcji elementach, ale eksperci po żmudnych badaniach ostatecznie stwierdzili, że nie stanowią zagrożenia dla publiczności. Gdyby nie przymusowa przerwa spowodowana tymi wydarzeniami, monopol Narodowego i Warszawy na reprezentację rozpocząłby się jeszcze wcześniej. 

Klauzula poufności

W tym roku czteroletnia umowa znowu się skończyła - meczem finału Pucharu Polski, który odbył się na PGE Narodowym 2 maja. Wcześniejsza obowiązywała przez pięć lat.

Nie wiadomo, ile operator na organizowaniu meczów reprezentacji zarabia. „Koszty wynajmu PGE Narodowego w ramach umów zawieranych z poszczególnymi organizatorami wydarzeń są objęte klauzulą poufności. W związku z powyższym ich wzrost na przestrzeni ostatnich 5 lat również stanowi tajemnicę przedsiębiorstwa" – poinformował przedstawiciel spółki portal Sport.pl.

To oczywiste, że przekaz medialny będzie taki, że w Warszawie zawsze jest wspaniale. Mecze reprezentacji obsługują głównie dziennikarze mieszkający i pracujący w stolicy, kwestią wygody jest więc rozgrywać każdy mecz w kraju na warszawskiej Pradze.

Stadion Narodowy zdążył zyskać samozwańcze miano „Domu Reprezentacji Polski”. Jest przedstawiany jako obiekt idealny. To oczywiście nieprawda. O stanie murawy na stołecznym stadionie zrobiło się głośno choćby po meczu ostatniej kolejki eliminacji Euro 2020 ze Słowenią, w którym piłkarze obu drużyn często się przewracali. Aby temu zapobiec, murawę posypano wcześniej piaskiem, ale nie przyniosło to efektu. - Zabrakło tylko grabek i łopatki – komentował wówczas pomocnik Biało-czerwonych Grzegorz Krychowiak.

Piłkarze w trakcie tamtego meczu bez przerwy się ślizgali, ówczesny selekcjoner Jerzy Brzęczek przyznawał, że to cud, iż żaden z graczy nie doznał na takiej murawie poważnego urazu. Zawodnicy po meczu na stan boiska poskarżyli się nawet premierowi, który odwiedził ich w szatni. Piłkarze narzekali na trawę również po wcześniejszych spotkaniach. Ostatecznie zmieniono firmę, która układała kolejne murawy.

Szczęśliwy obiekt? No, nie wiem…

Według modelu angielskiego i francuskiego reprezentacja prawie wszystkie mecze gra tylko w stolicy (Wembley, St. Denis). Jest też jednak model włoski, hiszpański i niemiecki, tam reprezentacja każdy mecz o stawkę gra na różnych stadionach.

Warszawa aż tak nie dominuje przecież w Polsce, jak Londyn czy Paryż w swoich krajach, żeby stosować model jednego centralnego stadionu. Dlatego reprezentacja powinna gościć w różnych częściach kraju.

Atmosfera na Narodowym? Nie zamierzam jej krytykować, choć niektórym brakuje zorganizowanego dopingu. Pikniki z ultrasami nie powinni sobie przeszkadzać, przestrzeń powinna być dla wszystkich. Najlepiej wyznaczać miejsca, gdzie obowiązywałby konkretny sposób kibicowania.

Muszę przy tym podkreślić, że opinie o szczęśliwej jakoby arenie dla reprezentacji też są przesadzone. Porażki z Portugalią i Chorwacją były szóstą i siódmą w ostatnich dwunastu latach, czyli od kiedy istnieje Stadion Narodowy. Dla porównania: siódmą porażkę na Stadionie Śląskim reprezentacja Polski zanotowała dopiero w 1981 roku podczas meczu z RFN (byłem, przyp. aut.), czyli… 25 lat po otwarciu. Jest różnica, prawda?

Paweł Czado

KOMENTARZ „SPORTU”

Dobro narodowe, a nie dobro stołeczne

Piłkarska reprezentacja Polski nie jest czyjąkolwiek własnością. Nie należy ani do PZPN, ani do Warszawy, ani do piłkarzy ją reprezentujących. Powinna być traktowana jako dobro narodowe, a nie dobro stołeczne, powinna odwiedzać różne miasta w naszym kraju. Nikt nie powinien mieć monopolu na jej występy. Obsługiwanie jej meczów  to w obecnych czasach, złotodajna żyła. Kto raz się dossał, temu trudno się oderwać. Nie powinniśmy się na to godzić. Reprezentacja Polski nie powinna być elementem partykularnych interesów.

Mieszkańcy stolicy nie powinni być w oglądaniu reprezentacji pomijani. Ale dlaczego mają być uprzywilejowani?

Paweł Czado

JAK TO WYGLĄDA GDZIE INDZIEJ

Hiszpania

W tym roku Hiszpania rozegrała cztery mecze u siebie: w marcu z Brazylią (3:3) w Madrycie, w czerwcu z Irlandią Północną (5:1) na Majorce, z Danią (1:0) w Murcii i z Serbią (3:0) w Kordowie. W zeszłym roku domowe mecze odbyły się w Maladze (3:0 z Norwegią), Granadzie (6:0 z Cyprem), Sewilli (2:0 ze Szkocją) i Valladolid (3:1 z Gruzją).

Niemcy

W tym roku Niemcy rozegrały dziesięć meczów u siebie: w marcu z Holandią (2:1) we Frankfurcie, w czerwcu w Norymberdze z Ukrainą (0:0), w Moenchengladbach z Grecją (2:1), w Monachium ze Szkocją (5:1, ME), w Stuttgarcie z Węgrami (2:0, ME), we Frankfurcie ze Szwajcarią (1:1, ME), w Dortmundzie z Danią (2:0, ME), w lipcu Stuttgarcie z Hiszpanią (1:2, ME), we wrześniu w Duesseldorfie z Węgrami (5:0), w październiku w Monachium (1:0). W zeszłym roku domowe mecze odbyły się w Moguncji (2:0 z Peru), Kolonii (2:3 z Belgią), Bremie (3:3 z Ukrainą), Gelsenkirchen (0:2 z Kolumbią), Wolfsburgu (1:4 z Japonią), Dortmundzie (2:1 z Francją), Berlinie (2:3 z Turcją).

Anglia

W tym roku Anglia rozegrała sześć meczów u siebie: w marcu z Brazylią (0:1) na Wembley i z Belgią (2:2) na Wembley, w czerwcu z Bośnią (3:0) z Newcastle i z Islandią (0:1) na Wembley, we wrześniu z Finlandią (2:0) na Wembley, w październiku z Grecją (1:2) na Wembley. W zeszłym roku domowe mecze odbyły się  na Wembley (2:0 z Ukrainą, 2:1 z Australią, 3:1 z Włochami, 2:0 z Maltą), z Manchesterze (7:0 z Macedonią Północną).

opr.pacz

LICZBA DNIA

10 000 000 MNIEJ więcej tyle złotych wyniósł przychód za mecz z Portugaliuą. Bilety od 90 do 240 zł dla około 57 tysięcy kibiców. Zysku w stołecznych barach, restauracjach i hotelach – nie liczymy.