Dla kogo nuta szczęścia?
Przegrana została bitwa, ale nie wojna. Punkt przewagi Lecha nie ma żadnego znaczenia w kontekście decydującej rozgrywki, bo liczy się to, co na końcu – przekonuje Marek Papszun.
Czy Raków i Ivi Lopez na finiszu będą usatysfakcjonowani? Fot. Mateusz Sobczak/Pressfocus.p
Niezwykle emocjonująca jest w tym sezonie walka o tron. Eksperci przewidywali, że już poprzednia, 32. kolejka może być decydująca, tymczasem ekstraklasa zakpiła sobie z opinii „biegłych” i jak u Hitchcocka po eksplozji – czytaj raczej nieoczekiwanej zamianie na pozycjach 1-2 – jeszcze bardziej podniosła ciśnienie. To naturalnie świetnie rokuje finiszowi ligi, choć do tańca o złoto pozostała już tylko liderująca „dwójka”. Prowadzący piłkarze Lecha mistrzostwo Polski mogą zdobyć już w ten weekend, jeżeli wiceliderujący Raków przegra w sobotę w Kielcach z Koroną, a dzień później Kolejorz pokona na wyjeździe GieKSę. W innym wypadku sprawa tytułu wyjaśni się tydzień później na linii mety po meczach lechitów na Bułgarskiej z Piastem i Medalików pod Jasną Górą z Widzewem.
Co z tego wyniknie?
Przed tym ciekawym serialem w nieco bardziej komfortowej sytuacji jest drużyna z Poznania, która w minionej kolejce, pokonując Legię przy Łazienkowskiej 1:0, wyprzedziła o punkt w tabeli dotychczasowego lidera. Raków raczej niespodziewanie uległ u siebie ustępującym mistrzom kraju z Białegostoku. W Częstochowie zdają sobie sprawę, że aby zdobyć drugie w historii klubu mistrzostwo Polski, muszą wygrać oba ostatnie spotkania, a przy tym liczyć na wpadkę ekipy Nielsa Frederiksena. Języczkiem u wagi może być fakt, że Raków ma lepszy bilans bezpośrednich meczów. - Zespół jest pełen wiary - zapewnia trener Marek Papszun. - To będzie duże wyzwanie i sprawdzian dla nas. Jedziemy na trudny teren. Korona ma tylko jedną porażkę w tej rundzie, poza tym same zwycięstwa. Ta drużyna była skazywana na degradację, a teraz walczy o szóste miejsce. To pokazuje, jak ważni są ludzie. Trener Jacek Zieliński i dyrektor Paweł Tomczyk bardzo dobrze poukładali zespół i są tego efekty. Cieszę się, że takie wartości - jak dobra praca - procentują w Kielcach. Ale my musimy patrzeć na siebie. Nie liczyć, że ktoś nam pomoże. Chcemy wygrać oba mecze więc zobaczymy, co z tego wyniknie.
Sędzia dał ciała
Szkoleniowiec Rakowa nie ukrywa, że wszyscy w klubie byli mocno zawiedzeni zimnym prysznicem z poprzedniej kolejki, choć sam nie miał pretensji do zespołu za postawę i zaangażowanie w meczu z Jagą. - Byłem zadowolony z tego, jak graliśmy. Zrobiliśmy dużo, by wygrać - mówi szkoleniowiec Rakowa. - Stworzyliśmy pięć szans, przeciwnik jedną. Powinniśmy jedną wykorzystać i lepiej grać w końcówce, gdy w dziesiątkę mocno przycisnęliśmy i mieliśmy okazje do wyrównania. Porównując jesienne spotkanie w Białymstoku i to u nas, to jakby dwa różne zespoły grały inne mecze. Drużyna pokazała jednak charakter, determinację i jakość. Dlatego jestem rozczarowany wynikiem, ale i - jak rzadko bywam - rozgoryczony postawą sędziego. Mieliśmy pecha, bo albo nie gwizdał tego, co trzeba, albo odwracał decyzję na naszą niekorzyść. w dodatku jeszcze pomylił się bardzo, usuwając z boiska Frana Tudora. Przy takich zespołach takie osłabienie ma olbrzymie znaczenie. Ta pomyłka miała wpływ na wynik, bo przy usunięciu zawodnika w tak wczesnej fazie trudno o skuteczną walkę.
Życie jeszcze odda
Przeszłości się nie zmieni, ale trener Papszun gwarantuje, że choć gra toczy się o bardzo dużą stawkę, to zespół podoła psychicznym obciążeniom. Porażka z Jagiellonią to przegrana bitwa, a nie wojna. - W meczu Lecha z Legią też nie było poziomu, pewności siebie, zdecydowania. Same sytuacje pokazały, że Lechowi ciężko było coś wykreować w stolicy, niemniej wygrał i o to w tym wszystko chodzi. Dziś ma punkt przewagi nad nami, co nie ma żadnego znaczenia w kontekście decydującej rozgrywki, bo liczy się to, co na końcu. Lech, tak jak my, musi najbliższy mecz wygrać. Mieliśmy pecha z Jagą [dwa rzuty karne po nastrzelonych rękach – przyp. red.], a trochę szczęścia trzeba mieć. Nam go zabrakło tydzień temu, wierzę, że życie nam odda. Kiedy? Nie wiadomo. Trzeba dalej pracować, nie liczyć, że szczęściem się obronimy. Nastawiamy się na to, co możemy zrobić, przygotowujemy się, by wygrać, ponieważ przy maksymalnej konsekwencji w grze i dobrej jakości jestem pewny, że nuta szczęścia znów dla nas coś dopisze i to, o czym marzymy, będzie się zgadzało na koniec - podsumował trener Papszun.
(ZC)
RAKÓW SUTO ZAPŁACI
Komisja Ligi Ekstraklasy SA ukarała Raków za rasistowskie zachowanie kibiców, którzy podczas spotkania z Jagiellonią obrażali Amfico Pululu na tle rasistowskim, wydając z siebie "małpie odgłosy". Na klub została nałożona kara 80 tysięcy złotych, zakaz wyjazdu zorganizowanej grupy kibiców gości w dwóch pierwszych meczach ekstraklasy sezonu 2025/2026 oraz zakaz wyjazdu zorganizowanej grupy kibiców gości w najbliższym meczu z Jagiellonią w Białymstoku (24 maja). Dodatkowo Komisja Ligi nałożyła na Raków obowiązek przeprowadzenia co najmniej dwóch akcji edukacyjnych w formie prezentowania banerów promujących postawy tolerancji wśród kibiców klubu oraz sprzeciwiających się aktom nienawiści na tle rasowym w trakcie dwóch pierwszych meczów ekstraklasy jako gospodarz w sezonie 2025/2026.
CZY WIESZ, ŻE...
◼ Sobotnie spotkanie będzie dziewiątym na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Z ośmiu dotychczasowych meczów cztery zakończyły się zwycięstwem Rakowa, a trzy Scyzoryków. Jesienią w Częstochowie padł remis 1:1.
◼ W sobotę Piotr Malarczyk, były kapitan Żółto-czerwonych, po raz ostatni wyprowadzi drużynę na boisko Exbud Areny. Wychowanek kieleckiego klubu meczem z Rakowem zakończy karierę. „Malar” w elicie zadebiutował u trenera Marka Motyki 30 października 2009 roku domowym starciem z Wisłą Kraków (2:3). - Jestem dumny, że reprezentowałem „żółto-czerwone” barwy. Dumny, że w sobotę po raz ostatni jako kapitan wyprowadzę Koronę na to zielone boisko, które tyle lat było moim domem – przekazał ze łzami 33-letni stoper, który w ekstraklasie (także w barwach Cracovii i Piasta) rozegrał 251 meczów/14 bramek.
◼ Z Kielcami pożegna się także aktualny kapitan Miłosz Trojak, który nie doszedł do porozumienia z klubem w kwestii nowego kontraktu. Podobno ma lukratywną ofertę z Chin.