Co Romelu Lukaku miał, to zmarnował, a jak trafił – to nie uznali. Fot. PAP/EPA


Diabły strącone do piekła!

Skazywana na pożarcie Słowacja ograła jednego z faworytów Euro 2024! Wprawdzie Belgowie zdobyli dwie bramki, ale... oba trafienia Romelu Lukaku zostały anulowane.


Belgowie już w trzeciej minucie powinni prowadzić. Jeremy Doku urwał się słowackim obrońcom, wpadł w pole karne i dograł do Kevina de Bruyne. Ten wypatrzył jeszcze Romelu Lukaku, który z kilku metrów trafił w Martina Dubravkę. Dwie minuty później Lukaku znów znalazł się w dogodnej sytuacji, ale będąc sam na sam z golkiperem postanowił dograć piłkę w polu karnym i szansa na objęcie prowadzenia została zaprzepaszczona.

Nie było spalonego

To, co nie udało się Belgom, powiodło się Słowakom! Pierwszy ich wypad pod bramkę zakończył się golem! Juraj Kucka przejął piłkę w polu karnym po złym rozegraniu piłki przez rywali i bez namysłu uderzył na bramkę Koena Casteelsa. Golkiper „Czerwonych diabłów” sparował strzał, ale wobec dobitki Ivana Schranza był bezradny. W pierwszej chwili wydawało się, że strzelec bramki był na spalonym, ale sędziowie nie mieli wątpliwości i niespodziewanie Słowacy wyszli na prowadzenie. 

Stracony gol nieco podciął skrzydła Belgom, którzy zaczęli mecz ze sporym animuszem. Po krótkim „zaćmieniu” na nowo ruszyli jednak do ataku. W 21 minucie prezent sprawił im golkiper Słowaków, który przecenił nieco swoje możliwości gry nogami i przed szansą stanął Leandro Trossard, ale z kilkunastu metrów nie trafił do pustej bramki.

A Lukaku marnował

Belgowie napierali, ale Słowacy radzi sobie z ich atakami, a ekipa naszych południowych sąsiadów szukała szans w kontratakach. Po jednym z takich wypadów w dobrej sytuacji znalazł się doskonale znany w naszym kraju Lukas Haraslin, ale z jego uderzeniem z woleja poradził sobie kapitalnie bramkarz Belgów. W odpowiedzi kolejną świetną okazję zmarnował Lukaku, który pogubił się, będąc sam na sam przed Dubravką i do przerwy 1:0 prowadzili niespodziewanie zawodnicy ze Słowacji. 

Od początku drugiej połowy w natarciu byli Belgowie, ale ich ataki rozbijali mądrze grający w defensywie Słowacy. W 56 minucie Lukaku w końcu umieścił piłkę w bramce. Po konsultacji VAR-u trafienie zostało anulowane, bo snajper Belgów znajdował się na spalonym.

Pomógł sobie ręką

Przez moment wydawało się, że Belgowie złapali w końcu rytm. Ich ataki sunęły jeden za drugim. W 59 minucie przymierzył z dystansu Trossard, lecz znów górą był Dubravka. Kilka minut później golkipera Słowaków wyręczyli defensorzy, a konkretnie David Hancko, który na linii bramkowej zastopował uderzenie rezerwowego Johana Bakayoko. Belgowie bili głową w mur, a Słowacy gdy tylko mogli, ruszali z kontrą. W 77 minucie uderzał Dawid Strelec. Piłkę po jego strzale na rzut różny skierował Casteels. Słowacy słusznie uznali, że najlepszą obroną jest atak i zamiast murować bramkę atakowali Belgów już na ich połowie, mimo że w nogach mieli ponad 80 minut gry.

W 86 minucie to jednak „Czerwone diabły” po raz drugi umieściły piłkę w bramce Słowaków. Znów trafił Lukaku, ale... i tym razem gol nie został uznany! Zanim gracz Romy zdobył bramkę, Lois Openda, który dogrywał do kolegi, przyjmując piłkę  pomógł sobie ręką, co skrzętnie wychwycił VAR! 

Sędzia Umut Meler doliczył aż siedem minut, ale i to nie pomogło faworytom w strzeleniu choćby wyrównującej  bramki i tak oto wielka sensacja tegorocznego Euro stała się faktem!

Krzysztof Polaczkiewicz