Decydująca selekcja
Przed biało-czerwonymi ostatni turniej fazy interkontynentalnej. W Lublanie, stolicy Słowenii, zmierzą się m.in. z Włochami, z którymi rywalizowali w finale mistrzostw świata i Europy.
Wilfredo Leon w Lublanie po raz pierwszy w sezonie będzie miał okazję zagrać w biało-czerwonych barwach. Fot. Piotr Grunwald/Pressfocus
Decydująca selekcja
Przed biało-czerwonymi ostatni turniej fazy interkontynentalnej. W Lublanie, stolicy Słowenii, zmierzą się m.in. z Włochami, z którymi rywalizowali w finale mistrzostw świata i Europy.
LIGA NARODÓW MĘŻCZYZN
W naszej kadrze czas eksperymentów się skończył. Trener Nikola Grbić do Słowenii zabrał 17 zawodników, którzy pozostali w grze o wyjazd na igrzyska. Z nich wybierze olimpijską „12”. Do kadry wrócili więc środkowy Mateusz Bieniek, przyjmujący Wilfredo Leon oraz libero Paweł Zatorski, którzy zmagali się z problemami zdrowotnymi i powoli dochodzili do wysokiej formy. Dla nich będzie to dopiero pierwszy reprezentacyjny występ w tym sezonie.
Po dwóch tygodniach rozgrywek Ligi Narodów biało-czerwoni są na trzecim miejscu w tabeli z bilansem sześciu zwycięstw i dwóch porażek. Wyprzedzają ich jedynie Włochy, z którymi zmierzą się już w pierwszym meczu (w środę), oraz Słowenia. W Lublanie nasi zawodnicy potem zmierzą się kolejno z Argentyną, Serbią i Kubą. Teoretycznie najtrudniejsze zadanie czeka ich w pierwszym starciu. Włosi w ostatnich latach dali się Polakom mocno we znaki. W 2022 roku pokonali ich w katowickim Spodku w finale mistrzostw świata, pozbawiając ich szans na trzeci triumf z rzędu. Biało-czerwoni rok temu im się zrewanżowali, wygrywając z kolei w rzymskim finale mistrzostw Europy.
Ferdinando De Giorgi, trener Włochów, do Słowenii zabrał jednak niepełny skład. Zdecydował, że najlepsi potrzebują odpoczynku przed turniejem finałowym, który już za tydzień rozegrany zostanie w Łodzi. Zabraknie zatem kilku gwiazd m.in.: przyjmujących Daniele Lavi i Alessandro Michieletto, atakującego Yuri Romano, środkowych Simone Anzaniego i Gianluki Galassiego oraz świetnego rozgrywającego Simone Gianelliego.
Pozostałe ekipy już tak wysokiego poziomu nie prezentują. Co prawda Kuba była „czarnym koniem” pierwszego turnieju, który zakończyła z trzema zwycięstwami i jedną porażką, ale potem mocno spuściła z tonu i w kolejnych zawodach wygrała tylko raz. Bilans 4-4 mają również Argentyńczycy, natomiast Serbowie wygrali tylko trzy z ośmiu potyczek.
Gospodarzem drugiego, rozgrywanego równocześnie, turnieju jest Manila na Filipinach, gdzie za rok odbędą się mistrzostwa świata.
(mic)