Michał Bargenda (z lewej) dopiero wkracza w świat zawodowego golfa. Z prawej Mateusz Gradecki. Fot. archiwum Michała Bargendy


Debiutant

W 25. edycji turnieju Challenge de España wystąpił duet Polaków: triumfator na Challenge Tour - Mateusz Gradecki oraz jego młodszy kolega - Michał Bargenda, dla którego był to debiut w tych rozgrywkach.

Challenge de España rozegrano po raz pierwszy w 1999 roku, w Walencji. Od tego czasu toczył się na najlepszych polach golfowych Hiszpanii, w prowincjach: Walencja, Badajoz, Alicante, Alava, Madryt, Gerona, La Gomera, Kadyks i Almería. Tym razem akcja miała miejsce w niesamowitym Real Golf Seville Club, który na przestrzeni lat był gospodarzem kilku turniejów DP World Tour. Na liście zwycięzców tej imprezy możemy odnaleźć Amerykanina Brooksa Koepkę, późniejszego pięciokrotnego triumfatora wielkoszlemowego, który rozpoczynając swoją wielką karierę, w 2013 roku wygrał też Challenge de España.

Pierwszy raz

Michał Bargenda dopiero wkracza w świat zawodowego golfa. Nie tak dawno był świetnym amatorem, członkiem drużyny Sobieni Królewskich, z którą sześciokrotnie zdobywał Klubowe Mistrzostwo Polski. Absolwent amerykańskiego University of Delaware przygodę z zawodowym graniem rozpoczął tej zimy od ligi Pro Golf Tour, a do turnieju Challenge Tour dostał się dzięki dzikiej karcie. W tym roku w zlokalizowanym w Konopiskach, niedaleko Częstochowy - Rosa Golf Club, na przełomie sierpnia i września zorganizowana zostanie polska odsłona turnieju Challenge Tour, dlatego zaproszeń dla polskich zawodników na turnieje tej ligi będzie więcej. Z okazji debiutu nasza redakcja poprosiła Michała i jego tatę - Marka, pełniącego tam odpowiedzialną funkcję caddiego, o wrażenia z turnieju.

Cenne doświadczenie

- Pierwszy turniej na Challenge Tour to było megadoświadczenie. Organizacja jest zupełnie inna niż na dotychczasowych turniejach, na których byłem. Na miejscu jest lekarz, fizjoterapeuta, siłownia, piłki Pro V1 do treningu i bardzo, bardzo dobrze przygotowane pole. Przylecieliśmy w poniedziałek wieczorem, we wtorek z Gradim zagraliśmy rundę treningową, w środę był pro-am, więc mogłem tylko trenować, a od czwartku turniej. Miałem też okazję uczestniczyć w spotkaniu dla zawodników, gdzie był prezes DP World Tour. Treningi też wyglądają tam inaczej. Wszędzie jest tłum zawodników. Na putting greenie ciężko znaleźć dla siebie miejsce, na chippingu to samo, na range’u też pełno ludzi i prawie każdy trenuje z TrackManem lub z Foresight GCQuad. Wszyscy więc harują. Jest też trochę efekt lekkiej presji - tutaj stojąc na range’u widać jak wszyscy „sklejają” kolejne piłki. Na szczęście gra w Stanach mnie na to przygotowała.

Niezawodny caddie

- Tata jako caddie sprawował się bardzo dobrze. Nosił torbę, ale na szczęście nie była za ciężka. Dostałem tuż przed turniejem nową, bardzo lekką torbę PINGa. Dodatkowo, woda była praktycznie co trzy dołki, tak że nie musieliśmy jej pakować na zapas. Trochę wypytywałem Mateusza na rundzie treningowej, mam jednak nadzieję, że za bardzo go nie zmęczyłem.

Zabrakło mi trochę uderzeń do przejścia cuta, ale czuję, że wcale dużo mi nie brakowało. Na pierwszych trzech dołkach trochę zjadł mnie stres i tak straciłem dwa strzały. Zawiodło mnie nieco puttowanie. Greeny były bardzo szybkie, ich prędkość to codziennie 12’ 5”. Niestety, prędkość greenów na turnieju nie odpowiadała prędkości na greenie treningowym, czy podczas rundy treningowej, a nie jestem jeszcze przyzwyczajony do takich warunków. Z drugiej strony dobrze uderzałem ironami, z czego bardzo się cieszę. Ostatnio dużo nad nimi pracowałem, a dodatkowo pomogły nowe żelaza od PINGa.

Co dalej?

- Mój kolejny start na Challenge Tour już za trzy tygodnie, w czeskim Golf Resort Kaskáda, ale po drodze zagram na Pro Golf Tour, gdzie nadal zamierzam rywalizować. Myślę, że bardzo ważne jest występowanie w turniejach i ogrywanie się. Bardzo ciężko jest symulować presję turniejową na treningach. Gra w jak największej liczbie turniejów, oczywiście w ramach rozsądku, jest bardzo ważna, a rywalizacja na Pro Golf Tour może otworzyć mi drogę do uzyskania karty na Challenge Tour w przyszłym sezonie.

Wsparcie trenera

Michała trenuje Jacek Person – trener PGA Polska, znany głównie z fantastycznego komentowania turniejów golfowych w telewizji. Michał tak opisywał ich współpracę: - Z Jackiem pracuję od lipca 2013 roku, tak więc już prawie 11 lat! Jestem bardzo zadowolony z naszej współpracy. Myślę, że najlepiej działa to, że Jacek stara się wszystko bardzo upraszczać. Ja z kolei, jako osoba bardzo analityczna, mam tendencję do szukania dziury w całym. Zawsze coś jest nie tak, najmniejszy detal, cyferka na TrackManie. Jacek mnie od tego odciąga i staramy się pracować raczej nad efektami. Oczywiście, jeśli zmiany techniczne są potrzebne, to nad tym też się pochylamy. Na ten turniej przygotowywaliśmy się jak na każdy inny. Jako że Jacek zagrał parę turniejów na Challenge Tour, dał mi kilka rad, jednak najważniejsze było po prostu jego wsparcie.

Wrażenia taty

Marek Bargenda po raz pierwszy miał okazję obserwować syna na tak dużym turnieju: - Uczucie jest wspaniałe. Przede wszystkim ogromna duma z tego co osiągnął Michał, drogi, którą przeszedł, aby móc zagrać w takim turnieju, na tak pięknym i wymagającym polu. Pakując się do Hiszpanii uświadomiłem sobie, że niemal dokładnie 13 lat temu pakowałem się na pierwszy Junior Tour w Siemianowicach. 13 lat ciężkiej, systematycznej pracy, aby dojść do debiutu na turnieju Challenge Tour. I to poczucie, że warto było wraz żoną w to wszystko się zaangażować i pomóc Michałowi w jego karierze. Taki turniej, jak ten debiut w Sewilli, to dla nas swego rodzaju nagroda. Oby takich chwil było coraz więcej.

Dał radę

- Nie ukrywam, że była też mała trema i dreszczyk emocji, ale spokój Michała bardzo mi się udzielił i potem nie było już większego stresu. Jestem zaskoczony na plus, że moje pierwsze w życiu caddiowanie nie było tak trudne fizycznie, jak wszyscy mówili. Mimo wysokiej temperatury, wynoszącej ponad 35 stopni, i ciężkiej torby, przeszedłem obie rundy bez jakichkolwiek problemów i oznak zmęczenia. Być może to efekt moich codziennych treningów na siłowni i „wioślarzu” pod bacznym okiem naszego wspólnego trenera fitness - Kuby Surmacza. Wydaje mi się, że gdyby Michał przeszedł cuta i nosiłbym torbę przez wszystkie cztery rundy, nie zrobiłoby to na mnie większego wrażenia. To dobry prognostyk, bo następny turniej będzie na bardzo górzystym polu Kaskada Golf i zanosi się, że znowu będę tam caddiem Michała.

Czy debiut na Challenge Tour to spełnienie marzeń ? Raczej nie, moje marzenia sięgają znacznie wyżej i dalej. Marzenia, ale oparte na głębokiej wierze, że Michał jest na dobrej drodze i teraz potrzeba tylko cierpliwości i dalszej ciężkiej pracy, aby iść coraz wyżej i wyżej.

Triumf Hiszpana

Tak się niestety złożyło, że obaj reprezentanci Polski nie przeszli w Hiszpanii cuta. Po rundach 74 i 71 Gradiemu zabrakło jednego uderzenia. Michał z kolei notując wyniki 75 i 76 był trochę dalej od pełni debiutanckiego szczęścia. Z rezultatem -14 wygrał reprezentant gospodarzy - Joel Moscatel, pokonując jednym uderzeniem duet w składzie: zwycięzca na Challenge Tour z 2017 roku - Fin Tapio Pulkkanen i Norweg Rasmusa Neergaard-Petersen.

Kasia Nieciak