Sport

Daremne warowanie

LIGOWIEC - Bogdan Nather

Napastnik Jagiellonii Afimico Pululu w Katowicach opuszczał boisko ze spuszczoną głową. Fot. PressFocus

To zawsze miłe uczucie dla trenera, gdy jego drużyna zagra na nosie urzędującemu mistrzowi Polski. Zwłaszcza, gdy zwycięstwo nie jest wymęczone i przypadkowe, ale zasłużone. Trener beniaminka z Katowic Rafał Górak, który był dumny z postawy swoich podopiecznych, po tym sukcesie nie zachowywał się tak, jakby zdobył mistrzostwo świata, lecz zachował trzeźwy osąd. Faktem natomiast jest, że miał prawo poczuć się tak, jakby był baseballistą, który uderzając pałką piłkę posłał ją poza stadion.

Niezwykła, ze względu na swoją dramaturgię i zwroty akcji, była potyczka Cracovii z Górnikiem Zabrze. Zgadzam się ze szkoleniowcem gości Janem Urbanem, że gra jego drużyny posypała się po czerwonej kartce dla Rafała Janickiego. Tak po prawdzie, to pierwszy gol dla „Pasów” mógł trafić na jego konto zamiast Filipa Rózgi. Wiem, że narażam się kilku znajomym z redakcji, ale sędzia tego spotkania Paweł Malec nie popełnił błędów pokazując czerwone kartki Janickiemu i Kryspinowi Szcześniakowi. Obrońca nie tylko musi być twardy i zdecydowany, ale również powinien myśleć. Nawiasem mówiąc dziwię się, że drugi z wymienionych znalazł przystań w klubie ekstraklasy, bo w mojej opinii górny pułap jego możliwości to pierwsza liga.

Po raz czwarty w tym sezonie dostała kopniaka w tyłek Lechia Gdańsk. Jej trener Szymon Grabowski długo nie mógł dojść do siebie po porażce z Rakowem Częstochowa, argumentując: „Jeżeli nie powinniśmy tego meczu wygrać, to na pewno nie mieliśmy prawa go przegrać”. 

To są daremne żale 43-letniego szkoleniowca, który zdaje się nie dostrzegać, że w futbolu liczą się efekty, a nie wrażenie artystyczne. Może trener beniaminka jeszcze nie zauważył, że pali mu się grunt pod nogami, a może po prostu idzie w zaparte i robi dobrą minę do złej gry. Siak, czy owak sytuacja jego zespołu jest „podbramkowa”, bo dwóch punktów zaksięgowanych w sześciu spotkaniach nie można traktować jako sukcesu, a tym bardziej leku uspokajającego. Gdańszczanie w perspektywie mają wyjazd do Zabrza, więc widoki na znaczącą poprawę dotychczasowej zdobyczy są niewielkie. Przed laty Beata Kozidrak (to ta z zespołu „Bajm”) w piosence „O Tobie” śpiewała: „Ile jesteś wart, kto Twoją cenę zna, Ile jesteś wart, z kim o swe życie grasz?”. No właśnie, z kim gra o swoje życie (posadę) trener Grabowski? Jeżeli na siłę chce błyszczeć, to powinien posypać się brokatem.

Nie zazdroszczę trenerowi Jagiellonii Białystok, Adrianowi Siemieńcowi. Porażka w Katowicach na Bukowej była piątym meczem z rzędu (dwa w lidze, trzy w europejskich pucharach), w którym jego podopieczni zostali z pustymi rękami. Trochę to przypomina warowanie drapieżnika przy wodopoju, gdy w tym czasie inny łowca już spłoszył grubą zwierzynę. Szansę na zmazanie tej plamy mistrzowie Polski będą mieli dopiero 1 września, gdy podejmą na własnym stadionie Widzewa Łódź, bo w przypadku potyczki z Ajaxem Amsterdam liczę co najwyżej na honorową porażkę. Trener Siemieniec po porażce w stolicy Górnego Śląska przytomnie zauważył: „Musimy jako drużyna przetrwać ten gorszy okres”. Nic dodać, nic ująć.