Dalej trzeba ciężko pracować
Górnik Zabrze wygrał „Silesia Handball Cup”, którego był organizatorem.
W niedzielnym finale turnieju w hali „Pogoń” zabrzanie pokonali HCB Karvina 29:28. Emocji w tym meczu nie brakowało, gdyż przez jego większą część na prowadzeniu - nawet 5 bramkami - była ekipa z Czech. Skuteczny zryw w końcówce i świetna postawa Kacpra Ligarzewskiego w bramce zdecydowały o minimalnym zwycięstwie „górników”. - Niedziela jest sympatyczna, ale od poniedziałku wracamy do ciężkiej pracy - zapowiedział „Ligacz”. - Jesteśmy w okresie przygotowawczym i wyniki sparingów nie są najważniejsze, ale cieszymy się ze zwycięstwa w turnieju, a także z tego, że walczyliśmy do końca i nie odnieśliśmy kontuzji.
W sobotę gospodarze męczyli się z czeskimi „Żubrami”, awansując do finału dopiero po rzutach karnych. W nich kluczowe role odegrali bramkarze, popisując się świetnymi interwencjami, ale z tej wojny nerwów zwycięsko wyszedł brązowy medalista Orlen Superligi. Można zatem zaryzykować stwierdzenie, że bramka będzie bardzo silnym punktem Górnika. - Mam taką nadzieję - uśmiecha się Ligarzewski. - Razem z Piotrkiem Wyszomirskim mieliśmy dobry poprzedni sezon i wierzę, że kolejny również taki będzie. Ciężko pracujemy, robimy swoje i we trójkę - bo jest jeszcze z nami Bartosz Szczepanik - mamy bardzo dobre relacje, co nas napędza.
Zabrzanie mieli powody do zadowolenia także z faktu, że MVP turnieju został Dan Emil Racotea, a najlepszym bramkarzem naturalnie Ligarzewski. - Dostałem nagrodę, jednak w sobotę nie zagrałem najlepiej - przyznaje 23-letni golkiper. - W finale prezentowałem się przyzwoicie, ale w lepszej grze pomogli mi koledzy, dzięki czemu odbiłem więcej piłek. Zawsze w okresie przygotowawczym wolę spisywać się słabo, bo wtedy w lidze idzie mi lepiej - kończy z uśmiechem bramkarz Górnika.
Wyniki turnieju: HCB Karvina - Energa Wybrzeże Gdańsk 32:27, Górnik Zabrze - HC ROBE Zubri 32:32 (karne 3:2), o 3. miejsce: Wybrzeże - Zubri 38:26, finał: Górnik - Karvina 29:28.
(ZC)
Dobre, mocne granie
Rozmowa z Tomaszem Strząbałą, trenerem Górnika
Jak pan ocenia zwycięski turniej?
- To było dobre, mocne granie. Na tym etapie przygotowań trudno jednak było oczekiwać wielkiej finezji. W okresie, gdy fizycznie mocno i dużo pracujemy, trzeba grać prosto i konsekwentnie, a nie szukać innych rozwiązań. Karwina jest na zupełnie innym etapie przygotowań. Już za dwa tygodnie czeka ją megaważny dwumecz z bośniackim RK Izvidac w eliminacjach Ligi Europejskiej. Czesi są w innej dyspozycji niż my, dlatego - w kontekście naszego sobotniego występu, z którego nie do końca jesteśmy zadowoleni - to zwycięstwo cieszy.
Przez 50 minut finałowego spotkania goniliście wynik, ale za to z powodzeniem.
- Zawsze w piłce ręcznej gra się do końca. Czyli 60 minut, a nie krócej.
Czego Górnikowi jeszcze brakuje? Nad czym musicie popracować?
- Z etapu treningów siłowych i biegowych dopiero wchodzimy na zajęcia w hali. Teraz więcej będziemy pracować z piłkami oraz nad taktyką, żebyśmy wiedzieli, co mamy robić podczas meczów. Siłownię odpuszczamy, w ten weekend pojedziemy na turniej do Brna, gdzie będziemy chcieli zagrać jeszcze lepiej.
Przygotowujecie się równocześnie pod kątem europejskich pucharów?
- Nie, pod ligę, ale zawsze trzeba grać z rywalami z zagranicy, żeby poznawać inne style, a nie tylko z polskimi zespołami, z którymi się doskonale znamy. W takich turniejach musimy grać inaczej. W Brnie będą siódemki z Austrii, Czech, które zwłaszcza u siebie są bardzo niewygodne. Dziewięciu na siedmiu nie jest tak łatwo grać (śmiech).
Na koniec pytanie o igrzyska olimpijskie. Jest pan zaskoczony rozstrzygnięciami?
- Nie powinno być aż takiej różnicy w finale, bo zespoły powinny grać dłużej na równo, a tymczasem Duńczycy pokonali Niemców 39:26 i całkowicie zdominowali turniej. Niemcy zaszli jednak bardzo daleko i brawo im za to. Mają mocą ligę. Zawodnicy grają z najlepszymi. Trener Alfred Gislason miał już rezygnować, ale został, więc jego autorytet i fachowość pozwoliła ponownie zbudować bardzo silną reprezentację. Dużo bardziej wyrównany był mecz o brązowy medal. Słoweńcy mieli szanse, ale ich nie wykorzystali, więc te najważniejsze bramki zdobyli w końcówce bardzo doświadczeni Hiszpanie.
Rozmawiał Zbigniew Cieńciała
Fot. Mateusz Sobczak/PressFocus