Henryk Kasperczak z niejednego pieca jadł chleb, trenując kilka afrykańskich reprezentacji. Fot. Mor Fall/Senegal


Dalej chcą Kasperczaka! 

Były reprezentant Polski Henryk Kasperczak nadal ma wzięcie na Czarnym Kontynencie. 


AFRYKA

Za niewiele ponad tydzień na sześciu stadionach Wybrzeża Kości Słoniowej rozpocznie się 34. Puchar Narodów. To największa sportowa impreza w Afryce, która co dwa lata nie tylko tam wzbudza ogromne emocje. Turniej miał być rozegrany w 2023 roku, ale z powodu koronawirusa odwlekł się w czasie.


Kawałek ziemi w Bamako

Po raz trzeci w historii w turnieju o mistrzostwo Afryki zagrają 24 reprezentacje. Przed dwoma laty triumfował Senegal, który w finale rzutami karnymi pokonał Egipt. Było to spełnienie marzeń dla kibiców z kraju Afryki Zachodniej, który tytuł – po wielu latach starań – zdobył po raz pierwszy. Kapitan „Lwów Terangi”, słynny Sadio Mane, podkreślał wtedy, że ważniejsze jest dla niego mistrzostwo kontynentu niż jakikolwiek inny tytuł, z sukcesem na mistrzostwach świata włącznie.  

W turnieju rozgrywanym od 1957 roku – zanim więc zaczęto rozgrywać mistrzostwa Europy – sukcesami może poszczycić się były reprezentant Polski, a potem znakomity szkoleniowiec [Henryk Kasperczak]. Prawie 30 lat temu został trenerem reprezentacji Wybrzeża Kości Słoniowej, gdzie już 13 stycznia zacznie się turniej. Ze „Słoniami” w turnieju rozegranym w 1994 roku na tunezyjskich boiskach skończył na 3. miejscu. Potem było jeszcze lepiej. W 1996 na imprezie rozegranej na południowoafrykańskich stadionach prowadzona przez „Henriego” reprezentacja Tunezji dotarła aż do finału, gdzie jednak nie sprostała gospodarzom, przegrywając mecz o złoto na stadionie w Johannesburgu 0:2.

Potem było jeszcze 4. miejsce z mało docenianą reprezentacją Mali na Pucharze Narodów rozgrywanym w tym kraju w 2002 roku. Kasperczak wprowadzał wtedy do gry młode, jak się potem okazało wielkie gwiazdy światowego futbolu – 20-letniego Mahamadou Diarrę (potem Real Madryt) czy o dwa lata starszego Seydou Keitę (potem Barcelona). Za ten sukces obdarowany został w stolicy Mali Bamako… kawałkiem ziemi!


Wymagająca praca

Polski szkoleniowiec ze swoimi drużynami rekordowe siedem razy uczestniczył w finałach Africa Cup of Nations i w tym względzie nikt z ludzi urodzonych nad Wisłą nie może się oczywiście z nim równać. Mało tego, ze świecą szukać szkoleniowców lepszych w tym względzie od Kasperczaka. Rekordzistą jest Francuz Claude Le Roy, który jako szkoleniowiec w PNA uczestniczył 9 razy.  

Jak się okazuje, mimo 77 lat „Henri” dalej ma wzięcie. Są federacje zainteresowane jego zatrudnieniem! – Mam oferty, ale odmawiam. Wiem, jak to jest w takiej pracy. Trzeba być wiele czasu na miejscu. Oglądać mecze, rozmawiać z zawodnikami, jeździć z miejsca na miejsce. To praca interesująca, ale ostatnio miałem kłopoty zdrowotne. W moim wieku muszę dać sobie spokój. Dalej jednak pamiętają o mnie i to na pewno jest miłe – mówi „Sportowi” Henryk Kasperczak.    

W czerwcu zeszłego roku trener uległ poważnemu wypadkowi, złamał kość udową. Przez długi czas był unieruchomiony. Teraz na szczęście wszystko jest już w porządku, ale do trenerskiej pracy legenda nie tylko polskiej piłki już raczej nie wróci. Nie znaczy to jednak, że nie trzyma ręki na pulsie. Pytany o faworyta zaczynającej się w przyszłą sobotę imprezy trener Kasperczak wskazuje na gospodarzy. Także dlatego, że selekcjonerem WKS jest jego były współpracownik z Montpellier, Jean-Louis Gasset. 

– Mogę mu tylko życzyć, żeby zdobył mistrzostwo Afryki. To trener wysokiej klasy. Wiele zrobił dla piłki. Był asystentem przy reprezentacji Francji, przy Laurencie Blancu. Zrobił karierę, dobrze się o nim mówił i życzę mu wszystkiego najlepszego! Oby udało mu się wygrać – zaznacza „Henri”.

Michał Zichlarz