Dąbrowski postęp
Posumowanie sezonu zasadniczego
ORLEN BASKET LIGA - WIELKIE EMOCJE
Dąbrowski postęp
MKS zdobył dużo więcej punktów niż przed rokiem i w Dąbrowie Górniczej są powody do radości
Mecz kolejki rozegrano w Sopocie. Trefl, który już wcześniej miał pewne drugie miejsce, podejmował mistrza kraju Kinga Szczecin. Goście wywieźli komplet punktów. - Po raz pierwszy zmierzyliśmy się z Kingiem, który wreszcie zagrał w pełnym składzie. Jeśli jednak chcesz wygrać ze szczecińskim zespołem, a mieliśmy przecież taką szansę, nie możesz pozwolić sobie na stratę aż 98 punktów. Wiem, że rywale mają bardzo dobrą ofensywę, czołową w lidze i zdobywanie punktów przychodzi im łatwo, jednak mnóstwo celnych rzutów oddali w sytuacjach, które indywidualnie obciążają naszych graczy – ocenił trener gospodarzy Żan Tabak. Dzięki temu zwycięstwu zawodnicy Kinga zapewnili sobie czwartą lokatę przed play offem. - Wiedzieliśmy jaki jest ciężar gatunkowy tego meczu i za wszelką cenę, nie licząc na jakieś matematyczne układy, chcieliśmy wygrać. Zależało nam, aby fazę pucharową rozpocząć u siebie. Trochę zawaliliśmy poprzednie spotkanie w Toruniu i dzisiaj mieliśmy nóż na gardle, ale kiedy moja drużyna ma nóż na gardle, to naprawdę nie gra źle - powiedział Arkadiusz Miłoszewski, trener Kinga.
Derby województwa śląskiego w Gliwicach zgromadziły komplet widzów. Zadowoleni wychodzili tylko fani drużyny z Dąbrowy Górniczej. MKS wygrał blisko 40 punktami i awansował do play offu. Na pomeczowej konferencji trener Boris Balibrea podziękował wszystkim, którzy są w cieniu, a bez których niemożliwy byłby końcowy sukces zespołu: trenerom, pracownikom obsługi medialnej, działowi marketingu. - Bez was to wszystko by się nie udało. Ludzie wiedzą kim jest Garcia, Carvacho, niektórzy nawet kojarzą trenera Balibreę. Ja chcę podziękować tym wszystkim za kurtyną - powiedział kataloński szkoleniowiec. W MKS-ie radość z awansu jest ogromna. Wypalił plan, by zaufać trenerowi Balibrei, który od podstaw zbudował swój projekt. Postęp sportowy w Dąbrowie Górniczej jest bardzo duży. Przypomnijmy, że poprzedni sezon MKS zakończył na 11. pozycji, a rok wcześniej był 14.
Jednym z pozytywnych bohaterów ostatniej kolejki był Marcin Nowakowski z Muszynianki Domelo Sokoła Łańcut, który w wyjazdowym spotkaniu z WKS-em Śląsk Wrocław zanotował triple-double! Rozegrał pełne 40 minut - zdobył 12 pkt, miał 11 asyst i 10 zbiórek. Jest dopiero czwartym Polakiem w historii, któremu udała się ta sztuka - wcześniej dokonali tego Marek Łukomski (obecny trener Nowakowskiego w Łańcucie), Paweł Wiekiera oraz Marcel Ponitka. – Cieszy to, że zakończyliśmy sezon miłym akcentem, choć wiem, że jest to małe pocieszenie dla ludzi. Fajnie, że Marcin taką klamrą zamknął trzy lata występów w Sokole, od zdobycia tytułu MVP finałów w pierwszej lidze przez dwa sezony w ekstraklasie, gdzie był nam bardzo pomocny, aż do tego triple-double. Marcin jako kapitan na pewno chodzi z podniesioną głową. Szanujemy to, co robił dla klubu, dla drużyny, miło było z nim współpracować – stwierdził trener Marek Łukomski. Zespół z Łańcuta opuścił ekstraklasę. Na ostatni mecz we Wrocławiu trener miał problem, by skompletować pełny skład. Ostatecznie przeciw Śląskowi grało tylko... sześciu zawodników Sokoła. – Nasza rotacja z różnych względów był skrócona, a ten występ był właśnie takim podsumowaniem naszych problemów - dodał trener Łukomski.
Największe rozczarowanie w ostatniej kolejce przeżyli kibice z Lublina. Start przez większość sezonu był uważany za pewniaka do play offu. Tymczasem po porażce w ostatniej kolejce lublinianie spadli na 9. miejsce i zakończyli rozgrywki. - To był oczywiście ważny mecz, ale wcześniej też mieliśmy kilka szans. Kilka spotkań po drodze, które zdecydowały, że na koniec uzbieraliśmy 16 zwycięstw, a nie 17 – komentował trener Artur Gronek. - Szkoda, że przez 28 kolejek jesteśmy w siódemce, a na koniec okazuje się, że nie osiągamy celu, który postawiliśmy sobie pierwszego dnia naszej pracy. Nie ujmując nic nikomu, to chyba najlepsza szatnia, z jaką do tej pory pracowałem. Żałuję, że nie możemy grać dalej i zawodnicy nie będą mogli pokazać jeszcze więcej dobrego basketu i charakteru. Naprawdę mają i umiejętności, i przez te dziesięć miesięcy zostawili dużo serca – podkreślał szkoleniowiec Startu.
Spore zamieszanie mogło powstać w głowach wielu kibiców, gdy zaraz po zakończonej kolejce PLK na swojej oficjalnej stronie przedstawiła końcową tabelę sezonu zasadniczego. Na pozycji lidera pojawiła się... Stal Ostrów Wielkopolski, przed Kingiem Szczecin i Czarnymi Słupsk (!). Anwil w tej klasyfikacji skończył na miejscu 11., a Trefl Sopot dwie pozycje niżej. Na ostatnim miejscu, spadkowym umieszczono GTK Gliwice. Dopiero po kilku godzinach błąd skorygowano...
Ćwierćfinały play offu zapowiadają się ekscytująco. Właściwie w każdej parze może dojść do skrajnych rozstrzygnięć, niespodzianek raczej nie zabraknie, bo rozstawione kluby mają równie mocnych i nieprzewidywalnych przeciwników. Rozpędzona Legia (skończyła sezon serią wygranych) stanie przed szansą zdetronizowania mistrza Polski ze Szczecina. Bardzo ciekawie zapowiada się pojedynek Stali Ostrów ze Śląskiem Wrocław. Wicemistrzowie kraju w ostatniej chwili zapewnili sobie miejsce w ósemce, ale czy uda im się dotrzeć do półfinału? Anwil zmierzy się z nieobliczalną drużyną ze Stargardu i tu też nie można być pewnym... niczego. Teoretycznie łatwiejsze zadanie ma Trefl, ale przecież MKS w tym sezonie zaskakiwał niejednego faworyta. Pierwsze mecze już 2 i 3 maja.
(pp)