Czyżby to był „ten” turniej dla Novaka Djokovicia?
Serb ma w kolekcji 99 tytułów w zawodowych imprezach, ale na triumf nr 100 czeka już od półtora roku.
Na razie - przynajmniej do wtorku - Novak Djoković grał w Miami koncertowo. Fot. PAP/EPA
Nie licząc paryskiego turnieju olimpijskiego, w którym niespełna 38-letni Novak Djoković sięgnął po upragnione złoto, po raz ostatni puchar wznosił w górę prawie półtora roku temu - była połowa listopada 2023 i kończący tamten sezon ATP Finals w Turynie.
Aż 6 z 99 tytułów rekordzista pod względem prowadzenia w światowym rankingu (428 tygodni) zdobywał w ATP Masters 1000 na twardych kortach w Miami, ale na Florydę wrócił w tym roku dopiero po sześciu latach, po raz ostatni świętował lat temu dziewięć. I kto wie, czy nie po to, by ustrzelić „setkę”. A kiedy tego nie dokonać, jak w czasie, gdy za naruszenie przepisów antydopingowych „odpoczywa” najlepszy tenisista świata Jannik Sinner?
Serena mówi „dobrze”
Rozstawiony z numerem 4. „Djoko” pokonał już trzech rywali, a biorąc pod uwagę, że w poprzednich dwóch turniejach - w Doha i w Indian Wells - odpadał w premierowych potyczkach, to całkiem obiecujący prognostyk. We wtorek Serb odprawił włoskiego tenisistę Lorenzo Musettiego 6:2, 6:2, a mecz przyciągnął na trybuny m.in. byłe tenisowe gwiazdy Serenę Williams i Juana Martina de Potro. - Byłem oszołomiony, gdy ich zobaczyłem. Dawno się nie widzieliśmy, to było naprawdę sympatyczne - zaznaczył „Nole”, który tryskał humorem po pewnej wygranej.
- Po jednym z uderzeń z końcowej linii, zwróciłem się do Sereny z pytaniem, czy było w porządku. Odparła: „tak, było dobrze”. No, jeśli Serena tak powiedziała, to znaczy, że spełniało wszelkie możliwe standardy i mogę być z siebie zadowolony - z uśmiechem dodał serbski tenisista, który poprawił bilans z 16. w świecie Musettim na 8-1.
Taki miły ten Andy
Od końca ubiegłego roku trenerem 24-krotnego mistrza Wielkiego Szlema jest jego były wielki rywal Andy Murray i pomimo braku jak dotąd wspólnych sukcesów na razie wygląda na to, że Szkot cieszy się nieograniczonym zaufaniem „Nole”. Djoković podkreśla wręcz, jak jest wdzięczny, że ma Murraya na pokładzie.
- Dzieliliśmy tę samą scenę przez bardzo długi czas, znamy się od 20-25 lat, od czasów juniorskich - stwierdził „Djoko” w wywiadzie dla Sky Sports. - To wciąż surrealistyczne, że jeden z moich największych rywali jest moim trenerem, uderza pięścią i skacze w boksie. Zawsze miałem ogromny szacunek dla Andy'ego, jako zawodnika, ale teraz jeszcze bardziej cenię go jako osobę. To taki miły facet i jestem naprawdę wdzięczny, że zależy mu na tym, abym dobrze radził sobie na korcie. Czasami szczypię się i zadaję sobie pytanie „czy to się dzieje naprawdę? Czy to sen?”, ale jest świetnie. Staramy się jak najlepiej wykorzystać relację zawodnika i trenera, a także spędzić razem trochę czasu. Byliśmy w Miami prawie tydzień przed rozpoczęciem turnieju, zagraliśmy trochę w golfa, zjedliśmy razem kilka kolacji i dobrze się bawimy - dodał Serb.
Trzy kroki do spełnienia
Do długo wyczekiwanego tytułu nr 100 pozostały „Djoko” jeszcze trzy kroki; w nocy polskiego czasu w ćwierćfinale rywalizować miał z Amerykaninem Sebastianem Kordą (nr 24.), który wyeliminował ulubieńca kibiców, francuskiego weterana Gaela Monfilsa 6:4, 2:6, 6:4.
W najlepszej ósemce zawodów zameldowali się też m.in. grający z „trójką” Amerykanin Taylor Fritz oraz ubiegłoroczny finalista, Bułgar Grigor Dimitrow. We wtorek w 1/8 finału odpadli rozstawiony z numerem 5. Norweg Casper Ruud, który przegrał Argentyńczykiem Francisco Cerundolo (26.) 4:6, 2:6, oraz Australijczyk Alex de Minaur (10.) po porażce z Włochem Matteo Berrettinim (29.) 3:6, 6:7 (7-9).
Tuż przed pierwszym meczem z udziału w turnieju z powodu kontuzji pleców wycofał się Hubert Hurkacz, triumfator z 2021 roku.
(t)