Hokeiści obu GKS-ów - z Katowic i Tychów - są typowani przez fachowców jako finaliści mistrzostw Polski. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus


Czytelny układ

Czy bogacze nadal będą rządzić ligą, a biedniejszym pozostanie liczyć na niespodzianki?

 

Na miejsce w play offie pracuje się przez cały sezon zasadniczy i dla mnie nie ma żadnej wątpliwości, kto z kim powinien się spotkać w ćwierćfinale - to słowa trenera obrońców tytułu mistrzowskiego i jednocześnie zwycięzcy pierwszej części rozgrywek, Jacka Płachty i... gorący przeciwnik losowania tej rundy. Już od kilkunastu dni nie miał wątpliwości, z kim GKS Katowice zmierzy się w ćwierćfinale - z Zagłębiem Sosnowiec.

 

Nieoczekiwane karne

W ostatniej kolejce katowiczanie nie mieli kłopotów ze zdobyciem punktów z rozbitą ekipą z Sanoka. Natomiast Zagłębie wygrało z mocno przemeblowanym GKS-em Tychy 3:2 po karnych. Taki sam wynik zanotowano w Nowym Targu, gdzie „Szarotki” okazały lepsze od JKH GKS-u Jastrzębie. Tyszan i jastrzębian w tych potyczkach obowiązywała zasada: grać ostrożnie, by przypadkiem nie „złapać” kontuzji. Hokeistom Energi Toruń w meczu z Re-Plastem Unią Oświęcim zależało na komplecie punktów - tak też się stało. Energa wygrała 5:2 i zajęła 5. miejsce, które może być pomocne podczas rozmów z potencjalnymi sponsorami przed kolejnym sezonem. Układ tabeli jest czytelny, ale pary ćwierćfinałowe już nie były takie oczywiste.

W ostatnich dwóch sezonach czołowe zespoły wybierały rywali na podstawie miejsc. Tym jednak razem zerwano z tradycją - trenerzy Re-Plastu Unii doszli do wniosku, że już w 1. rundzie warto się zmierzyć w derbach Małopolski z Comarch Cracovią. To duże wyzwanie, bo „Pasy” są zespołem nieobliczalnym. Pozostałe pary: GKS Katowice - Zagłębie, GKS Tychy - PZU Podhale i JKH GKS Jastrzębie - Energa nie mogą być żadnym zaskoczeniem.

 

 

Koalicja skandynawska

Rodzime kluby - z wiadomych względów - od dwóch lat nie angażują już rosyjskich „emerytów”, którzy zjeżdżali licznie, ale mieli niewielki wpływ na wzrost poziomu. Teraz angażuje się Finów oraz Szwedów, często młodych, traktujących naszą ligę jako odskocznię do dalszej kariery w silniejszych ligach. Dobre wyszkolenie techniczne, przygotowanie fizyczne oraz dyscyplina taktyczna sprawiają, że z przyjemnością się patrzy na ich grę. Właśnie dzięki nim mówi się o rozgrywkach w zupełnie innym, niż w przeszłości, tonie. A ponadto z czterema drużynami pracują fińscy szkoleniowcy, więc nasi rodzimi asystenci mają okazję poznać nowy styl pracy, podnosząc swoje kwalifikacje.

 

1. GKS Katowice - zbilansowany

GKS Katowice jest dobrze zbilansowany - to zasługa Rocha Bogłowskiego, dyrektora sportowego oraz trenera Jacka Płachty i jego współpracowników, którzy skrzętnie analizują za i przeciw nim podpiszą kontrakt z kandydatem do gry. Zmiany w składzie były niewielkie, a mimo to zespół zyskał na jakości. Przełożyło się to na udany start. 19 meczów punktowych z rzędu musi robić wrażenie. GieKSa od początku znajdowała się na czele tabeli i nie oddała go do końca. Nie obyło się bez drobnych zawirowań, bo na finiszu rozgrywek z funkcji kapitana zrezygnował Grzegorz Pasiut i w zespole solidnie zgrzytnęło. Sam zainteresowany taktownie o tej sprawie milczy i przekonuje, że nie miało to wpływu na postawę drużyny. A ponadto trzeba pamiętać, że hokeiści GKS-u całkiem udanie grali w Pucharze Kontynentalnym, przy czym harmonogram meczów ich nie rozpieszczał. Albo grali awansem, albo odrabiali zaległości... Minusy? Przegrana w Superpucharze Polski i odpadnięcie w półfinale Pucharu Polski - tego katowiczanie nie potrafią sobie wybaczyć.     

 

2. Re-Plast Unia - z kołem zamachowym

O tym, jaką siłę stanowi kolonia skandynawska, przekonujemy się na przykładzie zespołu z Oświęcimia. Szwedzki bramkarz Linus Lundin, jego rodacy Carl Ackered i Daniel Olsson Trkulja oraz Finowie Jonas Uimonen, Ville Heikkinen, Henry Karalainen i Erik Ahopelto byli siłą napędową ekipy trenera Nika Zupancicia. Oczywiście, byli wspierani przez kapitana Krystiana Dziubińskiego oraz jego kolegów. Postawą zadziwia Sebastian Kowalówka, jeden z weteranów zespołu. Potrafi z każdego powierzonego zadania odpowiednio się wywiązać. Grał w niższych formacjach, ale również w specjalnych, bo dysponuje odpowiednim przeglądem sytuacji. Mija 20 lat od ostatniego złotego medalu Unii i trudno się dziwić, że wszyscy marzą, by zespół zameldował się w finale. Na jej drodze, być może, stanie odwieczny rywal zza miedzy - GKS Tychy....

 

3. GKS Tychy - skrupulatność

W klubie, jak nakazuje tradycja, od czasu do czasu dochodzi do solidnego tąpnięcia. W połowie października 2023 r. trenera Andreja Sidorenkę zastąpił Pekka Tirkkonen i nie była to zaskakująca decyzja, bo od dłuższego czasu zawodnicy narzekali na metody oraz taktykę tego pierwszego. 55-letni Pekka Tirkkonen okazał się szczęściarzem, bo w jego pierwszym meczu zespół wygrał Superpuchar Polski z GKS-em Katowice 4:3. Tyszanie z meczu na mecz zmieniali styl gry na bardziej ofensywny. Mają spore możliwości, ale w trakcie sezonu regularnego nie pokazali ich w pełni. Niemniej GKS Tychy, zdaniem wielu fachowców, uchodzi za głównego kandydata do złota. Cieszy, że w tym zespole główne role odgrywają nasi reprezentanci kraju.

 

4. JKH GKS Jastrzębie - wolny rozruch

Gdyby hokeiści JKH GKS-u grali tak od początku, jak od czwartej rundy, wówczas nie mieliby 21 pkt straty do lidera z Katowic. To zadziwiająca historia, bowiem po raz drugi z rzędu zespół trenera Roberta Kalabera zaczyna sezon w kiepskim stylu i dopiero w drugiej jego części gra na odpowiednim poziomie. A co najważniejsze - skutecznie. Maciej Urbanowicz, kapitan jastrzębskiej ferajny, przekonuje, że zespołu nie tworzy się jednym kliknięciem. Kalaberowi należą się słowa uznania, że obdarzył zaufaniem zdolnego bramkarza Macieja Miarkę, który poczynił postępy i w przyszłości może być golkiperem nr 1 reprezentacji.

 

8. Zagłębie - postęp, ale...

Nowe lodowisko, istotne zmiany w składzie, a mimo wszystko po raz drugi z rzędu Zagłębie zajmuje 8. miejsce; tym razem pod kierunkiem trenera Piotra Sarnika. Gra zespołu, podobnie jak w poprzednim sezonie, była lepsza niż wyniki. Zespół, ze względu na zasoby budżetowe, został utworzony na potrzeby ligowe. Dwie mocne formacje, trzecia do gry i... czwarta. To wystarczyło na równorzędną grę oraz zwycięstwa nad tercetem słabszych drużyn - z Krakowa, Torunia i Nowego Targu. Ale by znaleźć się wyżej w tabeli, potrzebne były punkty z mocarzami ligi, a tych zabrakło. Inna sprawa, że z kilku punktów sosnowiczanie zostali „okradzeni” przez sędziów. A co Zagłębiu po przeprosinach, skoro ich zabrakło w końcowym rozrachunku do wyższej lokaty.

 

6-9. mieszanina

Zespoły Energi, Comarchu Cracovii oraz PZU Podhala były tworzone w dużym chaosie oraz niepewności związanej z budżetami. Dla przykładu kibicom „Szarotek” wydawało się, że przyjście Patryka Wronki oraz Damiana Kapicy załatwi wszystkie bolączki oraz wyższe miejsce w pierwszej części rozgrywek. Nic z tego! Podhale ostatecznie wylądowało na 7. miejscu. Z kolei zespół z Torunia miał przebłyski dobrej gry i potrafił wygrywać z najlepszymi. Również Cracovia ma większe możliwości niż te, które prezentowała do tej pory. Zespół z Sanoka, „sklecony” w ostatniej chwili i z budżetem poniżej (2 mln), jaki obowiązuje w regulaminie rozgrywek, był „skazany” na ostatnie miejsce. Teraz jego losy zależą w dużej mierze od wyborów samorządowych, bo bez wsparcia miasta zapewne zniknie z THL.

Bogacze, jak do tej pory, rządzili w lidze, biedniejszym pozostaje liczyć na niespodzianki. Tempo drugiej części będzie szybkie, oby tylko jakość meczów przyniosła nam zadowolenie.


Włodzimierz Sowiński

 

22

GOLE

uzyskali Patryk Krężołek (Zagłebie) oraz Daniel Olsson Trkulja (Unia) - zostali najskuteczniejszymi strzelcami w tej części sezonu.


37

ZWYCIĘSTW,

w tym 7 po regulaminowym czasie, odnieśli hokeiści GKS-u Katowice. 28 wygranych miała Unia, zaś 27 GKS Tychy. Tylko 4 zanotował zespół z Sanoka.


56

PUNKTÓW

w klasyfikacji kanadyjskiej zdobył Patryk Wronka (19+37), wyprzedzając Olssona Trkulję - 47 (22+25) oraz Alana Łyszczarczyka (GKS Tychy) - 45 (11+34). Ten ostatni z powodu kontuzji wystąpił jedynie w 29 spotkaniach.


92

BRAMEK

stracili tyszanie, którzy mieli najlepszy blok defensywny w pierwszej części rozgrywek. O 8 goli więcej straciła GieKSa i o 16 Unia. 


164

GOLI

zdobyła Unia, dysponując najlepszą ofensywą, o 9 goli mniej zdobył katowicki GKS, zaś o 14 JKH GKS.