Czyściec w niebie
Do krainy mlekiem i miodem płynącej ktoś zimą podłączył rurociąg z dziegciem, który płynie coraz szybciej.
Zawodnicy Wieczystej stracili pewność siebie i notują rozczarowujące wyniki. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus
Tylko zwycięstwo w Bytomiu przedłuży nadzieje Wieczystej na bezpośrednią promocję na zaplecze ekstraklasy. Żółto-czarnym nie udało się odbić pod wodzą asystenta zwolnionego Sławomira Peszki, Rafała Jędrszczyka. Wystarczającym impulsem nie był także powrót Przemysława Cecherza. Stawką jutrzejszej gry mogą być nie tylko 3 punkty. Kolejne niepowodzenie może tylko pogorszyć nastroje w drużynie, która dla przychodzących zawodników z CV zawstydzającym większość drugoligowych rywali, jawiła się jako raj. Wiosną niebo zmieniło się w czyściec, ale jest jeszcze niższy stopień - piekło, którego nikt nie zakładał. I w którym jeszcze trudniej będzie się im odnaleźć.
Nerwowa atmosfera
Zawodnikom nie idzie, a kibicom przyzwyczajonym do pewnych, często wysokich wygranych, zaczynają puszczać nerwy. Po porażce z Wisłą Puławy doszło do pyskówki części fanów z Pawłem Łysiakiem, który strzelił dla gospodarzy jedynego gola. - Mamy ogromny problem chyba w każdym elemencie piłkarskim, w jakości, szybkości, taktyce. Czasu na poprawę jest mało, ale jakoś trzeba zareagować, zdiagnozować, co można szybko poprawić. Już pierwszego dnia wiedziałem, że nie będzie to łatwe, a mecz dał pełny obraz. Niepokoi, że przegrywaliśmy wszystkie pojedynki biegowe. To jest straszne. Mnóstwo było błędów indywidualnych, technicznych. Nie pamiętam dobrej jakościowo, celnej wrzutki. Liczba dośrodkowań była zatrważająco mała. Nie miałem ośmiu zawodników, a widzę, że następni cierpią na kontuzje mięśniowe - mówił Cecherz po przegranej z Wisłą.
Wszystko do poprawy
Ten mecz w TVP Sport współkomentował Krystian Pieczara, były piłkarz, obecnie trener przygotowania motorycznego. Jego zdaniem Wieczysta ma problem z mentalnością, a to przekłada się na kolejne kłopoty. - Nie są pewni swoich umiejętności, nie są w stanie wygrywać pojedynków. Problem jest w głowie - nakręciła się ogromna spirala oczekiwań i bardzo dobrzy zawodnicy mogą sobie nie radzić nawet na takim szczeblu. W poprzednich rundach zespoły były tłamszone przez Wieczystą, bo każdy wiedział, co dokładnie ma robić. Wyglądali dobrze jako maszyna, a ostatnio to zaczęło uciekać. Mecz z Wisłą potwierdził, że coś nie gra w całej strukturze, trudno powiedzieć, że ktokolwiek zagrał na poziomie swoich umiejętności. Przyszedł nowy trener, ale zbyt wiele się nie zmieniło. Był chaos, nie do końca podobał mi się pomysł gry bezpośredniej, bo lwia część zespołu ma predyspozycje do gry kombinacyjnej - mówi były napastnik, który zanotował niemal 150 spotkań na poziomie 2. ligi.
Mecz na przełamanie
Choć Żółto-czarni od lat mają dużą przewagę nad rywalami, nie zawsze szło im gładko. W szybszym awansie do 4. ligi przeszkodziła im pandemia, która doprowadziła do wcześniejszego zakończenia sezon. Poziom wyżej też spędzili rok dłużej niż zakładał możny sponsor Wojciech Kwiecień. Pieczara podziela nasze zdanie, że stawką spotkania w Bytomiu są nie tylko punkty. - Często się mówi, że jak się przełamywać, to z zespołem, który teraz jest w lepszej dyspozycji. To doskonały moment na wygraną, nawet w brzydkim stylu, by podnieść się z kolan. Jeżeli nie uda się zdobyć trzech punktów, ale rozegrają spotkanie, które będzie przypominało te z pierwszej rundy, to na tym też można coś więcej budować na przyszłość. Sukcesy bardzo często rodzą się w bólach, a to, jak się przejdzie przez kryzys, może zaprocentować w przyszłości. Nie mam jednak wątpliwości, że Polonia dziś lepiej funkcjonuje i poprzeczka będzie zawieszona wysoko -podkreśla Pieczara.
Michał Knura