Trener Mariusz Rumak nie ma w Poznaniu najwyższych notowań. Fot. PressFocus


Czy to był armagedon?

Po Mariuszu Rumaku widać, że chyba przestał już wierzyć w mistrzostwo dla Lecha, choć sytuacja w tabeli nadal jest otwarta.


Kiedy „Kolejorz” w pełni zasłużenie przegrał na Stadionie Śląskim z Ruchem, trener Mariusz Rumak przyszedł na konferencję prasową wyraźnie zrezygnowany. Owszem, chwilę wcześniej kompromitację w Krakowie przeżył Górnik Zabrze, ale ci wyżej notowani kandydaci do mistrzostwa swoje spotkania mieli przed sobą.


Żenujące punktowanie

- Matematycznie jeszcze mamy szanse na tytuł, ale jeśli ktoś jest realistą, to z przodu musiałby się wydarzyć chyba jakiś armagedon - powiedział szkoleniowiec Lecha i... coś w ten deseń się stało. Przegrały Jagiellonia, Legia i Raków. Poznaniacy spadli tylko na 3. miejsce, dając się wyprzedzić Śląskowi, który - razem z Pogonią - jako jedyny nie dał ciała. Jednakże jako że wpadkę zaliczyli również białostoczanie, Lech na 3 spotkania przed końcem ciągle może ich „złapać”, tracąc 4 punkty. Do tego jednak będzie potrzebna wyraźna poprawa gry. W minionych 10 meczach „Kolejorz” na 30 „oczek” zgarnął ledwie 13. Mimo tego nie odpadł z walki o tytuł. Wciąż jest 4. najlepiej punktującą drużyną ekstraklasy w 2024 roku, choć bilans 19 punktów w 12 spotkaniach wygląda... nieco żenująco. Na jego obronę należy jednak dodać, że cała liga tak się prezentuje. Polska ma najsłabszego lidera Europy, biorąc pod uwagę średnią zdobywanych punktów.


Zawiedli na całej linii

Żeby coś w tym sezonie jeszcze ugrać, Lech musi wziąć się do roboty. Trener Rumak nie bez powodu jest krytykowany. Objął zespół nieobciążony europejskimi pucharami, ze znakomitą - na papierze - kadrą, a mimo tego w 2024 roku tylko Śląsk strzelił mniej goli. Lech za to najmniej stracił i głównie temu zawdzięcza swoją pozycję w tabeli. W Chorzowie (i nie tylko) jego gra była bardzo słaba, a krótkie impulsy dawały tylko tracone bramki. Dlaczego? - Sam szukam odpowiedzi na to pytanie - powiedział po ostatnim gwizdku Rumak. - Znaliśmy wagę tego spotkania. Uczulałem, że Ruch będzie chciał grać w piłkę i moment jej odbioru miał być kluczowy, by ruszyć do przodu. Ruch nas nie zaskoczył. Jedno to przygotowanie do spotkania, a drugie - reagowanie na boisku. Wiedzieliśmy, jak chce otwierać grę, jak tworzyć sytuacje, że jego wahadłowi ustawiają się wysoko, że jest bardzo dużo dośrodkowań. Wiedzieliśmy też, jak przejąć kontrolę nad meczem, jak wciągnąć Ruch, gdzie będą przestrzenie. Rywal grał dokładnie tak, jak we wcześniejszym spotkaniu, ale to my zawiedliśmy na całej linii - ocenił Rumak.


Papszun do Poznania?

Praktycznie przesądzone jest, że do następnego sezonu Lecha będzie przygotowywał nowy trener. W eterze na czoło wysuwają się aktualnie dwa nazwiska. Oczywistym kandydatem zdaje się Marek Papszun, który po historycznym mistrzostwie w Rakowie i fiasku objęcia reprezentacji Polski został jakby nieco zapomniany. Ciągle pozostaje bez pracy, a opcja projektu w Poznaniu może wydawać się dla niego interesująca. Oprócz tego czeskie media podały, że „Kolejorz” kontaktował się już z Luboszem Kozelem, który po sezonie odejdzie ze Slovana Liberec. 53-latek zasłynął głównie z pracy w Dukli Praga (2009-16), z którą awansował do tamtejszej ekstraklasy, potem prowadził kadry Czech U-18 i U-19 oraz śląskiego Banika Ostrawa. W przeszłości był już „na radarze” Lecha, ale do niczego poważniejszego nie doszło.

Piotr Tubacki