Sport

Czy Kazachstan da nam popalić?

BEZ ROZGRZEWKI - Andrzej Grygierczyk

Najpierw zabawa typu „zgaduj zgadula” w oparciu o poniższe cytaty, ściśle powiązane z wynikami osiągniętymi na igrzyskach olimpijskich w Paryżu.

1. „Szef państwa przyznał także, że niezbędne jest zapewnienie takim specjalistom (trenerom – przyp. ag) najwyższego standardu socjalnego i materialnego”.

2. „Uważam, że jest to konsekwencja braku pionu zarządzania i spójności pracy. Stosowne ministerstwo, komitet olimpijski, związki sportowe oraz wydziały sportu w regionach nie zajmują się rozwojem sportu, lecz tworzeniem wielomilionowych budżetów i nie skupiają się na finale działalności. (…) Problemem jest także korupcja, która sprawia, że cierpi na tym nie tylko sport, ale i wizerunek państwa”.

3. „Debata o medalowej porażce nie dotyka jednak istoty sprawy, gdyż kluczem do zdrowia społeczeństwa i dobrej rekrutacji do sportu jest nowoczesna kultura fizyczna państwa”.

4. „Apelujemy o przełamanie impasu polityki w zakresie zdrowia, kultury fizycznej i sportu przez podjęcie wspólnych ponadresortowych, systemowych działań, by wyjść z narastającego od lat kryzysu”.

5. „Jest potrzeba poważnej dyskusji na temat sportu, wyciągnięcia wniosków, ułożenia planów. Sport nie może być narzędziem dla polityków, dla pojedynczych ludzi do osiągania swoich celów. Podejście do sportu trzeba mądrze zmienić. To sportowcy i ich dobro powinno być w centrum uwagi, a nie prezesi czy ministrowie”.

Dobra, koniec zabawy. Autorem dwóch pierwszych cytatów jest... prezydent Kazachstanu Kasym-Żomart Tokajew. Dwa kolejne to zbiorowe dzieło pracowników komitetów naukowych Polskiej Akademii Nauk ds. kultury fizycznej i ds. zdrowia, skierowane do prezydenta Andrzeja Dudy i premiera Donalda Tuska. Ostatni, piąty, jest zaczerpnięty z wywiadu udzielonego TVP przez Zbigniewa Bońka.

Jakie z tego wnioski? Pierwszy (taki z gatunku oczywistych), że mamy zbliżone problemy do tych, które mają Kazachowie. Ilustruje to fakt, że w Paryżu sportowcy z tego kraju zdobyli jeden medal złoty, trzy srebrne i trzy brązowe, co dało im 42. miejsce w klasyfikacji krajów, tuż za... Polską (1-4-5). Drugi taki, że bardzo zbliżone są diagnozy – merytorycznie i... językowo – niepowodzeń. Tylko że chciałoby się delikatnie zasugerować, iż jest spora cywilizacyjna różnica pomiędzy naszym krajem a Kazachstanem, jest też różnica w zasobności społeczeństw i państw; według rozmaitych kryteriów Polska należy już do grona państw bogatych, co trudno powiedzieć o Kazachstanie.

Zbigniew Boniek we wspomnianych wywiadzie wskazał na tę oczywistą oczywistość, że w Polsce potrzebna jest poważna debata na temat sportu. Racja, tylko że – mój Boże – bardzo długo żyję na tym świecie i tylu apeli o takie debaty już się nasłuchałem, że nie jestem w stanie ich zliczyć. No i rzecz jasna żaden z nich nie znalazł potem przełożenia na codzienność.


Czy ministrowie wątpliwego formatu mogli mieć w sobie dość chęci, a przede wszystkim potencjału intelektualnego oraz autorytetu, by przeprowadzić ustawy uzdrawiające polski sport?


Mieliśmy za to od metra ministrów sportu. W dużej części co jeden to większy model. Nie ma tu miejsca na wchodzenie w szczegóły – i nie sięgając do czasów komuny – wymienię więc tylko kilka nazwisk: Jacek Dębski, Tomasz Lipiec, Mirosław Drzewiecki, Andrzej Biernat, a później (choć „tylko” w roli wiceministra) Łukasz Mejza. Dziwne wieści pojawiły się ostatnio również wokół Danuty Dmowskiej-Andrzejuk. Wszyscy oni mieli (mają?) w ten czy inny sposób kłopoty z prawem. No więc nasuwa się pytanie, czy ludzie tego formatu mogli uzdrawiać i reformować polski sport? Czy mieli w sobie dość chęci, a przede wszystkim potencjału intelektualnego oraz autorytetu w swoich środowiskach politycznych, by przeprowadzić niezbędne ustawy, które – siłą rzeczy – musiałaby zahaczać również o szkolnictwo, bo tam są bodaj największe zaniedbania, tam też jest zarzewie przyszłego sportowego sukcesu lub klęski? Problem w tym, że samo zasiadanie na stołku w naszym polskim wydaniu zawsze będzie ważniejsze niźli tworzenie wizji i ich realizowanie.

Mając nader nieśmiałą nadzieję, że może się coś w tej materii zmieni pod wpływem paryskiego wstrząsu, sugeruję pilne śledzenie tego, co w sferze organizacji sportowego życia będzie się dziać w najbliższych latach w Kazachstanie. Biorąc bowiem pod uwagę wszystkie polskie doświadczenia – pełne chaosu, przypadkowości i prywaty – trzeba przyjąć, że tam z kryzysem (słabością) poradzą sobie szybciej i sprawniej niż u nas, i że mogą nam dać popalić już w trakcie igrzysk w Los Angeles.