Sport

Czy będzie życie po Wiśle?

KOMENTARZ „SPORTU” - Mariusz Rajek

Dla drużyny Mariusza Jopa nie ma specjalnego znaczenia, czy bije się ze Zniczem Pruszków, czy z mającym teoretycznie zbliżone potencjały sportowo-marketingowe Śląskiem Wrocław, czy też z ŁKS-em. W pył rozbijają wszystkich. Liczby Wisły na początku sezonu są po prostu kosmiczne: 28 strzelonych goli w sześciu spotkaniach, średnio 4,7 gola na mecz! Paradoksalnie, najtrudniej o trzy punkty było im z sensacyjnym beniaminkiem z Grodziska Mazowieckiego (3:2), co może tylko potwierdzać dużą jakość i dobry know-how ekipy Piotra Stokowca. Wisła w tym momencie nie przerasta I ligi, ona ją po prostu zjada. Wyroki wymierzane kolejnym rywalom żywo przypominają dominację Wisły przełomu wieków, gdy wielki futbol pod Wawelem zamarzył się Bogusławowi Cupiałowi.

Pierwsza liga dostała wielki prezent w postaci Wisły i to aż na cztery lata, ale już teraz musi myśleć, jak utrzymać obecny, bardzo wysoki standard i poziom zainteresowania, gdy krakowskiej drużyny już tam nie będzie. Bo doprawdy trudno wyobrazić sobie dziś scenariusz, aby Biała Gwiazda do ekstraklasy nie powróciła. Cztery lata i wystarczy! Zaplecze ekstraklasy stało się wielkim beneficjentem faktu, że jeden z najbardziej utytułowanych, rozpoznawalnych i generujących ogromne zainteresowanie klubów na tak długo zszedł półkę niżej. Moda na Wisłę bije w ostatnim czasie rekordy, mecze przy Reymonta ogląda ponad 30 tysięcy widzów, co byłoby jednym z najlepszych wyników również ligę wyżej.

Zarządzający rozgrywkami już teraz muszą zacząć odpowiadać sobie na pytanie postawione w tytule. Dysproporcje w I lidze mocno się bowiem rozjechały. Rekordy Wisły z jednej, ale z drugiej wciąż są przecież stadiony, na których frekwencja ledwo przekracza tysiąc fanów, a w Sosnowcu i Pruszkowie podczas gościnnych występów Wieczystej oraz Pogoni Grodzisk Mazowiecki  jest jeszcze gorsza. Nie zawsze I liga dostanie bonusy w postaci spadku Wisły czy awansu równie atrakcyjnego kilka lat temu beniaminka Widzewa. Życie oczywiście nie znosi próżni i nowi lokatorzy I ligi mogą być również mocno atrakcyjni. Gdyby liga skończyła się dziś, z ekstraklasy piętro niżej przeszliby: GKS Katowice, Piast Gliwice oraz Lechia Gdańsk. Nie zawsze zestaw musi być jednak tak atrakcyjny, a do dobrego łatwo się przyzwyczaić.