Czy będzie uczta?
Niedzielna konfrontacja w Białymstoku może być najciekawszym wydarzeniem 15. kolejki.
Czy będzie uczta? Teoretycznie – powinna być. W praktyce? Jagiellonia po kiepskim początku weszła w takie tryby, nie tylko zresztą na krajowym podwórku, ale i w Lidze Konferencji UEFA, że patrzy się na nią i z podziwem, i z przyjemnością, bo nie dość, że gra ładnie, to jeszcze nad wyraz skutecznie. Paradoksalnie – jej odbicie nastąpiło po klęsce z Lechem 0:5, potem notowała już same zwycięstwa przedzielone remisem z Legią.
No ale i nasz zespół ma teoretycznie wszelkie dane, by móc się chwalić i cieszyć eksponowaną pozycją. Dość powiedzieć, że ostatni raz bramkę stracił 21 września w meczu z Zagłębiem Lubin, no ale wygrał 5:1. Potem po stronie strat można ulokować remis we Wrocławiu. Reszta to zwycięskie batalie.
W czym więc problem i skąd ewentualne obawy, co to będzie pojutrze w konfrontacji z tak wymagającym rywalem, jak Jagiellonia, i co to będzie w dalszej przyszłości? Ano stąd, że ten nasz Raków jest taki... niewyraźny. Niby idzie do przodu, niby notuje zyski, niby jest wysoko w tabeli, ale odnosi się wrażenie, że przychodzi mu to z ogromnym trudem, z oporami, zgrzytaniem. A na dodatek z dodatkiem szczęścia, zwłaszcza w poczynaniach ofensywnych. Jego przejawem był między innymi rzut karny podyktowany ostatnio przeciwko Stali Mielec w 90 minucie, który został zamieniony na 1:0.
Nadzieja w tym, że Raków w końcu – jak powiadają – zatrybi, że jego gra wreszcie nabierze polotu i błysku, a wtedy i zwycięstwa zaczną inaczej smakować, i nadzieja na odzyskanie tytułu mistrza Polski będzie silniejsza.