Czuwał nad nim ojciec
Dean Henderson, prywatnie kibic Manchesteru United, a zawodowo piłkarz Crystal Palace, powstrzymał odwiecznego rywala swojego ukochanego klubu w finale Pucharu Anglii.
Golkiper Crystal Palace kończył starcie finałowe z Manchesterem City jako kapitan. Fot. Karl Vallantine/Focus Images/MB Media/PressFocus
Bardzo rzadko zdarza się, żeby bramkarz na stadionie Wembley prezentował się tak dobrze, jak Dean Henderson w minioną sobotę. Golkiper Crystal Palace mimo świetnej dyspozycji w finale Pucharu Anglii nie otrzymał jednak nagrody dla najlepszego piłkarza meczu. Podkreślmy za to, że podczas starcia, które zakończyło się wygraną Orłów 1:0 z Manchesterem City, wielokrotnie zatrzymywał bardzo groźne akcje Obywateli. Robił to też w sposób widowiskowy. Został też pierwszym od 15 lat bramkarzem, który obronił rzut karny w finale FA Cup. Poprzednio ta sztuka udała się Petrowi Czechowi, który bronił barw Chelsea w 2010 roku. Wówczas The Blues zdobyli trofeum po pokonaniu Portsmouth 1:0.
Wizja karnego
Dla 28-letniego Hendersona nie była to pierwszyzna. W 2018 roku był zawodnikiem małego klubu Shrewsbury Town, który walczył w trzecioligowym barażu o awans. Wówczas jego zespół przegrał z Rotherhamem United, ale on obronił karnego, którego strzelał David Ball, aktualnie napastnik szóstoligowego Radcliffe. Sytuacja z meczu z The Citizens wyglądała niemal identycznie! Rzut karny Omara Marmousha wykonywany był na tej samej połowie boiska, w tym samym polu karnym, a Egipcjanin strzelił w ten sam róg co Ball. Henderson wyczuł zamiary rywala, znów imponując kibicom na Wembley. Co ciekawe, golkiper przewidział ten scenariusz! Rano w dniu finału wyobraził sobie, że broni karnego Manchesteru City. Jeden z członków sztabu szkoleniowego Crystal Palace miał przyjść do jego pokoju hotelowego i powiedzieć, że... ma podobną wizję.
Przestraszył się?
Teoretycznie historia mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej, gdyby do jedenastki nie podszedł Marmoush. Manchester City zaufał Egipcjaninowi, choć ten do tej pory nie strzelał rzutów karnych, odkąd dołączył do angielskiego zespołu w styczniu. Henderson przyznał, że bardziej martwił się o to, że do jedenastki podejdzie Erling Haaland, bo rzutów karnych Norwega nie da się rozszyfrować, trudno przewidzieć, w którą stronę uderzy. Tymczasem Haaland pocałował piłkę i oddał ją Marmoushowi. Jaki był tego powód? Czy przestraszył się, biorąc pod uwagę jego obecną skuteczność z rzutów karnych? Spośród ostatnich siedmiu strzałów z 11 metra trzykrotnie nie trafił. Zatracił pewność siebie?
W ważnych finałach Haaland zawodzi swój zespół. Razem z City zagrał w ośmiu finałowych spotkaniach, w różnych rozgrywkach. W żadnym z nich nie był w stanie skierować piłki do siatki. Jasne, nadrabiali za niego inni, bo przecież The Citizens wygrali choćby dwa lata temu finał Ligi Mistrzów w Stambule. Teraz jednak nikt nie był stanie zastąpić norweskiego snajpera. Nikt nie był w stanie pokonać świetnie dysponowanego Hendersona.
Czerwona kartka?
Warto jednak podkreślić, że Henderson być może powinien opuścić boisko przedwcześnie. Środowisko Manchesteru City podkreśla, że bramkarz zatrzymał jeden z ataków Erlinga Haalanda, wychodząc poza pole karne i zagrywając piłkę ręką. Sytuacja była mocno kontrowersyjna, bo działa się na granicy linii 16 metra. Sędziowie długo oglądali powtórki i w końcu zdecydowali się nie ukarać bramkarza, choć wydaje się, że rzeczywiście powinien zobaczyć czerwoną kartkę. Wówczas nie byłby w stanie obronić karnego Marmousha, bo kontrowersyjna sytuacja miała miejsce kilkanaście minut przed tym, jak sędzia wskazał na „wapno”.
Z radiem na grób
Dla Hendersona wygrana miała szczególną wartość. Urodził się w północno-zachodniej Anglii i wychował się jako kibic… Manchesteru United, odwiecznego rywala The Citizens. W wieku 14 lat został przyjęty do akademii Czerwonych Diabłów, a po latach reprezentował ten klub w 13 meczach Premier League. Ostatecznie został sprzedany do Crystal Palace za 20 milionów funtów dwa lata temu. Pożegnanie z ukochanym klubem na pewno było bolesne, ale może po wygraniu Pucharu Anglii przestało mieć znaczenie? Szkoda, że tego sukcesu nie mógł doświadczyć jego ojciec, który zmarł przed końcem sezonu. Bramkarz zadedykował ten mecz właśnie jemu, mówiąc, że ten czuwał nad nim przez 90 minut. Po finale, będąc bardzo wzruszonym, powiedział, że jego sąsiadka z rodzinnego poszła na grób ojca z radiem i włączyła relację z meczu, aby mógł „usłyszeć”, jak radzi sobie jego syn.
Pierwszy sezon bez sukcesu
Henderson zakończył mecz z opaską kapitana, po tym, jak z boiska z kontuzją zszedł Marc Guehi. Niezależnie od tego, czy należała mu się czerwona kartka, czy nie, został bohaterem Palace, drużyny, która mogła pochwalić się… 22-procentowym posiadaniem piłki. Pep Guardiola, opiekun Obywateli, po meczu powiedział, że jego zespół po prostu nie mógł strzelić bramki. – W żadnym innym aspekcie nie zawiedliśmy – stwierdził.
Bolesna musiała to być porażka dla hiszpańskiego szkoleniowca. Po raz pierwszy, odkąd został zatrudniony w Manchesterze City, nie zdobył żadnego ważnego trofeum. Choć sam stara się temu zaprzeczyć… - Nie można zapomnieć, że zdobyliśmy Tarczę Wspólnoty – podkreślił Guardiola. Prawda jest jednak taka, że to spotkanie traktowane jest jako mecz towarzyski, przed rozpędzeniem sięzmagań ligowych. Smutek Guardioli jest tym większy, że przegrał drugi finał FA Cup z rzędu.