Czekali od grudnia
Żelazna konsekwencja i gol w 35 sekundzie pomogły opolanom wygrać na trudnym terenie w Łodzi.
Mateusz Kamiński (z lewej) poprowadził Odrę do jakże cennego zwycięstwa. Fot. Artur Kraszewski/Press Focus
Żelazna defensywa
Przewaga ŁKS-u w posiadaniu piłki (66:34) nie oznaczała wcale, że trwało nieustanne oblężenie opolskiej bramki. Strzelcom goli poświęcimy następne akapity, a na początek zaznaczyć należy, że sukces budowany był od fundamentów, czyli gry w defensywie. Przywołany wyżej 8 grudnia to także ważna data dla Mariusza Kamińskiego. Po wygranym meczu w Siedlcach ten 36-letni już zawodnik, z solidnym stażem ligowym w Polonii Bytom i GKS-ie Katowice, a od sześciu sezonów w macierzystej Odrze, bo pochodzi przecież z opolskiej części Śląska, leczył kontuzję. W sobotę zagrał po raz pierwszy, przejął znów funkcję kapitana i doskonale wywiązał się z zadania jako lider drużyny i linii defensywnej. On i równie doświadczony partner Piotr Żemło zamknęli środek pola karnego, a dorównywali im także boczni obrońcy Szymon Szkliński (to dla odmiany 18-latek!) i Jakub Szrek. Nie byli oczywiście bezbłędni, ale zawsze mogli liczyć na pewne interwencje Artura Halucha (strzał Hinokio i dobitka Sitka w 18 minucie), albo na… słupek (Hinokio w 54 minucie). Więcej pewnych sytuacji do strzelenia gola gospodarze nie mieli. – Odra gra w taki sposób, żeby przeciwnik nie napędzał swoich akcji – chwalił rywali po meczu Sebastian Rudol.
Bezradni łodzianie
Nie trzeba było jeszcze liczyć minut, bo do zdobycia prowadzenie wystarczyło Odrze 35 sekund. Po rozpoczęciu gry od środka po krótkiej przebijance Szrek podał piłkę Szymonowi Kobusińskiemu, który z kolei wypatrzył wbiegającego w pole karne Tomasza Przikryla. Rudol nie zdążył mu przeszkodzić, a Aleksander Bobek nie sięgnął piłki strzelonej w dalszy róg bramki. Stoper ŁKS-u zrewanżował się gościom wyrównującym golem w końcówce pierwszej połowy.
Przed przerwą goście nie mieli nic do powiedzenia w ofensywnie, ale późnej gra się wyrównała. Druga bramka dla Odry nie była więc niespodzianką, a jej zdobywca Kobusiński musi podzielić się pochwałami z Konradem Nowakiem, który po efektownym rajdzie wystawił koledze piłkę na „setkę”. ŁKS był bezradny – chociaż częściej łodzianie byli przy piłce, to i błędów w przyjęciu piłki, podaniach czy wręcz w ocenie sytuacji popełniali więcej niż rywale.
Trudne zadanie miał sędzia. Gra się co chwilę rwała, mnożyły się faule, ale nie brutalne, a wynikające często z technicznych błędów piłkarzy, bo przecież łatwiej jest trafić w nogę rywala niż w piłkę. Przy 43 przewinieniach (19:24) była jednak tylko jedna żółta kartka. Zobaczył ją zawodnik, który ociągał się z zejściem z boiska przy zmianie…
Wojciech Filipiak
OCENA MECZU⭐ ⭐ ⭐
◼ ŁKS – Odra Opole 1:2 (1:1)
0:1 – Przikryl, 1 min, 1:1 – Rudol, 45+1 min (głową), 1:2 – Kobusiński, 65 min
ŁKS: Bobek – Dankowski, Rudol, Guelen, Majcenić (76. Książek) – Sitek (85. Iwańczyk), Mokrzycki (76. Wysokiński), Kupczak, Hinokio (68. Mrvaljević), Młynarczyk – Norlin (68. Balić). Trener Ariel Galeano.
ODRA: Haluch – Szkliński, Kamiński, Żemło, Szrek – Czapliński (75. Dudziński), Pochcioł, Przikryl (87. Bartosz), Tront (46. Niziołek), Nowak – Kobusiński (75. Mansfeld). Trener Jarosław Skrobacz.
Sędziował Tomasz Musiał (Kraków). Widzów 7542. Żółta kartka: Czapliński.
Piłkarz meczu – Mateusz Kamiński