Czekali na ligową świeżość

Maciej Sadlok to najstarszy zawodnik w kadrze „Niebieskich”. Fot. Marcin Bulanda/Press Focus

Czekali na ligową świeżość

– Nie narzekamy na wynik, choć jest wiele do poprawy – zaznaczył w rozmowie ze „Sportem” Maciej Sadlok.

RUCH CHORZÓW

Ponad 4,5 tysiąca kibiców kupiło karnety na mecze Ruchu na Stadionie Śląskim. Prezes Seweryn Siemianowski – pół żartem, pół serio – stwierdził, że na niedzielnym spotkaniu ze Zniczem Pruszków chciałby na trybunach 20 tysięcy kibiców. Jednak chyba sam jest świadomy, że to rzecz praktycznie nierealna do osiągnięcia. Mimo to humory w Chorzowie dopisują. „Niebiescy” zaczęli od zwycięstwa, a wielu potentatów już „na dzień dobry” pogubiło punkty. Przegrała Arka, zremisowały Wisła Płock czy GKS Tychy z Miedzią Legnica.

Sadlok uspokaja

– Pozytywne odczucia – ocenił mecz w Opolu obrońca Ruchu Maciej Sadlok, który pod nieobecność kontuzjowanego Patryka Sikory zastępuje go w roli kapitana. 35-latek jest najstarszym zawodnikiem w zespole. – Nie straciliśmy bramki, co w sparingach było naszą bolączką. Mecz ligowy to jednak coś innego. Cieszą nas punkty zdobyte na wyjeździe, co zawsze jest trudniejszym zadaniem. Były momenty, gdy nie potrafiliśmy odpowiednio utrzymać piłki, ale w drugiej połowie nie działo się za wiele pod naszą bramką, nie było wielkiego zagrożenia. Natomiast my dążymy do tego, aby mieć posiadanie piłki – zaznaczył 15-krotny reprezentant Polski.

Jak przypomniał, w 4 meczach kontrolnych Ruch strzelił tylko 1 gola, a stracił aż 13. Nie mogło więc dziwić, że przed inauguracją w Opolu istniały pewne obawy, co do dyspozycji chorzowian. – Jesteśmy po bardzo ciężkim okresie przygotowawczym. Jako pierwsi rozpoczęliśmy przygotowania i mieliśmy naprawdę duże obciążenia. W meczach kontrolnych nie wyglądaliśmy dobrze, trzeba to sobie szczerze powiedzieć, ale mieliśmy tego świadomość i czekaliśmy na świeżość w lidze. Z mojej perspektywy mogę powiedzieć, że w piątek czułem się lepiej, drużyna miała podobne odczucia, więc chyba trafiliśmy z przygotowaniem. Pierwszy mecz zawsze jest niewiadomą. Człowiek musi dać radę, ale zastanawia się, jak się będzie czuł, czy da radę grać na sto procent. Z meczu na mecz będzie coraz lepiej, bo zawsze tak się dzieje – uspokajał Sadlok.

Przydałby się nowy stoper

Ruch z Odrą strzelił więcej goli niż we wszystkich letnich sparingach, choć z gry nie stwarzał wielkiego zagrożenia. – Fajnie, że gola na 1:0 strzeliliśmy po stałym fragmencie (po rożnym – przyp. red.). Nie będziemy martwić się tym, że nie mieliśmy więcej sytuacji z gry. Wygraliśmy 2:0, to był wyjazd, pierwszy mecz w sezonie, więc z uśmiechem bierzemy te 3 punkty i czyste konto. Nie mamy zamiaru narzekać, ale jeśli chodzi o grę, jest wiele rzeczy do analizy i do poprawy, zresztą jak po każdym spotkaniu – zaznaczył 35-latek.

– Stałe fragmenty nie były priorytetem w trakcie okresu przygotowawczego. Głównym celem jest kontrola spotkania, żeby była po naszej stronie, żebyśmy to my konstruowali akcje. Pierwsze koty za płoty. W Opolu to nie był mecz walki, nie było wiele długich piłek. Staraliśmy się wychodzić z akcjami od tyłu, co ćwiczymy na treningach i co dobrze nam wychodzi. Z mojej perspektywy to nie był „typowy mecz pierwszoligowy”. Zobaczymy, co będzie dalej. Mamy swój styl i będziemy chcieli właśnie tak grać – powiedział stanowczo obrońca Ruchu.

Na razie Sadlok ma pewne miejsce w podstawowym składzie. Po odejściu Przemysława Szura w drużynie zostało czterech stoperów do obsady trzech pozycji. Były piłkarz Wisły Kraków jest w tym gronie jedynym lewonożnym. Pewniak na środku to Szymon Szymański, z kolei na prawej stronie rywalizują w zamyśle Łukasz Góra i Andrej Lukić, którzy potrzebują jeszcze ogrania. Od biedy do tyłu może zostać przesunięty wahadłowy Martin Konczkowski, ale nie jest to rozwiązanie pożądane. Z tego powodu nie można wykluczyć, że do Ruchu dołączy jeszcze jakiś stoper, najpewniej lewonożny.

Piotr Tubacki