Sport

Czekali 30 lat

W dolnośląskich derbach Chrobrego ze Śląskiem trudno wskazać faworyta.

Marc Llinares pozostał w Śląsku pomimo spadku z ekstraklasy. Fot. Mateusz Porzucek / Press Focus

Powiedzieć, że starcie głogowian z wrocławianami to mecz sąsiadów w tabeli, to jak nic nie powiedzieć. Tyle samo punktów (8), identyczny bilans bramkowy (9:6) i ex aequo szóste miejsce w tabeli po pięciu kolejkach. W Głogowie z takiego dorobku mogą być względnie zadowoleni, natomiast we Wrocławiu dominuje poczucie niedosytu, bo jedynym celem Śląska jest błyskawiczny powrót do ekstraklasy. Co ciekawe, do ligowego starcia tych klubów z województwa dolnośląskiego dojdzie po raz pierwszy w XXI wieku. Ostatni raz spotkali się w sezonie 1994/95. We Wrocławiu gospodarze wygrali wówczas 4:1, Chrobry zrewanżował się u siebie 1:0.

W weekend oba kluby solidarnie podzieliły się punktami z rywalami. Chrobry w końcówce uratował remis (2:2) z Miedzią Legnica, a Śląsk mógł mieć poczucie niedosytu po remisie 1:1 w Opolu z Odrą. Obie bramki w tamtym meczu padły dopiero w doliczonym czasie gry. – Patrząc na przebieg meczu, musimy szanować ten punkt, byliśmy znacznie lepsi, ale nie udokumentowaliśmy tego golem. Remis wydaje się sprawiedliwy – mówił po tamtym spotkaniu Ante Simundza, słoweński trener Śląska. – Zaliczamy twarde przywitanie w nowych realiach ligowych, ale cieszymy się, że od trzech meczów jesteśmy niepokonani i chcemy taką passę podtrzymać jak najdłużej, najlepiej do końca – dodał z kolei Patryk Sokołowski.

Po derbach z Chrobrym Śląsk czeka jeszcze trudniejsze wyzwanie, jakim będzie zaplanowane na niedzielę wyjazdowe starcie z Wisłą Kraków. Mecz na stadion przy Reymonta ma obserwować komplet widzów, czyli 33 tysiące.

Mariusz Rajek