Czekając na polskiego Caniggię
Z DRUGIEJ STRONY - Paweł Czado
Każdy z nas chciałby, żeby polska liga miała jak najlepszych i najciekawszych piłkarzy. Zapraszam na zajmujący, subiektywny ranking transferów sporządzony przez Piotra Tubackiego - dziesiątka, od najgorszego do najlepszego - który możecie przeczytać na sąsiedniej stronie. To oczywisty znak czasów: więcej nazwisk w niej zagranicznych niż rodzimych. Niektórzy widzą w tym zły trend, dla innych to obojętne, liczyć ma się jedynie jakość piłkarzy.
Co zauważam? Rozdzieliłem te transfery na cztery rodzaje:
a) transfery zagraniczniaków do klubu polskiego z zagranicznego - sześć.
To pokazuje, w którą stronę zmierza nasza liga. Kiedy byłem nastolatkiem podniecało mnie, że do naszej ligi na początku lat 90. zaczęli trafiać obcokrajowcy. Dlaczego? Dodawało to kolorytu, smaku, światowego sznytu. Z czego pamiętacie rok 1991? Do dziś pamiętam, że do Wisły Kraków trafił wtedy pierwszy Afrykańczyk - Noel "Chama" Sikhosana, a do GKS-u Katowice - Guillermo Coppola, pierwszy zawodnik z Argentyny. Rozegrali ledwie po kilka meczów, nie zrobili u nas kariery, choć Coppola to czarujący facet; wiem, bo mamy kontakt. Niemniej tamta liga, dzięki tego rodzaju historiom, wydawała mi się jeszcze bardziej zajmująca, choć przecież człowiek marzył o piłkarzach, którzy wniosą jakość. Dożyliśmy czasów, kiedy tę jakość wnoszą, zwróćcie choćby uwagę na to, kto zostaje królem strzelców: niedługo minie dziesięć lat, gdy samodzielnie uczynił to Polak (Kamil Wilczek w 2015 roku). Niestety - ta jakość ciągle nie przekłada się generalnie na rywalizację na arenie międzynarodowej. Czy zdarzy się, że zagraniczny piłkarz będzie ostoją polskiego klubu w półfinale europejskiego pucharu? Nie sądzę, żebym tego dożył...
b) transfery Polaków do klubu polskiego z polskiego - trzy.
Czasy takie, że najzdolniejsi Polacy, często jeszcze w nastoletnim wieku, wyjeżdżają za granicę. Czasem terminować w młodzieżówkach, czasem do pierwszego składu. Idealnym przykładem jest Dariusz Stalmach, który w podstawowym składzie Górnika kilka lat temu grał jako 15-latek, a teraz jest coraz bliżej pierwszego zespołu AC Milan. Transfer dobrego polskiego piłkarza, o ustalonej renomie w obrębie Polski, niedługo będzie wręcz ewenementem! W rankingu Piotra mamy tylko trzy takie nazwiska. Dwa przypadki dotyczą zawodników przeprowadzających się z Gliwic do Częstochowy. Niestety - nie ma już wobec nich tej ekscytującej otoczki, jak choćby w czasach PRL-u. Jak choćby w 1983 toku, kiedy Widzew Łódź ściągnął do siebie utalentowanego Dariusza Dziekanowskiego z Gwardii Warszawa za 21 mln zł! Widzewowi udało się wtedy z żołnierza ludowego Wojska Polskiego zrobić... cywila zatrudnionego w wojskowych strukturach. Żyła tym cała Polska;
c) transfery Polaków do klubu polskiego z zagranicznego - jeden.
Nic się nie zmienia. W takich przypadkach trafiają do nas młodzi piłkarze, którzy odbili się od zachodnich wymagać, albo weterani, którzy uznają, że czas do domu. Tym razem sytuacja jest o tyle wyjątkowa, że chłopak po powrocie okazał się tak dobry, że... dostał powołanie do reprezentacji od Michała Probierza!
d) transfery zagraniczniaków do klubu polskiego z polskiego - zero.
Tym razem w zestawieniu nie ma nikogo takiego, choć przecież i na tym polu złote strzały się trafiają - patrz: Jesus Imaz z Wisły do Jagiellonii.
Ciekawe, jak akcenty w polskich transferach rozłożą się za pół roku.