Czegoś nam brakuje
Rozmowa z Rafałem Janickim, środkowym obrońcą Górnika Zabrze
Za wami dwa mecze i jeden zdobyty punkt. Jest lepiej niż przed rokiem, kiedy nie mieliście żadnej zdobyczy i żadnego gola na koncie, ale umówmy się – szału nie ma…
- Jakbyśmy mieli szukać pozytywów, to jeden z nich (uśmiech). Odkąd jestem w Górniku, to każdy sezon zaczynamy w ten sposób. Nie wiem, czy to przeze mnie, ale rozpędzamy się średnio, żeby nie powiedzieć słabo. Teraz jednak przed nami trzecia kolejka i liczę, że w tym spotkaniu mocniej zapunktujemy.
Pana, jako szefa linii obrony, martwią pewnie już cztery stracone gole, dwa w Poznaniu i dwa w Krakowie z Puszczą?
- Trzeba powiedzieć, że zmian - nie tylko w formacji defensywnej - jest sporo. Co do straconych bramek, to odpowiem tak: trochę martwią, a trochę nie. Każdej z nich można było uniknąć. Pierwsza w Poznaniu to karny z kapelusza, druga - w samej końcówce. Z kolei w meczu z Puszczą to stałe fragmenty gry. Tej pierwszej, jak mówił trener podczas analizy, na pewno można było uniknąć. Tak więc z czterech straconych goli trzech mogliśmy nie stracić. Liczę, że teraz zanotujemy serię na zero z tyłu. Tak się czasami zdarza. W poprzednim sezonie w końcówce mieliśmy więcej meczów z czystym kontem, teraz straciliśmy więcej goli, ale nie ma co popadać w przygnębienie.
W tyłach z panem gra dwóch defensorów z Hiszpanii, na prawej stronie Manu Sanchez, a obok w środku Josema. Jak ich pan ocenia i jak jest z komunikacją?
- Nie będę chłopaków oceniał, bo nie jestem trenerem ani dziennikarzem. To wasza domena. Jeżeli chodzi o komunikację, to nie ma problemów, bo dają radę. Po polsku też parę zwrotów rozumieją.
W bramce też nie ma już Daniela Bielicy, a jest Michał Szromnik. Jak się gra z nim za plecami?
- Przed tym sezonem zagraliśmy razem jeden mecz, w pucharze z GKS-em w Katowicach. Potrzeba czasu, żeby się zgrać, bo każdy ma swoje zachowania, automatyzmy. Michał nie grał przez rok, Jose grał w Ruchu, Manu u siebie w Hiszpanii. Każdy gra inaczej. W pomocy „Rasi” też ma obok siebie kogoś innego. Filipe Nascimento w zeszłym sezonie również nie grał przecież zbyt wiele. Kiedy znajdziemy wspólny język, to będziemy dobrze funkcjonować, bo na razie czegoś nam na boisku brakuje. To widać. Trzeba jednak czasu, treningu, przebywania ze sobą, a z meczu na mecz nasza gra będzie lepiej wyglądała.
Przed wami mecz z Pogonią Szczecin, z klubem, który jest blisko miejsca, skąd pan pochodzi - czyli z Polic. Nie było nigdy tematu przenosin do „portowego” klubu?
- Nie, kompletnie nie. Gdy przechodziłem do zespołu seniorów Chemika, to Pogoń była na tym samym poziomie rozgrywkowym, czyli w II lidze. Grałem przeciwko niej w dorosłej drużynie jako 16-latek. W szczecińskim klubie stawiano wtedy raczej na doświadczonych zawodników. Byli Tomek Parzy, Robert Binkowski, Paweł Skrzypek. To był czas odbudowy Pogoni. Ja z tym klubem nie miałem i nie mam nic wspólnego.
Z meczu na mecz będzie to w naszym wykonaniu lepiej wyglądało. Potrzebujemy czasu, żeby wszystko zgrać.
Teraz będzie pan miał, bo przecież w piątek w Zabrzu mecz ze szczecinianami. Trudny pojedynek przed wami?
- Pogoń od kilku lat to krajowa czołówka i fajnie gra w piłkę. Może na koniec nie przenosi się to na sukces, ale sposób, w jaki gra, może się podobać. Dobrze zaczęła sezon. Trudne spotkanie przed nami, ale jeśli ma się coś rodzić, to właśnie w takich pojedynkach.
Trzeba też powiedzieć, że terminarz dla Górnika u progu sezonu łatwy nie jest. Najpierw dwa wyjazdy, teraz Pogoń, a potem wyjazd do Radomiaka i Raków u siebie. Zbyt wiele czasu na zgrywanie nie ma, bo przecież trzeba zdobywać punkty.
- Trener szuka najlepszego rozwiązania. Jakbyśmy wyglądali dobrze, to sztab szkoleniowy zmian by nie przeprowadzał, a że nie wyglądamy jakoś super, to każdy dostaje szansę. Sparingi trochę przykryły problemy. To przecież mecze, w których nie ma presji, jest więcej luzu. W lidze tego nie ma.
Już kiedyś pytałem o to, ale powiedział pan, że nie zwraca na to uwagi. Rafał Janicki po meczu z Puszczą ma 355 meczów w ekstraklasie. 40 gier brakuje panu do dziesiątego w „Klubie 300” Zygfryda Szołtysika. Zerka pan na te liczby?
- Do czerwca mam kontrakt z Górnikiem, więc do tego czasu pana Zygfryda nie wyprzedzę (śmiech). Czy patrzę na te zestawienia? Nie, zupełnie nie. Mignęło mi przed meczem z Lechem tych 350-kilka gier, ale nie patrzę na to. Fajnie, że leci, ale najważniejsze dla mnie, że jestem zdrowy, nic mi nie dolega i mogę występować. Jeśli będę to miał, to reszta przyjdzie.
Rozmawiał Michał Zichlarz
Opóźnione wyjście
Piłkarze Górnika na środowe zajęcia wyszli z kilkunastominutowym opóźnieniem! Ale trzeba wszystkich uspokoić, nie było to związane z brakami w wypłatach, jak miało to miejsce w poprzednim sezonie pod koniec lutego, kiedy „górnicy” protestowali przeciwko obsuwom płacowym. Teraz przyczyna była inna. Jaka? Tie break w meczu siatkarskim Polska – Brazylia na igrzyskach w Paryżu. Mecz się przedłużył, więc trener Jan Urban pozwolił zawodnikom na zobaczenie końcówki na telewizyjnym ekranie w klubowym pomieszczeniu.
(zich)