Sport

Czasu nie oszukasz,ma znaczenie

Hubert Kostka, w przeszłości znakomity bramkarz (mistrz olimpijski i ośmiokrotny mistrz Polski z Górnikiem) oraz trener (dwukrotny mistrz Polski z Górnikiem i raz z Szombierkami), mówi o Górniku, Ruchu i reprezentacji Polski.

Hubert Kostka podczas Wielkich Derbów Śląska rozegranych na Stadionie Śląskim w marcu. Fot. Marcin Bulanda/Press Focus


Czasu nie oszukasz, ma znaczenie

Hubert Kostka, w przeszłości znakomity bramkarz (mistrz olimpijski i ośmiokrotny mistrz Polski z Górnikiem) oraz trener (dwukrotny mistrz Polski z Górnikiem i raz z Szombierkami), mówi o Górniku, Ruchu i reprezentacji Polski.


W piłce jak zwykle jest ciekawie, było i będzie. Zacznijmy od naszej ligi. Jest pan zaskoczony, że Jagiellonia zdobyła mistrzostwo?

- W ogóle. Według mnie Jagiellonia grała najciekawszą piłkę i została mistrzem zasłużenie. Po raz pierwszy w historii, ale na pewno nie było to takie zaskoczenie, gdy wygrywały moje Szombierki albo Piast Gliwice… Cóż, stworzył się nowy ośrodek piłkarski. Ściana wschodnia się uaktywnia, mam nadzieję, że to nie efemeryda. Wiele się w naszej ligowej piłce zmienia. Zaczynają decydować trenerzy z całkiem nowego pokolenia, z nestorów został właściwie Waldemar Fornalik, znam też Jacka Magierę, ale taka jest kolej rzeczy. Życzę Jagiellonii jak najlepiej i nie chodzi nawet o start w europejskich pucharach, bo obecnie nasze drużyny nie mają w nich większych szans.


Porozmawiajmy o Górniku Zabrze, klubie bliskiemu pana sercu. Była szansa na europejskie puchary?

- Przez chwilę wydawało się, że to możliwe. Pod koniec sezonu rzeczywiście wystrzelili, wygrali cztery mecze z rzędu – z Zagłębiem, Śląskiem, Rakowem i ŁKS-em, między 27. a 30. kolejką. Proszę zwrócić uwagę, że w żadnym z tych meczów w podstawowym składzie nie wyszedł Lukas Podolski (z ŁKS-em wszedł na ostatnie pół godziny, gdy Górnik prowadził już 2:0 - przyp. aut.). Czy to przypadek? Kiedy Podolski przychodził do Górnika, przyjąłem to z uznaniem. Byłem pierwszy, który chwalił ten krok. Piłkarz, który w przeszłości był mistrzem świata, w Górniku to było coś. Mógł jeszcze wiele dać tej drużynie i dał. W tym sezonie w lidze strzelił jednak tylko trzy gole. Każdy przyzna, że to nie jest dużo. A Podolski jest przecież napastnikiem! W ostatnich czterech kolejkach, kiedy zabrzanie nie zdołali wygrać ani razu i zdobyli dwa punkty na dwanaście możliwych, przez większość czasu był na boisku… Żeby było jasne: za nic nie winię Podolskiego. Czasu jednak nie oszukasz. Pierwotnie miał grać w Zabrzu przez sezon, potem dwa, a ostatecznie teraz grał już trzeci. Trudno jednak żądać wiele od piłkarza, choćby nie wiem jak dobrego, gdy kończy właśnie 39 lat. On już tyle nie biega co kiedyś, często stoi. Trudno jednak czynić Podolskiemu z tego zarzut z jednego powodu. Powtórzę: on jest już przed czterdziestką.


Jak Górnik może wypaść w następnym sezonie?

- Wiadomo, że chciałbym, żeby jak najlepiej. Przecież na Roosevelta w różnych rolach spędziłem ćwierć wieku. Ale obecnie się martwię, bo proszę zwrócić uwagę, że prawie nic nie wiadomo. Zmieniła się władza, mam nadzieję, że nowa pani prezydent będzie poświęcała Górnikowi wiele czasu i energii, że miasto będzie wspierać klub co najmniej na dotychczasowym poziomie. Bo bez miasta to skąd klub weźmie pieniądze? Mówiło się o nowym właścicielu. To kluczowa według mnie sprawa, ale ostatnio jakby temat przycichł… Na razie trudno też mówić o wielkich wzmocnieniach. Czytam, że Górnik raczej nie wykupi za 300 tysięcy euro Soichiro Kozukiego, który przyszedł zimą (Japończyk trafił do zespołu Urbana z Schalke w ramach wypożyczenia do 31 grudnia 2024 roku - przyp. aut.). OK, jego nie wykupi, ale kogo kupi? Czas leci… Jest dziesięciu zawodników, którym się kończą kontrakty. Trzeba znaleźć człowieka, który da na to pieniądze. Trzeba to robić teraz, kiedy rozgrywki się skończyły… Powtórzę: martwię się o Górnika. Na razie naprawdę nie wiadomo, co z nim dalej.


Górnik jednak nadal będzie grał w ekstraklasie, w przeciwieństwie do Ruchu, który spadł. Szkoda tej pięknej historii: spadek po trzech awansach z rzędu.

- Odwiedził mnie jeden z działaczy Ruchu, przywiózł ze sobą w prezencie książkę o Gienku Lerchu. Mówi, że Ruch się odrodził. Pytałem go: macie drużynę, która utrzyma się w lidze? „Doszliśmy do wniosku, że postawimy na tych zawodników, którzy wywalczyli awans” – usłyszałem. A ja na to: „to spadniecie”. W obecnych realiach sztuka utrzymania się składem, który wywalczył awans, jest prawie niemożliwa. Próbowali w Chorzowie zmian, dokonali transferów, zmieniali trenerów - ale dopiero w momencie, kiedy stali na straconej pozycji, kiedy sytuacja w tabeli jasno wskazywała, że utrzymanie będzie bardzo trudne… Zrobili to wszystko, w mojej ocenie, zbyt późno. Już w momencie, kiedy właściwie spadli, kiedy było posprzątane. W obecnych czasach beniaminkowie mają ciężko. Sądziłem nawet, że spadną wszystkie drużyny, które w zeszłym roku awansowały, ale Puszcza jakimś cudem się uratowała. Wygląda na to, że obecna różnica w poziomie między ekstraklasą a tzw. pierwszą ligą jest duża, nawet bardzo duża. To jasna wskazówka dla GKS-u Katowice, który z kolei tak zaskakująco awansował do ekstraklasy. Na sam entuzjazm, zgraną ekipę, która zrobiła na boisku ten sukces, nie można stawiać. Powinien dojść ktoś, kto wzmocni zespół. Bo jak nie, to GKS w przyszłym roku pójdzie w ślady Ruchu i też spadnie…


Wkrótce mistrzostwa Europy, zagra na nich reprezentacja Polski.

- To już za kilka dni (Euro 2024 rozpocznie się w piątek 14 czerwca - przyp. aut.).


Na co stać Polskę?

- Sukcesem będzie samo wyjście z grupy, gramy w niej przecież z Holendrami i Francuzami. Do tego Austria, którą oglądałem we wtorek w zwycięskim sparingu z Serbami. Zrobiła na mnie wrażenie. Będzie ciężko. Właściwie wyjście z grupy nie będzie sukcesem. Będzie wręcz ogromnym sukcesem! No, chyba że da się wyjść z czwartego miejsca, może to możliwe przy obecnym regulaminie… (uśmiech).


No właśnie, regulamin. Przypomina on zasady panujące podczas mistrzostw świata w Meksyku w 1986 roku. Dwie najlepsze drużyny z każdej z sześciu grup awansują do fazy pucharowej. Dołączą do nich cztery z sześciu drużyn, które zajmą trzecie miejsca w grupach. Drużyny, które zakończą fazę grupową na trzecich miejscach, zostaną umieszczone w jednej tabeli, a cztery najlepsze awansują dalej. Potem już obowiązuje format pucharowy – kto wygrywa, idzie dalej. Podoba się panu ten system?

- A skąd! To ciągłe powiększanie liczby startujących niczemu nie służy. To przestaje być ekskluzywna impreza, gdzie już sam awans jest osiągnięciem. Nie róbmy eliminacji, dopuśćmy wszystkich, którzy chcą w tych finałach grać i już (ironiczny uśmiech). Zresztą fakt, że Polska awansowała do Euro zajmując trzecie miejsce w grupie, też mi się nie podoba. Za naszych czasów, kiedy walczyliśmy w eliminacjach, awans zdobywała jedynie pierwsza drużyna w grupie. Tak było choćby w eliminacjach do mistrzostw świata w 1970 roku, w których jako bramkarz uczestniczyłem (eliminacje wygrała Bułgaria z 9 punktami, Polska była druga z 8, Holandia trzecia z 7, Luksemburg czwarty, z zerowym kontem - przyp. aut.). Nie zmienia to faktu, że skoro już w tych finałach się znalazła, to życzę jej powodzenia. Szansa na dobrą grę popartą zwycięstwami zawsze istnieje. Przekreślanie kogokolwiek przed meczem jest zwyczajnie nierozsądne. Także reprezentacji Polski, mimo że jest w trudnej grupie.


Co pan powie o powołaniach Michała Probierza na ten turniej?

- Najpierw podkreślę, że selekcjoner ma pełne prawo wybierać jak chce i nikt nie może mu niczego nakazać. Jeśli uzna, że jakiś zawodnik przy da mu się do drużyny, a inny nie – jego decyzja. On bierze pełną odpowiedzialność. Ale rzeczywiście kilka nazwisk jest zaskakujących, choć z drugiej strony chyba nikogo ważnego nie brakuje. Brakuje mi może bramkarza i obrońcy, którzy zostali uznani za najlepszych w ekstraklasie na swoich pozycjach, czyli Mateusza Kochalskiego ze Stali Mielec i Bartłomieja Wdowika z Jagiellonii Białystok. Podobał mi się też pomocnik Dominik Marczuk z Jagiellonii. Ale powtarzam: trener Probierz ma pełne prawo do własnych wyborów i nikt nie może mu niczego nakazać.


Kto jest faworytem? Kto może wygrać?

- Z reguły nie bawię się w typowania… Nie będę oryginalny. Niemcy grają u siebie, będą silni, choć jeszcze w zeszłym roku tak mi się nie wydawało. Widziałem ostatnio ich remisowy mecz z Ukraińcami, którzy też wypadli dobrze i na Euro trzeba zwrócić na nich uwagę. Silnie będą Francuzi, Anglicy, Holendrzy, Hiszpanie... A więc ci, co zawsze.

Rozmawiał Paweł Czado