Sport

Czasu nie ma za wiele

Po letnich zmianach kadrowych zespół GieKSy wciąż się dociera.

Lukas Klemenz od początku sezonu jest podstawowym defensorem GKS-u. Fot. Press Focus

GKS KATOWICE

Awans do ekstraklasy wiąże się z tym, że niektórzy zawodnicy tracą miejsce w składzie na rzecz piłkarzy, którzy dołączyli do zespołu, żeby go wzmocnić. Jest to naturalna kolej rzeczy, w końcu kluby robią wszystko, żeby na najwyższym szczeblu rozgrywkowym się utrzymać. GKS Katowice jest przykładem zespołu, który wykorzystuje umiejętności graczy, którzy zostali sprowadzeni latem. Wystarczy spojrzeć na skład zespołu w spotkaniu z Rakowem. W wyjściowej jedenastce Rafał Górak znalazł miejsce dla Lukasa Klemenza, Mateusza Kowalczyka, Borji Galana i Adama Zrelaka. Należy przy tym pamiętać, że trener nie mógł skorzystać z usług Bartosza Nowaka, a z ławki na murawę weszli Sebastian Milewski oraz Alan Czerwiński.

Mimo tego trzon zespołu został zachowany. Między słupkami wciąż stoi Dawid Kudła, w obronie gra Arkadiusz Jędrych z Aleksandrem Komorem, na wahadłach biegają Marcin Wasielewski i Grzegorz Rogala, w środku pola pewnie czuje się Oskar Repka, a z przodu obronę rywali straszy Adrian Błąd. Mimo tego kilku piłkarzy, którzy odgrywali kluczową rolę w 1. lidze, straciło swoje miejsce w hierarchii. Pierwszy z brzegu przykład to Marten Kuusk. Przypomnijmy, że Estończyk dołączył do drużyny zimą, gdy GieKSa znajdowała się daleko od strefy gwarantującej awans. Jednak od jego przybycia do Katowic wiele się zmieniło, Kuusk stał się nieodłącznym elementem pierwszego składu i tworzył szczelny mur defensywny z Jędrychem i Komorem. Teraz jest tylko rezerwowym, a zastąpił go wspomniany wcześniej Klemenz.

Skoro coś działało, po co to zmieniać? Takie pytanie mogło pojawić się w głowie niejednego kibica GKS-u. Nie chodzi oczywiście o to, żeby winą za porażki z Radomiakiem i Rakowem obarczyć Klemenza, bo to solidny gracz. Poza tym uczciwie wygrał rywalizację podczas letnich przygotowań. Prawdą jest jednak to, że Kuusk nie dostał prawdziwej szansy na zaprezentowanie się w ekstraklasie (poza wejściem z ławki w meczu w Mielcu). A przecież 28-latek wiosną zdobył uznanie wśród sympatyków GKS-u swoją bardzo dobrą postawą. Nie ma pewności, czy z Kuuskiem w składzie katowiczanie zagraliby lepiej z Rakowem, czy zdobyliby chociaż punkt i czy Estończyk upilnowaliby Jeana Carlosa w polu karnym. Z drugiej strony nie wiadomo, czy piłkarze trenera Góraka nie straciliby większej liczby bramek z nim na boisku… Jednak pozostanie to w sferze wątpliwości i domniemań do momentu, gdy Kuusk, który był odkryciem wiosennych zmagań na zapleczu ekstraklasy, zagra w pierwszym składzie, powracając do defensywnego tercetu GieKSy.

Trudno przewidzieć, czy taki moment w ogóle nastąpi, bo katowiczanie na początku tego sezonu wcale nie grają źle. Trzy punkty w tabeli oczywiście nie robią wrażenia, ale piłkarze zapewniają, że zespół wciąż się dociera. - Pracujemy bardzo mocno nad taktyką, nad tym, żeby się zgrywać. Jest kilku nowych zawodników, więc czas odgrywa kluczową rolę, choć nie ma go zbyt wiele. Robimy wszystko, żeby z meczu na mecz wyglądać coraz lepiej – przekazał Lukas Klemenz. Defensor słusznie zauważył, że choć sezon się dopiero zaczął, to czasu nie ma wiele, a celem jest przecież utrzymanie. Poniedziałkowy mecz z Piastem niewątpliwie będzie trudny, ale nie niemożliwy do wygrania. Czy będzie to punkt zwrotny dla GieKSy w ekstraklasie?

Kacper Janoszka

12MECZÓW rozegrał na zapleczu ekstraklasy Marten Kuusk. Tylko jeden z nich zakończył się porażką GKS-u, także tylko raz katowiczanie zremisowali. Pozostałe spotkania ekipa Rafała Góraka z Estończykiem w składzie wygrała.