BEZ ROZGRZEWKI


Andrzej Grygierczyk


Czas ucieka, nie trać go na głupoty


Jeszcze tylko tydzień i na boiska wrócą piłkarze ekstraklasy, by walczyć o ligowe punkty. W piątek, 9 lutego, zmierzą się Ruch z Legią oraz Stal z Puszczą. Dwa dni później przystąpi do gry m.in. liderujący stawce Śląsk, który zmierzy się z Pogonią. Tak dla przypomnienia: Śląsk ma 3 pkt przewagi nad Jagiellonią, 8 nad Lechem, 9 nad Rakowem (choć ten ma jeszcze do rozegrania zaległy mecz) oraz Legią i 11 właśnie nad Pogonią. A do końca rozgrywek raptem 15 kolejek. To porcja elementarnych faktów, cała reszta związana z końcowym kształtem tabeli jest domeną organizacyjnej siły bądź słabości poszczególnych klubów, ale też sferą zdarzeń nieprzewidywalnych, spekulacji, domysłów, a w sumie czarów-marów. No! Przecież właśnie dlatego tak tę piłką nożną kochamy.

Z bardzo różnych przyczyn z najwyższą ciekawością będę się przyglądać wspomnianemu Śląskowi Wrocław. Są pytania z gatunku oczywistych. Obroni przewagę nad rywalami - nie obroni? Jak drużyna będzie się prezentować po zimowej przerwie? Co będzie jej atutem, a co obciążeniem?

Nie ukrywam, moją w tym względzie ciekawość bardzo wzmógł wykład trenera Śląska, Jacka Magiery, wygłoszony w ubiegłym roku podczas wydarzenia nazwanego „Futbol Academy Konwent 2023”, a na który natknąłem się na internetowej stronie www.jacekmagiera.pl. Ten ponadgodzinny, wygłoszony z głowy wykład był z jednej strony spojrzeniem na karierę piłkarską oraz trenerską samego pana Jacka, z drugiej wzbogacony o refleksję nad pracą, jaką każdy musi wykonać - niezależnie zresztą od życiowych planów i wykonywanej profesji - by osiągnąć sukces.


Sukces osiągają nie ci z największym talentem, ale najbardziej zdeterminowani, zdolni poddać się narzuconej przez szkoleniowców dyscyplinie i - w jeszcze większej mierze - samodyscyplinie.


W tym miejscu warto odnieść się do jego wspomnienia związanego ze staraniami o przyjęcie do najmłodszych grup szkoleniowych III-ligowego wówczas Rakowa Częstochowa (bo też trener Magiera jest rodowitym częstochowianinem). Otóż starał się o to czterokrotnie; trzy razy był odsyłany do domu jako nie dość utalentowany, za czwartym razem przyjęto go do grupy „odrzutków”, czyli tych, którzy rokowali najgorzej. Po kilku miesiącach z tej grupy został tylko pan Jacek i przez legendarnego trenera Zbigniewa Dobosza przeniesiony do innej. Ten właśnie fakt stał się przyczynkiem do postawienia tezy, że sukces osiągają nie ci z największym talentem, ale najbardziej zdeterminowani, zdolni poddać się narzuconej przez szkoleniowców dyscyplinie i - w jeszcze większej mierze - samodyscyplinie. Jak powie później Magiera, olbrzymi wpływ na to, co się umie i jak się gra, ma w równej mierze sposób uprawiania zajęć, jak i spędzania wolnego czasu. W jego ustach brzmi to mniej więcej tak: „Największe rezerwy młodzi ludzie mają w zagospodarowaniu wolnego czasu. Często nie wiedzą, co z nim zrobić”.

Dalszą istotną częścią wykładu były odniesienia do kariery trenerskiej, która w wypadku pana Jacka zaczęła się bardzo wcześnie, bo już w wieku 29 lat, po tym, jak doznał kontuzji wykluczającej go z gry na ligowym poziomie. Był to m.in. zbiór krótkich, ale znaczących sentencji. M.in., że trzeba umieć robić małe rzeczy, żeby potem dobrze robić rzeczy wielkie; że olbrzymią rolę odgrywa komunikacja między trenerem a zawodnikiem, i że trzeba w niej posługiwać się prawdą; że czas ucieka, więc nie wolno tracić go na głupoty.

A zamknął tę sekwencję mniej więcej tak: „Jeżeli masz wizję na rok, zajmij się uprawą pietruszki; jeśli masz wizję na 10 lat, zajmij się uprawą choinek; a jeśli masz wizję na całe życie, zajmij się ludźmi, bo w tym zawiera się m.in. umiejętność słuchania i rozmawiania”.

Przypomnijmy w tym miejscu, że pan Jacek jest z wykształcenia historykiem, choć bez wątpienia - co słychać, widać i czuć - w jego zainteresowaniach leży również psychologia. Wrażenie w każdym razie jest takie, że patrzy na swoje sportowe - a dzisiaj trenerskie - życie z dystansem sprzyjającym głębszej refleksji nad sobą, nad podopiecznymi, nad ludźmi, nad życiem w ogóle.

I chyba można (należy?) zgodzić się z tezą, że takie podejście pomaga mu w pracy z piłkarzami. A czy pomoże mu sięgnąć po mistrzostwo Polski ze Śląskiem Wrocław? To pytanie pozostanie oczywiście bez odpowiedzi, bo - patrz pierwszy akapit - sportowy sukces to następstwo bardzo wielu czynników.