Sport

Czas przełamać klątwę!

Przed nami kolejna seria gier ekstraklasy, a w niej Rakowowi Częstochowa przyjdzie się zmierzyć na wyjeździe z Górnikiem Zabrze.


Zarówno częstochowianie, jak i zabrzanie po czterech kolejkach zgromadzili na swoim koncie po siedem punktów. To tylko potwierdza, że w niedzielę przy Roosevelta w Zabrzu obejrzymy mecz dwóch ekip aktualnie będących w podobnej formie, co może zwiastować sporą dawkę emocji. Forma formą, punkty punktami, natomiast „medaliki” z pewnością pamiętają wiele nieudanych rywalizacji z Górnikiem Zabrze i aby się temu przyjrzeć wystarczy sięgnąć pamięcią tylko do poprzedniego sezonu, w którym to „trójkolorowi” dwukrotnie pokonali drużynę Rakowa Częstochowa. Zabrzanie mają patent na Raków, a obiekt przy Roosevelta w przypadku czerwono-niebieskich można nazwać szczególnie pechowym. Ostatni raz, gdy Raków zwyciężył w Zabrzu, miało to miejsce uwaga... w 2020 roku. W sześciu spotkaniach między Rakowem i Górnikiem rozgrywanych w Zabrzu, od momentu awansu Rakowa do ekstraklasy, częstochowianie wygrali tylko raz. Czterokrotnie zwyciężali gospodarze, a raz był remis. Niemniej w najbliższą niedzielę „medaliki” będą chciały nieco poprawić tą statystykę. Na zwycięstwo oczywiście nie będzie chciał pozwolić Rakowowi Górnik, który po nieudanej inauguracji sezonu powrócił na zwycięską ścieżkę. Porównując obie ekipy warto zwrócić uwagę, że to Górnik zdecydowanie cześciej w tym sezonie tracił bramki. Raków jak dotąd stracił tylko jednego gola przeciwko Cracovii, co czyni częstochowian do tej pory najlepszą drużyną w tej statystyce. Górnik zaś tych goli stracił już pięć. Siłą Rakowa w najbliższym spotkaniu może okazać się stalowa defensywa, która - co można powiedzieć po pierwszych meczach - jest najjaśniejszym punktem podopiecznych trenera Marka Papszuna. Częstochowianie swoje problemy mają w ofensywie i zakładając, że statystyki będą miały swoje przełożenie na to spotkanie, to można rzec, że pachnie bezbramkowym remisem.