Sport

Czarna seria

W bieżących rozgrywkach wicemistrz Polski jeszcze nie poznał smaku zwycięstwa.

Ukrainiec Jehor Macenko przekonuje, że takie porażki, jak ta z Pogonią, motywują go do dalszej pracy. Fot. Mateusz Porzucek / PressFocus

ŚLĄSK WROCŁAW

Kibicom zielono-biało-czerwonych, o piłkarzach i trenerach nie wspominając, nie jest do śmiechu. Dorobek punktowy zgromadzony w sześciu ligowych bojach, czyli cztery „oczka” (4 remisy i dwie porażki), jest mizerny. W końcu mowa o wicemistrzu Polski. Gorszą serię drużyna z Oporowskiej miała w sezonie 2022/23, gdy od 5 marca do 5 maja 2023 roku w dziewięciu potyczkach ligowych zaksięgowała tylko 4 punkty, bramki 5:14. Bilans porażający! Na ten nader skromny dorobek złożyły się wyniki: Cracovia - Śląsk 1:1, Raków Częstochowa - Śląsk 4:1, Śląsk - Stal Mielec 1:1, Lechia Gdańsk - Śląsk 0:0, Śląsk - Piast Gliwice 0:1, Warta Poznań - Śląsk 3:1, Górnik Zabrze - Śląsk 2:0, Śląsk - Radomiak 0:1, Jagiellonia Białystok - Śląsk 1:1.

Lekcja od Sevilli

Porażka w Szczecinie, a przede wszystkim strata aż pięciu goli, zabolała wszystkich bez wyjątku ludzi związanych ze Śląskiem. Po raz ostatni takie straty bramkowe wrocławianie ponieśli 29 sierpnia 2013 roku, gdy w ramach Ligi Europy przegrali na własnym stadionie z hiszpańską Sevillą 0:5. Ale wówczas przeciwnik był z innej półki. Wystarczy wspomnieć, że gole Rafałowi Gikiewiczowi, który strzegł dostępu do bramki „trójkolorowych”, strzelali Carlos Bacca (reprezentant Kolumbii, uczestnik mundiali w 2014 i 2018 roku), Ivan Rakitić (późniejszy piłkarz Barcelony), Jairo Samperio oraz reprezentant Argentyny Diego Perotti. Przegrać z taką klasową drużyną nawet pięcioma bramkami to żaden wstyd. Na pewno znacznie mniejszy niż utrata pięciu goli w starciu z Pogonią Szczecin.

Maraton, nie sprint

W ostatnim meczu z „Dumą Pomorza” w składzie wrocławian pojawił się znowu Igor Macenko, który we wcześniejszym spotkaniu z Legią Warszawa (1:1) pauzował z powodu czerwonej kartki. – Szkoda, że więcej bramek nie wpadło w tę stronę, w którą trzeba – powiedział z żalem w głosie 22-letni Ukrainiec. – Ruszyliśmy w końcówce spotkania, bo bramka Simeona Petrowa dała nam wiarę w zdobycie choćby punktu. Chcieliśmy uratować mecz i trzeba było to zrobić. Pogoń oddała nam piłkę i czekała na swojej połowie. Straciliśmy jednak głupio piątą bramkę i było „po herbacie”. Sezon to jednak nie jest sprint, a maraton, więc jeszcze nie wszystko stracone. Pokazaliśmy w poprzednim sezonie, że Śląsk walczy do końca. Teraz mamy przerwę na kadrę i chcemy wrócić z większą siłą. Nie myślimy o niczym innym tylko o trzech punktach w najbliższym meczu ze Stalą Mielec. Widzę, że czegoś nam brakuje w pierwszych minutach spotkań. Na pewno zrobimy analizę tego, co się dzieje. Wpada nam naprawdę zbyt dużo bramek, trudno to porównywać z poprzednim sezonem. Wcześniej strzelenie nam gola było bardzo trudne. Trzeba wrócić do rzeczywistości i zacząć punktować. Mnie takie porażki, jak ta z Pogonią, motywują do dalszej pracy. Będziemy pracować, aby szybko wyjść ze strefy spadkowej.

Bogdan Nather