Cupiał czeka na premierę
Rozmowa z Michałem Trelą, komentatorem Canal+, scenarzystą i reżyserem serialu dokumentalnego „Wisła Cupiała”
Autor filmu (z prawej) po nagraniu z Nikolą Mijailoviciem w Belgradzie. Fot. Archiwum prywatne Michała Treli
- Niedosyt jest z kilku powodów. Serial ma 4 odcinki po 40 i więcej minut i wydaje się, że to nie jest mało. Z drugiej strony przeprowadziłem kilkadziesiąt rozmów, z których wiele było naprawdę ciekawych, i miałem poczucie, że nie udało się poruszyć wszystkich wątków. Trzeba było je skondensować i do serialu trafiło 10, maksymalnie 15 procent całego materiału. Podobnie było z przeczesywanymi przeze mnie przepastnymi archiwami Canal+, który jednak nie transmitował prawie żadnych meczów pucharowych. Chociaż w serialu pojawiają się wątki tych wielkich spotkań w Europie, to w większości można je było oglądać w TVP czy Polsacie. Pomijając wyjątki - jak mecze Parmą, APOEL-em - to nie ma do tego obrazków, a wiadomo, że obrazki w serialu dokumentalnym to jest zawsze coś ważnego. To jest drugie poczucie niedosytu. Trzecie jest takie, że choć udało się dotrzeć do kilkudziesięciu osób, to jestem przygotowany na pytania, dlaczego nie wystąpiła taka postać albo jeszcze inna. Trudno byłoby zmieścić więcej, bo powstałby chaos.
Na pewno brakuje Bogusława Cupiała. Długo próbowałeś różnymi sposobami dotrzeć do byłego właściciela Wisły, by go przekonać?
- Cupiał prawie nie udzielał wywiadów. W czasie jego przygody z Wisłą powstały tylko cztery dłuższe rozmowy.
Do tego w prasie, więc kibice nie znają jego głosu.
- Miałem nadzieję, że przez te lata nabrał dystansu i coś się zmieniło. Czasem ludzie zmieniają stosunek do udzielenia wywiadów, ale tutaj prędko się przekonałem, że nie. Próbowałem dotrzeć przetartą ścieżką - przez ludzi, którzy mają dobry kontakt z Cupiałem. Spróbowałem przez trzy takie osoby, ale zawsze była odmowa.
Co ciekawe, jedna z rozmów toczyła się w twojej obecności...
- Nagrywaliśmy wywiad ze Zdzisławem Kapką. Dobrze poszło, więc idąc za ciosem zagadnąłem go, że skoro nadal ma kontakt z Bogusławem Cupiałem, to może za jego pośrednictwem udałoby się go namówić. Kapka, ku mojemu zdziwieniu, wyciągnął telefon i powiedział, że spróbuje. Zadzwonił przy mnie, Cupiał odebrał. To nie był odmowa w stylu: „nie i z czym mi tu w ogóle dzwonisz”. Jednak na koniec padło „nie, bo wiesz, że ja wywiadów nie udzielam”. To się wydarzyło na dość wczesnym etapie nagrywania, jesienią zeszłego roku. Potem byłem jeszcze umówiony z Tomaszem Pruskiem, byłym dziennikarzem działu gospodarczego „Gazety Wyborczej”, który w 1. odcinku opowiada głównie kim był Bogusław Cupiał, jak przebiegała jako kariera, skąd wzięło się zainteresowanie Wisłą. Prusek jest jedną z osób, z która Cupiał rozmawiał chyba dwa razy. Po nagraniu rozmowy z Pruskiem „wysmarowałem” maila do Tele-Foniki, adresując go do Bogusława Cupiała. Napisałem dokładnie, co robię, z kim rozmawiałem, jaki ma być klimat serialu, a także że po prostu uważam, że on powinien wystąpić, bo byłoby dziwne nie zaproponować mu tego.
Otrzymałeś odpowiedź?
- Tak, skontaktowała się ze mną inna osoba. Przekazała, że prezes Cupiał kibicuje, dobrze życzy i z niecierpliwością czeka na premierę, ale on obrał taką ścieżkę funkcjonowania w życiu publicznym i nie wystąpi, choć dla jego firmy byłoby to dobre. Ludzie z Tele-Foniki żałowali, że ich szef się nie zgodził, a dla mnie to była ostatnia próba.
Spotkałeś się z kilkudziesięcioma osobami. Z Nikolą Mijailoviciem widziałeś się przy okazji meczu Ligi Mistrzów w Belgradzie. Tak planowałeś, by więcej aktywności zmieścić w czasie jednego wyjazdu?
- Było odwrotnie. Wiedziałem, że chcę Mijailovicia w serialu, bo to jedna z takich osób, do których fajnie byłoby dotrzeć. Zgodził się, więc gdy Crvena Zvezda Belgrad awansowała do Ligi Mistrzów, to zaproponowałem, że przy okazji meczu z Barceloną w Belgradzie można upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Był to jedyny taki przypadek - do Roberta Maaskanta i Stana Valckxa w Holandii pojechaliśmy niezależnie od innych wydarzeń. W Belgradzie spotkaliśmy się także z Dragomirem Okuką, więc w serialu występują cztery osoby, które na co dzień nie mieszkają w Polsce.
Mijailovicia wielu pamięta jako boiskowego zakapiora. Jaki jest dziś?
- Ja i nasz operator oraz montażysta Michał Ćwiek byliśmy zaskoczeni jego gościnnością. Nie mogłem się z nim umówić na konkretną godzinę nagrania, ale nie było z tym żadnych problemów. Powiedział, że mamy dać znać po wylądowaniu w Belgradzie, w jakim hotelu jesteśmy. Pierwszego dnia spędziliśmy z nim wiele godzin, rozmawialiśmy do późnego wieczora, a nagranie było kolejnego dnia. Poszliśmy na wspólny obiad, on organizował miejsce do nagrania - a była to restauracja na głównym zamku w Belgradzie. Zamknęliśmy jego temat i jechaliśmy z ekipą na stadion. Nagle na światłach ktoś zaczął na nas trąbić. Oglądamy się, a to Nikola! Znów trafiliśmy na siebie, na skrzyżowaniu w dużej aglomeracji.
Gdzie robiliście zdjęcia?
- Większość nagrań odbywała się w Krakowie i Warszawie. W stolicy główną bazą była redakcja Canal+, a w Krakowie tych miejsc było wiele. Ogrywaliśmy różne pomieszczenia na stadionie Wisły, nagrywaliśmy w prywatnym muzeum Krzysztofa Gawła w Modlniczce, który bardzo pomagał nam nie tylko udostępnieniem miejsca, ale i kontaktami do konkretnych osób. Były też zdjęcia w plenerze, podczas wędkowania.
Z udziałem znanych wędkarzy, czyli Kamila Kosowskiego i Marcina Baszczyńskiego.
- Pomyślałem sobie, że skoro regularnie widzimy ich w Canal+, to do serialu mogę ich nagrać w trochę innej scenerii.
Promując serial, raz napisałeś, że tę wielką Wisłę tworzyły cztery żywioły: Cupiał, kibice, trenerzy i piłkarze.
- Cała ta rozmowa o Wiśle to balansowanie między zachwytem nad tym, co udało się zbudować i niedosytem z powodu zmarnowania szans. Chyba każdy z rozmówców ma poczucie, że ta historia jest w jakiś sposób niedokończona. Motyw przewodni, który się pojawia w każdym z odcinków, to jest Liga Mistrzów, to jest walka o Ligę Mistrzów, to jest niespełnienie piłkarzy i kolejnych trenerów, to jest niespełnienie Cupiała ze strony biznesowej. Jest też niespełnienie związane z trybunami, ponieważ pierwsza przygoda w Europie zakończyła się skandalem, wykluczeniem Wisły z pucharów. Z tego powodu ten pierwszy entuzjazm, to pierwsze mistrzostwo Cupiała też nie mogło zostać skonsumowane. Obecnie Wisła sportowo ma najgorszy okres od trzech dekad, ale zobaczmy, co się dzieje na trybunach, jaka jest frekwencja. To jest pokolenie w dużej mierze wychowane na Wiśle Cupiała.
Serial „Wisła Cupiała” nie jest podręcznikiem do historii, w którym wszystko jest przedstawiane chronologicznie?
- Nie, także z tych względów, o których mówiłem wcześniej, czyli transmisjami meczów pucharowych w innych telewizjach. Do tego uznałem, że największym smaczkiem tej historii będzie opowiedzenie nie o tym, że przyszedł Franciszek Smuda i zdobył mistrzostwo, a potem go zwolniono, ale jak ludzie go zapamiętali. Jak Smuda pracował, co zrobił. Zdobywane mistrzostwa są w tle.
Nie udało ci się spotkać z Orestem Lenczykiem i Franciszkiem Smudą...
- Przygotowując się do nagrania, wiedziałem, że trener Lenczyk jest chory, ale nie miałem świadomości, jak poważna jest to sprawa. Tak się złożyło, że w dniu jego śmierci zadzwoniłem na jego numer. Odebrał syn i czułem, że najpierw chce mnie delikatnie zniechęcić. Kiedy zacząłem mu opowiadać, co robię i dlaczego tak bardzo mi zależy, usłyszałem, że to po prostu nie będzie mogło już nigdy się wydarzyć. Wtedy zrozumiałem i odpuściłem, a kilkanaście godzin później, wieczorem, pojawiła się informacja o śmierci.
Od razu wiedziałeś, że najlepszy tytuł to „Wisła Cupiała”? To dwa słowa, które dla kibica piłki nożnej mówią wszystko.
- Miałem inny pomysł na tytuł, a ten ostateczny pojawił się w późnym etapie. Został mi zaproponowany przez nasz dział marketingu. Uważałem, że „Wisła Cupiała” to bardzo dosłowny tytuł, co jest i wadą, i zaletą. Wszystkie tytuły krążące wokół złotej ery, złotych czasów i tak dalej, prowadziłyby do tego, że trzeba się zastanawiać, o jakim złotym okresie mowa. Może to o Wiśle Andrzeja Iwana, która też była mocna? Inne pytanie - kiedy złote czasy się kończą. Na Robercie Maaskancie i mistrzostwie w 2011 roku, a może trochę wcześniej lub później? Tytuł „Wisła Cupiała” nie pozostawia wątpliwości, o czym rozmawiamy.
Myślałeś, by odezwać się do Pawła M. ps. „Misiek”, który rzucił nożem w kierunku Dina Baggio, a po latach de facto przejął władzę w klubie?
- Na pewnym etapie była taka luźna propozycja. W 2. odcinku „Misiek” pojawia się jako jeden z ważnych bohaterów czy bardziej antybohaterów, ale nie osobiście.
Rozmawiał Michał Knura