Większość bielszczanek po raz pierwszy w życiu poczuła smak zdobycia Pucharu Polski. Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus


Cudowny weekend

Mówiliśmy otwarcie, że jedziemy do Nysy zdobyć Puchar Polski. Zrobiliśmy to - cieszył się po wywalczeniu trofeum Bartłomiej Piekarczyk, trener BKS-u Bostik ZGO Bielsko-Biała.

  

Koniec chudych lat! Bielszczanki zdobyły Puchar Polski! Na ponowne wywalczenie trofeum czekały długich 15 lat. Poprzednio Puchar Polski wzniosły w 2009 roku, pokonując w finale Fakro Muszyniankę. Tym razem w drodze po trofeum najpierw rozgromiły Uni Opole 3:0, a następnie, po twardym boju zakończonym tie-breakiem, pokonały ŁKS Commercecon Łódź. Było to już ich trzecie starcie z tym zespołem w tym sezonie i ponownie zwycięskie. W dwóch poprzednich w Tauron Lidze nie straciły nawet seta. - Spodziewaliśmy się trudnego spotkania. W lidze są całkiem inne mecze niż w Pucharze Polski. Ten, jak mówią ludzie, rządzi się własnymi prawami i faktycznie tak jest. Nie powiem, że jestem zaskoczony sukcesem, bo do Nysy przyjechaliśmy z wielką wiarą w swoje umiejętności. Otwarcie mówiliśmy, że jedziemy po puchar. Były zwroty akcji, wybuchy i pościgi. Dla kibiców było to coś pięknego, przeżyli sporo emocji i stracili mnóstwo nerwów, ale cieszymy się że końcowy sukces jest z nami - mówił po spotkaniu Bartłomiej Piekarczyk, który w roli pierwszego trenera prowadzi BKS od 2018 roku. Dla 37-latka to jak na razie największy sukces w karierze trenerskiej. - Gdy przychodziłem do BKS-u, nawet o tym nie marzyłem. Chciałem dobrze pracować i rozwijać umiejętności dziewczyny. Jest to spełnienie marzeń i to, co zrobiliśmy do mnie jeszcze nie dochodzi - przyznał.

Jego zdaniem kluczowym momentem finałowego spotkania było odrobienie dużych strat w trzecim secie. Jego podopieczne odwróciły jego losy, choć już przegrywały 12:19. - Zrobiliśmy wówczas wielki powrót. Dzięki wygraniu tego seta było 2:1 dla nas. Potem graliśmy konsekwentnie. Wielkie emocje przeżywaliśmy w tie-breaku. Były u nas wielki nerwy, ale bardzo się cieszymy z tego, co zrobiliśmy - powiedział opiekun bielszczanek.

Przyznał, że nie był to perfekcyjny mecz w wykonaniu jego zawodniczek. Jednak braki w przyjęciu zagrywki rekompensowały charakterem, obroną, walką walki.

Prezes BKS-u Aleksandra Jagieło nie kryła po meczu dumy z siatkarek i sztabu szkoleniowego. - Nie ma słów do opisania tej radości, emocji, tego, co się wydarzyło w Nysie. Przez trzy lata oglądałam inne zespoły w turniejach finałowych, marząc, by na ich miejscu był BKS. Nie sądziłam, że dojdzie do tego tak szybko. Radość jest przeogromna - stwierdziła prezes, która smak Pucharu Polski zna doskonale. Jako zawodniczka zdobyła go czterokrotnie (2004, 2011, 2016 i 2017), pierwszy z bialskim klubem. - Czy były chwile zwątpienia? - Wierzyłam w słowa trenera, który mówił, że zespół jest odpowiednio przygotowany, widziałam to skupienie i zaangażowanie u dziewczyn... Oczywiście, były trudne momenty, jak ten w trzecim secie finału, ale zwątpienia nie było. Wtedy wielu już myślało, że będzie 2:1 dla ŁKS-u, a tu nagle nagle kilka akcji i sytuacja się odwróciła. Zaważyła zespołowość i wiara, że da się to zrobić - mówiła Jagieło.

Dla większości bielszczanek wywalczenie Pucharu Polski jest pierwszym tak dużym sukcesem w karierze. - Będę go wspominać do końca życia, tym bardziej że to mój pierwszy taki turniej - tłumaczyła środkowa Paulina Majkowska. - Tak naprawdę nie dociera to do mnie. Spodziewałam się trudnego grania, ale to, jak walczyłyśmy o ten puchar, jest czymś niesamowitym. Jestem dumna z zespołu. Pomimo że ŁKS cały czas nadawał rytm gry, wygrałyśmy i to jest niesamowite - wtórowała jej rozgrywająca i MVP finału Julia Nowicka.

(mic)