LIGOWIEC


Bogdan Nather

 

Cud koncentracji

 

Nawet oszczędny w pochwałach szkoleniowiec Cracovii Jacek Zieliński musiał przyznać, że jego drużyna nie mogła lepiej zacząć rundy wiosennej, gromiąc Radomiaka. Przykład z jego chłopców powinni wziąć chociażby... hokeiści Comarchu Cracovii, którzy w rozgrywkach ligowych wyraźnie kuleją. Piłkarze „Pasów” nabrali rozpędu jeszcze w ubiegłym roku, gdy odesłali do domu z pustymi rękami Legię. Gra z przewagą jednego zawodnika czasami bywa pułapką, przekonali się o tym podwładni trenera Zielińskiego, przegrywając w takich okolicznościach 0:1 ze Śląskiem Wrocław.

Autentycznie żal mi piłkarzy Radomiaka, bo w meczu w Krakowie nastąpiła kumulacja pecha i.. nieodpowiedzialności. Trener Maciej Kędziorek nie powinien za wszelką cenę szukać usprawiedliwień, bo o ile się orientuję, sztuki cyrkowe nie są jego silną stroną. Po prostu powinien jak najszybciej spróbować swoich podwładnych przywrócić do równowagi, bo w przeciwnym wypadku długo mogą mieć wrażenie, że pod wawelem odwiedzili kostnicę. Wprawdzie nie byłem w ich szatni po meczu, ale to pewne jak amen w pacierzu, że jeżeli samodzielnie trafili do drzwi po wyjściu spod prysznica, to klasyczny cud koncentracji.

Kamil Grosicki i spółka zapewne przez kilka dni będą noszeni na rękach (nie dosłownie) przez swoich sympatyków, wszak Pogoń odniosła zwycięstwo we Wrocławiu po ponad 22 latach posuchy! Pal licho okoliczności zdobycia zwycięskiej bramki, „portowcy” wrócili do Szczecina z kompletem punktów. Takie są fakty, a z faktami się nie dyskutuje.

Cały czas nie potrafię wyjść z podziwu dla trenera Adriana Siemieńca i jego drużyny. Fakt, że Jagiellonia wdrapała się na szczyt ligowej tabeli, nie jest najważniejszy, bo do zakończenia wyścigu pozostało jeszcze kilkanaście kolejek. Najważniejsze, że 32-letni szkoleniowiec „nie odlatuje”, co zdarza się czasami jego niewiele starszym kolegom po fachu. Wrażenie robi gra jego zespołu, przyjemna dla oka, ale najważniejsze, że skuteczna. Potyczki ligowe „Jagi” naprawdę ogląda się z przyjemnością.

Na ciepłe słowa zasłużył również Górnik Zabrze, który długo czekał na wiktorię w Gliwicach. To nie tylko zasługa strzelców goli, Adriana Kapralika i Lukasa Podolskiego, lecz nie da się ukryć, że w tej orkiestrze to oni grali pierwsze skrzypce. Słowak na pewno by nie błysnął, gdyby w zespole z Roosevelta w dalszym ciągu w kadrze był Japończyk Daisuke Yokota. Może teraz niespełna 22-letni pomocnik ruszy z kopyta?

Na zakończenie jak zwykle kilka gorzkich słów. Nie kupuję tłumaczeń, że Ruch Chorzów przegrał z Legią pechowo. Jak można szukać cudów na kiju, skoro w ciągu całego meczu nie oddało się ani jednego strzału w światło bramki przeciwnika? To tak, jak w dowcipie o Robin Hoodzie. Przybiega do szefa jeden z jego podwładnych i wrzeszczy: „Robin, wynalazłem kamizelkę strzało-odporną!”. Robin napina łuk i strzela w delikwenta, a ten wydając ostatnie tchnienie mówi: „Jeszcze jej nie założyłem”. Trener „Niebieskich” Janusz Niedźwiedź najwyraźniej zapomniał, że żadna porażka nie jest lekiem uspokajającym. Obojętnie, czy poniesiona w dobrym, czy złym stylu.