Coco nie odwiedzę

Coco nie odwiedzę

Rozmowa z Joanną Brehmer, jedynym przedstawicielem polskiej piłki ręcznej na igrzyskach olimpijskich w Paryżu

Kiedy się pani dowiedziała o nominacji na igrzyska olimpijskie w Paryżu?

- Pierwsze przymiarki do igrzysk były już przed olimpiadą w Tokio. Nie miałam wtedy jeszcze oficjalnej nominacji, natomiast byłam w ścisłej grupie dwudziestu delegatów. Niestety, wybuchła pandemia i w związku z tym grupa delegatów została zredukowana do czternastu osób. W tym gronie już się nie znalazłam. Teraz oczekiwałam kolejnej nominacji. Wspierało mnie to, że muszę być na liście, skoro jestem delegatem, ekspertem i członkiem grupy Międzynarodowej Federacji (IHF) rekrutującej sędziów. Że jestem praktycznie na wszystkich możliwych mistrzowskich turniejach, jakie europejska i światowe federacje organizują, zaliczam 5-6 najważniejszych imprez w roku. Zatem skoro jestem pozytywnie oceniana, to automatem powinna być nominacja, aczkolwiek mając doświadczenie, że przed Tokio witałam się już z gąską, to spokojnie czekałam...



I nominacja się dokonała. W jaki sposób światowa federacja zawiadamia swoich wybrańców?

- W kwietniu dostałam już oficjalną nominację. Federacja informuje nas listem. Gratulujemy, cieszymy się, prosimy o potwierdzenie udziału i tak dalej. Jednocześnie IHF wysyła powiadomienie do krajowej federacji.



Gdy depesza z gratulacjami dotarła do pani, to od razu poszły w ruch wyszukiwarki z kultowymi galeriami Louisa Vuittona, Coco Chanel, Diora, czy postanowiła pani, że dopiero nad Sekwaną zaplanuje wizyty u słynnych, paryskich dyktatorów mody?

- Ha, ha. Zupełnie nie mam czasu na to. Jeśli trafi się dzień wolny, to naturalnie pójdę sobie „na miasto” coś zobaczyć, ale takich dni jest niewiele, bo pracujemy po 12-14 godzin, czasami nawet nie mam czasu pójść na posiłek. A większość zakupów robię przez internet, bo tak jest najwygodniej.



Co na to Didi*?

- Mąż mnie wspiera, bo moje prywatne życie nie istnieje, ale nie narzekam, bo w zamian mam swoje pięć minut i chcę je dobrze wykorzystać. Dzięki temu, że Didi jest w domu, mogę jeździć po świecie, realizować się. Mąż wziął na siebie dbanie o ciepło rodzinne i opiekę nad naszymi zwierzętami. Przyznam, że nie wyobrażam już sobie sytuacji, bym musiała do niego jeździć, tak jak to było, gdy pracował w Kołobrzegu czy Szczecinie. I chciałabym jeszcze podkreślić, że także dzięki przychylności dyrektora z pracy mogę te wszystkie sportowe pasje łączyć.



W poniedziałek jest pani już w stolicy Francji i co dalej?

- Każdy z nas leci do Paryża na własną rękę. Wcześniej dotarła akredytacja, czyli dokument, z którym po wylądowaniu na lotnisku Charlesa de Gaulle'a trzeba przejść proces akredytacyjny, otrzymać wszystkie niezbędne dokumenty i udać się transportem miejskim na 10-12 dni na swoje miejsce pobytu w hotelu. Jest to o tyle różne od innych turniejów, że na mistrzostwach świata czy Europy są nam przydzielani wolontariusze, którzy opiekują się nami od A do Zet, czyli od momentu wylądowania do dostarczenie nas na lotnisko w ostatnim dniu mistrzostw. Na igrzyskach przy przemieszczaniu się do strefy zawodów, poruszaniu się po terenie stolicy Francji, czy chociażby dotarcie na ceremonię otwarcie igrzysk, w której będziemy uczestniczyć, musimy liczyć głównie na siebie



Pomaszeruje pani na ceremonii otwarcia z wszystkimi reprezentacjami?

- Będziemy na trybunach z widzami. Z jednej strony, chciałabym w tym uczestniczyć, z drugiej jesteśmy przedstawicielami pionu technicznego. Nie dysponuję chociażby ubraniem olimpijskim, choć nasz ubiór techniczny nawet pasowałby do strojów polskiej reprezentacji. Pamiętam jednak z World Games na Tajwanie, że przemarsz był wielkim przeżyciem, ale z otwarcia imprezy nie miałam absolutnie nic, bo cztery godziny siedzieliśmy w podziemiach stadionu, czekając na przemarsz, więc nie widzieliśmy nawet minuty z otwarcia. Dlatego kiedyś postanowiłam, że gdybym jeszcze miała okazję brać udział w ceremonii otwarcia, to chciałabym ją oglądać z perspektywy trybun, by z przyjemnością zobaczyć całe przedstawienie.



Zostanie pani przydzielona do żeńskiej piłki ręcznej?

- Nie ma podziału. Nominacja obejmuje pracę zarówno przy rywalizacji kobiet, jak i mężczyzn, natomiast dopiero na miejscu dowiemy się przy jakich meczach będziemy działać. Generalnie delegaci cały dzień spędzają w hali. O ile sędziowie główni jadą na igrzyska na dwa, trzy, cztery mecze, a więcej zależy od etapu do jakiego dochodzą, o tyle delegaci oglądają wszystkie mecze.



Na czym polega praca delegata technicznego?

- Zadania podzielone są następująco: dwaj delegaci techniczni, tzw. „sędziowie stolikowi”, siedzą przy głównym stoliku wraz z sędziami lokalnymi. Kolejne dwie osoby mają udział w meczu pod kątem kontroli ławek zmian, przekraczania strefy zmian, zachowania trenerów, itd. Kolejny delegat siedzi za nimi i jest to tzw. supervisor. Do tej roli nominowane są osoby bardzo doświadczone, które podejmują ostateczne decyzje w sytuacjach krytycznych. Wreszcie jest delegat-obserwator, który jednak nie bierze czynnego udziału w grze. Siedzi z tyłu w tzw. support table, gdzie mamy komputery, odpowiadając za ocenę pracy sędziów. Ma bezpośredni sygnał live z meczu, a ponadto ma specjalny program, który daje możliwość przygotowania klipów, pocięcia materiałów, by równo z ostatnim gwizdkiem mieć już przygotowany materiał dotyczący pracy sędziów i do natychmiastowego omówienia go z nimi. Jestem przygotowana do każdej roli – mogę być zarówno obserwatorem, jak i supervisorem, choć jest to bardzo stresująca i obciążająca funkcja. Ale szesnastka delegatów to ludzie, którzy zjedli zęby na handballu. Nie jest tak łatwo dostać się do tej bardzo wysoko postawionej grupy w światowej federacji.



Co wyniknie dla Polski z pani udziału w igrzyskach olimpijskich?

- Kontakty, które mam w Europie i na świecie oraz uczestnictwo w najważniejszych imprezach, spotkania z najważniejszymi międzynarodowymi działaczami mają ogromny wpływ na to, jak będą szkoleni nasi sędziowie w przyszłości.

Rozmawiał

Zbigniew Cieńciała



* Mężem Joanny jest Dietmar Brehmer, były piłkarz m.in. Polonii Bytom, Górnika Zabrze i Odry Opole, a po zakończeniu kariery sportowej szkoleniowiec m.in. GKS Tychy (jako asystent trenera), ROW Rybnik, Rozwoju Katowice, Odry Opole i Kotwicy Kołobrzeg (awans do II ligi).



Fot. Adam Starszyński/Pressfocus.pl



Duet na schwał



* Joanna Brehmer i Marek Góralczyk (na igrzyskach olimpijskich w Atenach w 2004 roku z Mirosławem Baumem rozstrzygał on finał turnieju kobiet Dania - Korea Płd.; triumfowała Dania po rzutach karnych) obstawiają najważniejsze imprezy na świecie. Dzięki temu duetowi zawsze mamy przedstawicieli Polski na najważniejszych imprezach. - Mamy odrębne role z Markiem - tłumaczy Joanna Brehmer. - Jestem technical delegate, czyli pracuję merytorycznie z sędziami. Marek jest event delegatem, czyli zabezpiecza zawody od strony technicznej i organizacyjnej przez cały czas ich trwania.

* Turnieje piłki ręcznej na igrzyskach olimpijskich w Paryżu rozegrane zostaną w terminie od 25 lipca do 11 sierpnia 2024 roku. Arenami zmagań będą hala South Paris Arena 6 w Paryżu oraz hala Stade Pierre-Mauroy w Villeneuve-d’Ascq. Zarówno w zawodach mężczyzn, jak i kobiet, udział weźmie po dwanaście reprezentacji. W obu przypadkach mistrzowskiego tytułu bronią gospodarze.



Kobieta szefem polskich sędziów?

To już oficjalna informacja - Joanna Brehmer startuje w wyborach na szefa polskich sędziów. - Od stycznia prowadzę oficjalną, otwartą kampanię – przyznaje sędzia Brehmer. - Informuję w środowisku o moich planach, o składzie kolegium sędziowskiego, o tym, jak bym widziała pracę kolegium. Dlatego urywam się cztery dni wcześniej z Chin, nie czekam nawet na finał, ponieważ muszę zdążyć do Kielc na kursokonferencję sędziowską, gdzie również odbędą się wybory na nowego szefa polskich sędziów. Wybory zaplanowana w ostatni weekend sierpniowy.





Joanna Brehmer (z domu Kaczorowska)

Urodziła się w 1975 roku w Tychach. Była zawodniczką chorzowskich Azotów (1991-1993), AZS AWF Katowice (1993-1995) i AKS-u Chorzów (1995 – 1999). Po przedwczesnym zakończeniu kariery sportowej z powodu kontuzji pozostała przy piłce ręcznej jako sędzia i działacz.

Od roku 1998 była sędzią szczebla okręgowego, od 2000 sędzią związkowym; od czerwcu 2009 roku sędzią międzynarodowym, od sierpnia 2019 roku jest delegatem ZPRP oraz Międzynarodowej Federacji Piłki Ręcznej (IHF). W parze z Agnieszką Skowronek w latach 2000-2019 sędziowała wiele prestiżowych meczów międzynarodowych, także w piłce ręcznej plażowej.

Od dwóch lat jest w grupie ekspertów IHF-u. Jeździ na wykłady, konferencje, odpowiada za rekrutacje, szkolenie i rozwój sędziów na świecie, uczestniczy we wszystkich procesach decyzyjnych przyznających plakietkę IHF.

Jest menedżerem sportu, pracuje jako kierowniczka Działu Zespołu Obiektów Sportowo-Rekreacyjnych MOSiR w Mikołowie. W 2022 r. została uhonorowana miejscem w Alei Gwiazd Tyskiej Galerii Sportu.