Co to była za walka!
Na Volta a Catalunya Primoż Roglić i Juan Ayuso co chwila odbierali sobie koszulkę lidera. Triumfował, po samotnym rajdzie na ostatnim etapie w Barcelonie, ten pierwszy.
Słoweniec (z lewej) i Hiszpan stoczyli na katalońskich szosach piękny bój. Fot. Facebook Red Bull-BORA-hansgrohe
KOLARSTWO
Na katalońskich szosach miał wystartować Jonas Vingegaard (Visma). Okazało się jednak, że jego upadek podczas wyścigu Paryż-Nicea nie zakończył się tylko urazem ręki, a Duńczyk doznał wtedy także wstrząśnienia mózgu. Po nieobecność faworyta zaciętą walkę do samego końca o zwycięstwo stoczyli Primoż Roglić (Bora) i Juan Ayuso (UAE Team Emirates).
Blisko 36-letni Słoweniec kiepsko, bo od ledwie ósmego miejsca w portugalskim Volta ao Algarve rozpoczął ten sezon. Co innego 13 lat od niego młodszy Hiszpan, który zaliczył dwie wygrane w klasykach, a potem spektakularne zwycięstwo w prestiżowym siedmioetapowym Tirreno-Adriatico. W Katalonii początek również należał do niego – pokonał Roglicia w bezpośrednim pojedynku podczas wspinaczki na La Molinę. Następnego dnia na szczycie Montserrat Mil·lenari Słoweniec zrewanżował się Hiszpanowi i zabrał mu koszulkę lidera. Jednak po kolejnym, tym razem nie górskim, ale płaskim etapie ta znowu należała do Ayuso, który był tak zdeterminowany, że odzyskał ją dzięki bonifikacie na... lotnej premii. W sobotę nic się nie zmieniło, bo z powodu szalejącego w górach wiatru organizatorzy bardzo skrócili odcinek, który miał być najtrudniejszy w całej imprezie.
O tym, kto wygra, zadecydował zatem siódmy, ostatni, krótki, bo liczący zaledwie 88 km etap ze startem i metą w Barcelonie, w którego drugiej części zawodnicy sześć razy wspinali się na wzgórze Montjuic. Najpierw Roglić wziął przykład z Ayuso i odzyskał pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej po pierwszej lotnej premii, ale na drugiej górą był... Hiszpan, który przejął prowadzenie. Ostatnie słowo należało jednak do Słoweńca, który na pagórkowatych pętlach zostawił z tyłu nie tylko najgroźniejszego rywala, ale całą resztę. Linię mety przejechał samotnie, a niedzielna wygrana dała mu także zwycięstwo w całym wyścigu.
– Po prostu świetnie się bawiłem przez ten tydzień – przyznał z uśmiechem się Roglić. – Po kiepskim początku sezonu nie wiedziałem, jak mi tu pójdzie. Szybko jednak okazało się, że jestem gotowy do walki o zwycięstwo. Chciałem je sobie zapewnić w sobotę w górach, ale zadecydował niedzielny etap. Po drugim sprincie nie miałem wyboru – jeśli chciałem wygrać, musiałem coś zrobić, czyli zaatakować – relacjonował czterokrotny zwycięzca Vuelta a Espana, który w tym roku planuje powalczyć o jak najwyższe miejsca w Giro d'Italia i Tour de France.
Mieliśmy w Katalonii także polski akcent. Urodzony w Holandii, a od zeszłego roku reprezentujący nasz kraj Danny van der Tuuk (jego mama to Polka) zabierał się w ucieczki w dwóch pierwszych dnia imprezy i dzięki punktom, które podczas nich zdobył, przez dwa etapy jechał w koszulce lidera klasyfikacji górskiej. Ostatecznie zajął w niej szóste miejsce.
Klasyfikacja generalna:
1. Primoż Roglić (Słowenia/Red Bull Bora-hansgrohe) 24:46.212. Juan Ayuso (UAE Team Emirates) strata 28 s
3. Enric Mas (Movistar) 53
4. Mikel Landa (wszyscy Hiszpania, Soudal Quick-Step) 54
5. Lenny Martinez (Francja/Bahrain Victorious) 1.00
6. Laurens De Plus (Belgia/Ineos Grenadiers) 1.20
...
117. Danny van der Tuuk (Euskaltel-Euskadi) 1:08.18
(gak)