Piłka wraca, głód wśród kibiców jest ogromny, a serwowane w przerwie od grania przystawki nie zawsze trafiały w nasze gusta.

Jak dotąd nie byliśmy świadkami odważniejszego działania na rynku transferowym i jeśli chodzi o wzmocnienie potencjału, to dotychczasowe ruchy w tym okienku pozostawiają wiele do życzenia. O ile Soichiro Kozuki może wejdzie w buty swojego rodaka Daisuke Yokoty, to należy pamiętać, że kadra uszczupliła się jeszcze o Roberta Dadoka, a nowego napastnika jak nie było, tak nie ma. Oczywiście, zawodników można jeszcze pozyskiwać, ale obóz już za nami i wielu z nas ma pewne obawy, że znów przez sytuację organizacyjną i finansową będziemy skazani na zawodników poza rytmem meczowym czy nawet treningowym. To kończyło się raczej nie najlepiej i nikt z kibiców nie chciałby przerabiać po raz kolejny przykrego scenariusza. To znów przenosi nas do tematów właścicielskich. Na wiosnę w biurach i mediach może być gorąco jak na meczach derbowych. Procedura związana ze sprzedażą udziałów będzie przebiegać w realiach kampanii wyborczej, więc należy się spodziewać podkręcenia emocji na cały regulator i wszystkie znaki na niebie wskazują na to, że kwestie boiska i trybun będą czasem schodzić na drugi plan. Cała nadzieja w drużynie, że grą i zaangażowaniem przyćmi wszystko co dzieje się wokół.

Żeby tylko nie narzekać, informacje dotyczące przedłużeń kontraktów kluczowych zawodników mogą być podstawą do budowania optymizmu.

Gdyby jeszcze zgodnie z deklaracjami płynącymi z klubu udało się wzmocnić ofensywę, wtedy mimo wszystko należałoby oczekiwać poprawienia wyjściowej lokaty w tabeli, powalczyć o coś więcej niż regularne granie bez fałszowania orkiestry Jana Urbana, bo dla Górnika środek tabeli nie powinien być satysfakcjonującym scenariuszem. Miejmy nadzieję, że to ostatnia taka przerwa zimowa i za rok będziemy w innych nastrojach wyczekiwać startu rozgrywek, a przede wszystkim już z większymi apetytami, chociażby w związku z Pucharem Polski. Tak będzie i tego wszystkim na start rundy trzeba życzyć.