Aleksandr Chackiewicz to najbardziej złotousty trener na zapleczu ekstraklasy. Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus


Co mecz inna mądrość

Pod rządami Aleksandra Chackiewicza sosnowiczanie nie zaczęli lepiej grać. „Błyszczy” za to szkoleniowiec, który po każdym meczu rzuca złotymi myślami...

 

Aleksandr Chackiewicz był solidnym piłkarzem. Grał m.in. w Dynamie Mińsk i Dynamie Kijów. W klubie z Ukrainy z powodzeniem rywalizował w Lidze Mistrzów. W 1999 roku wraz z kolegami z zespołu awansował do półfinału tych rozgrywek, eliminując m.in. Real Madryt. Dla reprezentacji Białorusi rozegrał prawie 40 spotkań. Jako trener prowadził m.in. reprezentację swojego kraju, a także Dynamo Kijów, z którym dwukrotnie był wicemistrzem Ukrainy i wywalczył dwa Superpuchary. Pracował także w Rosji i na Cyprze. Na początku bieżącego roku zameldował się w Sosnowcu z misją ratowania I ligi dla Zagłębia. Na razie idzie mu słabo, ale mimo to nie traci dobrego humoru, raz po raz zaskakując teoriami, które raz są straszne, a raz śmieszne. Jedno jest pewne - Zagłębie sprowadziło barwną postać, która „błyszczy” poza boiskiem. Doświadczenie i umiejętności Chackiewicza nijak nie przekładają się na postawę sosnowiczan, którzy jak grali słabo jesienią, tak grają słabo wiosną, zmierzając ku II lidze. Pod wodzą Białorusina Zagłębie rozegrało do tej pory 5 spotkań. Bilans? Marny - 2 punkty, 1 bramka. W ostatniej kolejce słabość sosnowiczan obnażyła Lechia Gdańsk, wygrywając 4:0.


Mimo to uśmiech nie schodził z twarzy trenera Chackiewicza, który wypalił na konferencji: - Niektórych piłkarzy ten stadion przytłoczył. Na początku nie wiedzieli, co robić na boisku. Potem gra się wyrównała. U nas też są bardzo dobrzy kibice, ale ten stadion był za wielki - tłumaczył białoruski szkoleniowiec. Gwoli ścisłości stadion w Gdańsku mieści 41620 miejsc, a na mecz z Zagłębiem przybyło... 8432 kibiców. Faktycznie, taki tłum na trybunach mógł związać nogi graczom Chackiewicza...


W zasadzie trener Zagłębia co mecz raczy uczestników konferencji prasowych różnymi ciekawostkami. - Piłkarzy łatwo jest zmienić, ale niełatwo jest zmienić mentalność. Widać, że piłkarze, którzy są dłużej w tym klubie, boją się grać do przodu - scharakteryzował swój zespół po pierwszym meczu ze Zniczem Pruszków, przegranym 0:1. Po kolejnej porażce, tym razem z Resovią w Rzeszowie, rezolutnie zauważył, że przed jego drużyną jeszcze sporo grania. - Mamy jeszcze 13 meczów. Do zgarnięcia jest więc 39 punktów. Musimy cały czas wierzyć w utrzymanie i zacząć wygrywać - przyznał trener Zagłębia.


- To był dobry mecz z obu stron. Przez pierwsze 15 minut nikt nie chciał ustąpić, piłka ciągle była w powietrzu. Przegrywaliśmy te starcia, ale potem przejęliśmy kontrolę. Staramy się grać w piłkę, polska piłka jest specyficzna, ale staramy się. Szanuję każdy styl gry. Jestem tutaj, by zmienić styl tej drużyny, chociaż czasami jest to ciężkie. Może komuś się nie podoba nasza gra, ale każdy ma swoje zdanie - mówił z kolei po bezbarwnym i nudnym meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała, zakończonym 0:0, w którym zmierzyły się dwa najsłabsze zespoły ligi. Po starciu z „góralami” dowiedzieliśmy się także o nowych sposobach wyboru kapitana zespołu. - Michał Janota kapitanem? Były wybory i było czterech kandydatów. Na razie nie ma stałego kapitana i drużyna o tym wie. Będę sam wybierał kapitana - krótko uciął temat.


Po remisie 1:1 z Odrą Opole wśród winnych, którzy sprawili, że Zagłębie nie wygrało, znalazł się arbiter tego spotkania. - Kontrolujemy mecz, chcemy trzymać wysoką intensywność gry, ale sędzia zawsze nam przeszkadza. Dużo walki na boisku. To jest piłka, a nie balet. Kiedy przeciwnik nie chce przegrać, zawsze lepiej jest mu się bronić. Jeśli chodzi o naszą drużynę, to nie mam do nikogo zastrzeżeń. Kibice nam podziękowali, bo było widać walkę na boisku. Kibica nie oszukasz i jeśli drużyna się stara, to jest to widoczne - mówił Chackiewicz, który najwyraźniej nie zna powiedzenia, że mowa jest srebrem, a milczenie złotem.

Krzysztof Polaczkiewicz