Sport

Cieszmy się chwilą

Z DRUGIEJ STRONY – Piotr Tubacki

Nowy selekcjoner już zaprezentowany. Co ważne – w swoim stylu. Poczciwość bijąca od Jana Urbana nie powinna nikogo złudzić. Ten człowiek zna się na swoim fachu, co zresztą słychać było podczas wczorajszej konferencji. Wiadomo, że takie spotkania z dziennikarzami – może strzelę sobie w kolano – świata nie zbawiają i relatywnie rzadko przekazują jakieś konkrety. Tyle że konferencji Urbana słuchało się dobrze. Trener opowiadał ciekawie, szczerze, w sposób obrazowy i zrozumiały dla każdego. Słuchało się tego zupełnie inaczej niż Michała Probierza i nie jest to bynajmniej przytyk do poprzedniego selekcjonera. Obaj mają po prostu inny styl komunikacyjny. Probierz był bardziej wzniosły, czasami odpowiadał na okrętkę. Oczywiście, mówimy tak teraz, mając w pamięci konferencje z całej jego kadencji, bo jak będzie się wypowiadał Urban, gdy nie będzie mu szło – obyśmy nie musieli się przekonywać.

Cieszmy się chwilą” – padło z ust Urbana, który, jak przyzwyczaił do tego chociażby w Zabrzu, zwyczajowo rzucił kilka żarcików, także w stronę prezesa Cezarego Kuleszy. To dobre określenie, bo były trener Górnika wsiadł na wysokiego konia i niezależnie od tego, co będzie robił, prędzej czy później stanie się obiektem krytyki. Nawet jeśli reprezentacja Polski będzie osiągać niezłe wyniki, to i tak znajdą się malkontenci. A czy te wyniki faktycznie będą niezłe – tego nie wiemy. I ponownie – to też nie jest przytyk do selekcjonera; to nie jest sugestia, że jest on szkoleniowcem słabym. Po prostu selekcjoner ma ograniczone pole manewru i nie wydaje mi się, aby 18 lipca 2025 to właśnie ta posada była najważniejsza w kontekście kadry państwowej. Jest ważna, ale z pustego to i Salomon nie naleje (choć Urban coś tam jeszcze będzie miał nalane, z tym że coraz mocniej przecieka – i to jest prawdziwy problem).

Pod wieloma względami to trener pasujący do reprezentacji. Jest doświadczony, swoje w życiu piłkarskim przeżył, był znakomitym piłkarzem (autorytet!), prowadził duże polskie kluby. Trochę za rzadko chyba zaznacza się, że ma doświadczenie we współpracy z gwiazdami, które w kadrze zdecydowanie mu się przyda. Tak, mam na myśli ułożenie się z Robertem Lewandowskim (który nie strzelił nigdy hat tricka na Bernabeu), ale tyle dla Urbana dobrze, że w Górniku zetknął się z Lukasem Podolskim. Może tak dobrym piłkarzem jak „Lewy” nigdy nie był, ale za to zdobył mistrzostwo świata i grał w topowej reprezentacji. Nie jest łatwym charakterem, a mimo to Urbanowi udało się z nim współpracować, choć nie zawsze było lekko.

Jacy będą Biało-czerwoni pod rządami nowego bossa? Przekonamy się jesienią. Jan Urban zapowiedział już, że nie będzie przeprowadzał żadnej rewolucji, że zmiany, które zrobi, będą niewielkie, bo kadra to nie klub – tam w krótkim czasie nie da się zrobić wietrzenia szatni. Nie da się robić transferów, które w kontekście reprezentacyjnym są naturalnym procesem przemijania pokoleń. Mówiąc wprost – w 90 procentach będą grać ci sami, co grali. Urban zdaje się jednak bardziej elastyczny od Probierza. Zarówno w kontekście powołań, jak i wyboru kapitana czy doboru taktyki. Chce słuchać piłkarzy i znajdować kompromis. Zresztą z tego właśnie słynie. Probierz preferował twardą rękę i przedkładanie własnej woli przed resztę, do której ta reszta miała się dostosować. Urban najpierw posłucha, porozmawia, uśmiechnie się, rzuci żartem. Słowo klucz? Atmosfera. Jakże spieprzona w polskiej drużynie, a jakże istotna dla nowego selekcjonera. Jeśli ktoś ma ją naprawić, to właśnie pan Jan Urban.