Joel Valencia oddał pierwszy groźny strzał Zagłębia. Jednak tak jak i później jego kolegom – nie udało mu się zdobyć bramki. Fot. Marcin Bulanda/Press Focus


Ciągle nie wygrywają

Po słabej grze Zagłębie przegrało u siebie ze Zniczem Pruszków, nie napawając optymizmem na rundę wiosenną.


Jeśli tak ma wyglądać walka sosnowiczan o zachowanie ligowego bytu, to kibice Zagłębia już mogą witać się z II ligą... Nowy trener Aleksandr Chackiewicz w swoim pierwszym oficjalnym meczu wystawił od pierwszej minuty pięciu nowych graczy. W bramce miejsce Mateusza Kosa zajął Ołeksij Szewczenko, w obronie zagrali William Remy oraz Dominik Sokół, na pozycji defensywnego pomocnika wystąpił Ołeksij Dowhyj, a przed nim – Michał Janota. Trzech kolejnych nowicjuszy – Artem Suchoćkyj, Artem Polarus i Gabriel Kirejczyk – usiadło z kolei na ławce rezerwowych.


Żegnani gwizdami

Piłkarzy z Sosnowca powitał transparent: „Leżycie na deskach, nokaut jest blisko. Podnieść się możecie. Walką i ambicją...”. I gospodarze rozpoczęli ambitnie to spotkanie, od pierwszych minut konstruując akcje zaczepne, choć w pierwszym kwadransie nie zagrozili poważnie przeciwnikom. W 19 minucie groźnie zza pola karnego uderzał Joel Valencia, ale piłka minęła bramkę. Znacznie skuteczniejsi byli gracze z Pruszkowa. Dwie minuty po strzale Ekwadorczyka, dośrodkowanie Jurija Tkaczuka na bramkę zamienił celną „główką” Krystian Tabara.

Po stracie gola gospodarze ruszyli do odrabiania strat, ale nie mieli sposobu na sforsowanie defensywy rywali. W 34 minucie Zagłębie oddało pierwszy celny strzał, ale z próbą Nikodema Zielonki bramkarz przyjezdnych poradził sobie bez problemu. Na więcej przed przerwą miejscowych nie było stać, stąd nic dziwnego, że schodzących do szatni graczy z Sosnowca żegnały gwizdy.


Czekają od września

Druga połowa rozpoczęła się podobnie, jak pierwsza. Zagłębie próbowało, ale na chęciach się kończyło. Tymczasem goście szukali szans w kontratakach i po jednym z nich w polu karnym znalazł się Tabara, ale szykując się do strzału w ostatniej chwili został zastopowany przez Sokoła. W 57 minucie dobrą okazję zmarnował dla Zagłębia Kamil Biliński, który bez powodzenia próbował wykończyć dobre dogranie Janoty.  

W 63 minucie trener Chackiewicz dokonał trzech zmian. Na murawie pojawili się Dean Guezen oraz dwaj debiutanci: Kirejczyk oraz Polarus. Ich wejście nijak nie zmieniło jednak tego, co działo się na murawie – a działo się niewiele. Miejscowi bez pomysłu walili głową w mur. Znicz mądrze się bronił, a zmarznięta publiczność coraz częściej wyrażała swoją dezaprobatę dla poczynań piłkarzy z Sosnowca. W 86 minucie Polarus mógł doprowadzić do wyrównania, ale z jego uderzeniem poradził sobie Miłosz Mleczko, który nie dał się pokonać także po strzale Guezena.

W doliczonym czasie wynik nie uległ zmianie i sosnowiczanie ponieśli pierwszą w tym roku porażkę, która mocno komplikuje ich i tak beznadziejną sytuację. Zagłębie w lidze po raz ostatni wygrało we wrześniu ubiegłego roku...


Krzysztof Polaczkiewicz