Filip Starzyński grał dobre derby, ale to nie wystarczyło do zwycięstwa. Fot. Jarek Praszkiewicz/PAP


Ciągle „nie siedzi”

Rozmowa z Filipem Starzyńskim, pomocnikiem Ruchu Chorzów.

 

Jak pan ocenia derby?

 

– Oceniam tak, że graliśmy bardzo dobrze. Stworzyliśmy sobie mnóstwo sytuacji, natomiast nie wykorzystaliśmy ich. Skuteczność była naszą największą bolączką. Górnik miał dwie okazje i strzelił dwa gole.

 

Po raz kolejny można powiedzieć, że fajnie gracie, tylko brakuje zwycięstwa. Dlaczego tak się dzieje?

 

– Powtórzyłbym to, co powiedziałem przed chwilą. Słaba skuteczność jest tego głównym powodem. To powtarza się notorycznie, bo to już któryś mecz, kiedy jesteśmy lepszą drużyną, stwarzamy sytuacje bramkowe, ale ich nie wykorzystujemy. Bramka, którą straciliśmy, również była za łatwa, ale gdy przegrywa się 0:1, to nie jest koniec spotkania. Później znów mieliśmy okazje.

 

Po przerwie wasza gra nie wyglądała aż tak dobrze, jak w pierwszej połowie. Co było tego powodem?

 

– Myślę, że Górnik trochę zmienił plan na mecz. Zacieśnił szyki obronne, zawodnicy grali bliżej siebie, byli ustawieni niżej, przez co trudniej było nam wcisnąć tam piłkę. Wyczekiwali kontrataków, bo mają szybkie skrzydła.

 

Strzelił pan na 1:0, ale sędzia nie uznał gola przez faul Roberta Dadoka. Jak pan to oceni?

 

– Nie widziałem tego, więc ciężko mi powiedzieć. Sędzia powiedział mi, że Robert najpierw kopnął przeciwnika, a potem piłkę i dlatego odgwizdał rzut wolny dla Górnika.

 

Pan też miał rzut wolny, tyle że w drugiej połowie i niewiele brakowało, aby udało się zamienić go na bramkę.

 

– Brakowało niewiele, ale taki jest ten sezon w moim wykonaniu. Cały czas niewiele brakuje, ale niestety ciągle „nie siedzi”.

 

Rozmawiał Piotr Tubacki