Ciągle bez gola
Rafał Wolski (z prawej) próbował nieco rozruszać to skostniałe spotkanie, ale na niewiele się to zdało. Fot. Paweł Jaskółka/Press Focus
Ciągle bez gola
Radomiak w 2024 roku jeszcze nie zdobył bramki.
Piłkarze z Radomia liczyli na przełamanie i... brak czerwonych kartek, w które ich mecze obfitowały. Warta to jednak zespół lubujący się w przeszkadzaniu i po raz kolejny to udowodnił. Trener Dawid Szulczek zdecydował się na kilka ciekawych manewrów taktycznych. Po pierwsze, środek pola wzmocnił nominalnym stoperem Bogdanem Tiru, który w dotychczasowych spotkaniach wchodził tylko na końcówki. Po drugie, zrezygnował z klasycznego napastnika, desygnując do przodu ofensywnego pomocnika Kajetana Szmyta oraz skrzydłowego Tomasa Prikryla. Obaj znacznie odstawali od stoperów Radomiaka i przez większość czasu pozostawali kompletnie niewidoczni.
Wolski próbował
Obie ekipy miały posiadanie piłki na podobnym poziomie, ale nieco więcej w ataku widać było przyjezdnych. Sytuacji kreowali jednak jak na lekarstwo. O ile dochodzili jeszcze pod pole karne Warty, to potem nie potrafili wymyślić nic konstruktywnego. Jak się okazało, najlepszą sytuację... w spotkaniu mieli w 8 minucie, kiedy Rafał Wolski nieczysto uderzył z woleja, ale i tak ostemplował poprzeczkę. W 32 minucie ten sam zawodnik pomylił się nieznacznie z rzutu wolnego i... w pierwszej połowie to było na tyle. Wolski był najjaśniejszą postacią meczu, starając się wlać w niego odrobinę nadziei, lecz pożądanych przez Radomiaka efektów to nie dostarczało.
Rezerwowi mieli okazję
Po przerwie wielkiej różnicy nie było. Tempo może było minimalnie szybsze, lecz poznaniacy nadal nie dopuszczali do powstania wyrwy w defensywnym murze. Sami natomiast nieco częściej pojawiali się pod polem karnym Radomiaka, ale minuty mijały, a Filip Majchrowicz między słupkami wciąż pozostawał znudzony. Ciekawiej zrobiło się wreszcie w 78 minucie, ale pod bramką Warty. Luizao odebrał w środku pola piłkę, którą zgarnął potem rezerwowy Vagner Dias. Sprytnie dograł do wbiegającego w pole karne innego zmiennika, Krystiana Okoniewskiego, lecz ten uderzył nad bramką. W wielu relacjach ta sytuacja zapewne nie znalazłaby swojego odnotowania, ale mecz w Grodzisku Wielkopolskim był tak nudny, że na nic lepszego kibice nie mogli liczyć. Bezbramkowy remis idealnie oddaje nastroje panujące w trakcie tego beznadziejnego pseudowidowiska i spokojnie może kandydować do miana jednego z najsłabszych meczów sezonu. Radomiak mógł się jednak cieszyć. Nie obejrzał czerwonej kartki i nie przegrał, zdobywając pierwszy punkt w tym roku. Piotr Tubacki