Ciąg dalszy kłopotów
Trener Niels Frederiksen ma problem z obstawieniem kolejnej pozycji na boisku.
Uraz Joela Pereira nie ułatwia Lechowi zadania… Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus
Poznaniacy w eliminacjach do Ligi Mistrzów byli wyraźnie słabsi od Crvenej zvezdy Belgrad i pożegnali się z marzeniami o grze w tych elitarnych rozgrywkach. Wciąż jednak mają szansę na występy w Europie. Dzisiaj wieczorem zagrają u siebie z KRC Genk w czwartej rundzie eliminacji Ligi Europy. Wielu jednak twierdzi, że wpadli z deszczu pod rynnę. A jakby tego było mało, to doszły kolejne problemy kadrowe…
Stoper na boku
Potwierdziła się informacja, że Joel Periera na jednym z treningów doznał kontuzji i nie zagra w spotkaniu z Genk. Uraz ma nie być jednak groźny i fizjoterapeuci robią wszystko, żeby wrócił na rewanżową rywalizację w przyszłym tygodniu. Brak Portugalczyka to problem dla trenera Nielsa Frederiksena, który nie posiada w kadrze żadnego prawego defensora. Z kontuzją zmaga się Robert Gumny, a w akademii żaden zawodnik nie prezentuje takiego poziomu, żeby być gotowym rywalizować w ekstraklasie, a co dopiero w europejskich pucharach. Duński szkoleniowiec na konferencji przedmeczowej pokusił się o żartobliwe stwierdzenie, że być może to on powinien zagrać w tym spotkaniu, następnie wykluczył transfer nowego bocznego obrońcy i przedstawił plan na załatanie dziury. – Mierzymy się z wyzwaniem, jeśli chodzi o prawą obronę. Zawodnicy mogą jednak występować na różnych pozycjach, na przykład stoper może zejść na bok obrony i zapewne tak będzie. To dla nas problem, ale znajdziemy na niego rozwiązanie. Nie rozważamy transferu nowego prawego obrońcy, bo Joel Pereira ma trenować już w przyszłym tygodniu – stwierdził opiekun mistrzów Polski.
Parę stoperów w ostatnich spotkaniach tworzyli Mateusz Skrzypczak oraz Antonio Milić. Chorwatowi w poprzednim sezonie zdarzyło się kilka razy grać na pozycji lewego obrońcy, kiedy w słabszej formie był Michał Gurgul. Skrzypczakowi gra na innych pozycjach też nie jest obca. W przeszłości zdarzyło mu się występować jako defensywny pomocnik. Za niego partnerem Milicicia na środku defensywy mogą być Alex Douglas, który wrócił do treningów po urazie, Bartosz Salamon, który ostatecznie ma zostać w klubie, lub młody Wojciech Mońka.
Filozofia gry
Lech nie ma miłych wspomnień ze starć z Genk. Przegrał z nim (0:2 na wyjeździe i 1:2 u siebie) w 2018 roku w walce o awans do IV rundy eliminacji Ligi Europy. Frederiksen liczy, że jego zespół tym razem spisze się lepiej. – Wierzę, że z naszą filozofią wykreujemy sobie sytuacje do zdobycia goli. Musimy być też uważni z tyłu, bo rywal dysponuje ruchliwymi zawodnikami. To główna rzecz, na którą musimy uważać – podkreślił Duńczyk.
Ponadto Smerfy, bo taki przydomek ma belgijski klub, lubią utrzymywać się przy piłce, o czym mówił w jednym z wywiadów Przemysław Łagożny, w poprzednim sezonie asystent Thorstena Finka. – Genk ma swój styl i lubi tworzyć akcje ofensywne poprzez wiele podań. Jeśli masz futbolówkę, to przeciwnik nie strzeli ci gola. Do tego dochodzi generacja zawodników, która dobrze się z tym czuje – powiedział. Polak podkreślił jednak, że każda taktyka ma mankamenty, które Lechici mogą wykorzystać. – Nastawienie na atak czasami wpływa na to, że pojawiają się pomyłki w grze defensywnej. Siłą rzeczy pojawia się przestrzeń na kontrataki – analizował Łagożny. Trzeba zatem liczyć, że mistrz Polski zauważy i wykorzysta mankamenty rywali.
Miłosz Cebo
LIGA EUROPY
◼ LECH POZNAŃ – KRC GENK
