Bartosz Kwolek (z prawej) i jego koledzy musieli się sporo natrudzić, by złamać opór graczy z Nysy i wznieć górę w geście zwycięstwa.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Chwile grozy

Nysa miała dzisiaj dzień konia. Naprawdę mogło to się różnie zakończyć i moglibyśmy zostać wyrzuceni już w ćwierćfinale – przyznał Bartosz Kwolek, przyjmujący „Jurajskich rycerzy”.



ALURON CMC WARTA ZAWIERCIE

Zawiercianie w ćwierćfinale mieli nieoczekiwanie trudną przeprawę. PSG Stal Nysa mocno ich postraszyła. Pierwszy mecze we własnej hali przegrała wprawdzie 0:3, ale w rewanżu w Zawierciu wygrała dwa pierwsze sety, a w czwartym prowadziła już 13:9. Pachniało „złotym setem” i niespodzianką, bo Aluron CMC Warta był drugą siłą w sezonie zasadniczym, a PSG Stal do play offu przystąpiła dopiero z siódmego miejsca. - Drużyna zajmująca niższe miejsce w tabeli kompletnie nie ma nic do stracenia. Goście rozegrali dwa naprawdę kapitalne sety. W momencie, kiedy poczuli, że mogą doprowadzić do „złotego seta”, ich gra trochę siadła, a nasza wzrosła – ocenił szkoleniowiec Aluron CMC Warty, Michał Winiarski. - Nie wykorzystaliśmy kilku kontr, nie skończyliśmy paru piłek na pojedynczym bloku, Stal ma naprawdę bardzo dobrych atakujących. Momentami grało się bardzo ciężko, rywale nie wykorzystali sytuacji, które mieli, a potem do końca już kontrolowaliśmy przebieg spotkania – dodał.

W kluczowym momencie czwartej odsłony klasą błysnął Daniel Gąsior. Przy prowadzeniu gości 13:9 to jego seria zagrywek odwróciła losy rywalizacji. Wyprowadził „Jurajskich rycerzy” na 14:13 i szansy na zwycięstwo nie zmarnowali. - Jestem dumny z zespołu, nauczyliśmy się cierpieć, przeciwstawiać dobrze grającemu przeciwnikowi. Zmiana Daniela w czwartym secie pokazała, że czasami trenuje się cały sezon dla takiego momentu. Cieszę się, że wyciągnęliśmy to trudne spotkanie, wszyscy zmiennicy dobrze pograli. Dla nas najważniejszy był awans. Jesteśmy w czwórce, teraz może zdarzyć się wszystko – przyznał Winiarski.

- Nie powiedziałbym, że jestem bohaterem. Po prostu wszedłem, bo trener coś chciał zmienić. Moim zadaniem jest wprowadzać nową energię na boisko. Udało mi się wykonać zagrywki, co robię na co dzień na treningach. Tu nie ma co myśleć. Trzeba podrzucić piłkę, uderzyć w nią i tyle. Mnie się to udało. Cieszę się, że pomogłem drużynie – skromnie powiedział w rozmowie z klubowymi mediami Daniel Gąsior.

Kolegę chwalił Bartosz Kwolek, MVP spotkania. - On w trakcie sezonu też wchodził na zagrywkę i pokazywał, że całkiem nieźle mu ona siedzi. Cieszy nas to, że przy jego serwisie udało nam się odrobić straty, bo też to był boost motywacyjny i pokazuje, że każdy zawodnik jest potrzebny w play offach. Nie ma czegoś takiego jak pierwsza szóstka, cały czas się wymieniamy. Trzeba wejść i zagrać swój mecz – ocenił przyjmujący, który przez całe spotkanie trzymał wysoki poziom. W trudnych chwilach, gdy zawodzili Trevor Clevenot oraz Karol Butryn, to na nim spoczywał ciężar gry. - Awansowaliśmy po trudnym spotkaniu. Nysa naprawdę się postawiła w tych dwóch setach i nie mieliśmy nic do powiedzenia. To było bardzo dobre granie. To na pewno zahartuje nas na następne starcia. Trzeba od początku wjeżdżać ze swoją grą, a nie czekać na przeciwnika – stwierdził Kwolek.

Tegoroczny play off odbywa się w błyskawicznym tempie. Ćwierćfinały i półfinały rozgrywane są systemem mecz i rewanż. To powoduje, że o wpadkę nie jest trudno. W ubiegłym sezonie zawiercianie, by dostać się do strefy medalowej stoczyli pięciomeczowy bój. Tym razem potrzebowali do tego rozegrania siedmiu setów. - Obecny play off fizycznie nas nie zmęczy, bo rozegranie dwóch, a nie pięciu starć w prawie takim samym czasie, to jest plus. Trzeba jednak pamiętać, że Nysa miała dzień konia. Naprawdę mogło to się różnie zakończyć i moglibyśmy zostać wyrzuceni już w ćwierćfinale. To jest minus. Czujemy się mocni i jesteśmy dobrą drużyną, ale to pokazuje kolejny raz, że wygrać lub przegrać można z każdym. Przyjeżdża zespół z siódmego miejsca, ma teoretycznie swój dzień i może ukąsić każdego – ocenił Kwolek.

W półfinale zawiercianie zmierzą się z Projektem Warszawa, który z trudem po „złotym secie” wyeliminował Bogdankę LUK Lublin. Pierwszy mecz już w środę w Warszawie.

(mic)