Pewna postawa Dawida Kudły ma pomóc GieKSie w meczu o awans. Fot. Norbert Barczyk/PressFocus


Chwila prawdy

Przed niedzielnym meczem emocje buzują, a GKS i Arka mają wiele do wygrania!


GKS KATOWICE

GieKSa znalazła się w położeniu, o którym jesienią nikt nawet nie śnił - drużyna Rafała Góraka w ostatniej kolejce może wywalczyć bezpośredni awans do ekstraklasy. Musi „tylko” wygrać z Arką Gdynia. Jeśli ta misja zakończy się powodzeniem, GKS wróci do elity po 19 latach.


Pełna gotowość

Katowiczanie w ostatnich tygodniach udowodnili, że są gotowi, żeby znaleźć się na 2. miejscu. Zwycięstwa z Polonią Warszawa, Stalą Rzeszów, GKS-em Tychy i Wisłą Kraków pokazały ich realną siłę. Każde z tych spotkań wyglądało inaczej, ale łączy je jedno: zwycięstwo. Wygraną w Warszawie piłkarze sami sobie pokazali, że potrafią walczyć do końca. Gdy przegrywali jedną bramką, zdobyli 2 gole w doliczonym czasie. Tydzień później przy Bukowej zostali zdemolowani rzeszowianie. A u siebie wyższość katowiczan musiał uznać GKS Tychy; w końcówce gola zdobył Jakub Arak. Natomiast ostatnio - tak jak kilka weekendów wcześniej Stal - mogła się poczuć „Biała gwiazda”. GKS jest naprawdę bliski zadowolenia swoich fanów i awansu. Czy tak się stanie?


Mecz na śniegu

Oczywiście trudno przewidzieć. Na długo w pamięci kibiców pozostanie mecz rozegrany w rundzie jesiennej - 2 grudnia - gdy piłkarze z Gdyni i Katowic zostali zmuszeni do rozegrania spotkania w dramatycznych warunkach. Kilka spotkań ekstraklasy i I ligi zostało wówczas odwołanych, ale nie to w Katowicach. Osoby decyzyjne doszły do wniosku, że mecz może odbyć, mimo zalegającego na murawie śniegu. Dlatego to, co widzieli widzowie na trybunach, słabo przypominało piłkę nożną. Zawodnicy starali się utrzymać na nogach, uniknąć poślizgnięcia, a strzelanie goli stało się sprawą drugorzędną. Na temat skandalicznych warunków podczas spotkania głośno mówił trener Wojciech Łobodziński. Ostatecznie rywalizacja zakończyła się remisem 1:1, ale wniosków z tego meczu żadna ze stron nie mogła wyciągnąć.


Nic nie zmieniamy

Pewne jest, że w niedzielę zobaczymy zupełnie inne spotkanie. Jednak nie należy zakładać, że GieKSa zagra tak jak w ostatnich meczach. Styl ostatnich wygranych był widowiskowy, ale prawda jest taka, że katowiczanie nie muszą być efektowni. Tym bardziej że w ich poczynania wkradnie się zrozumiała presja, a w takich okolicznościach trudno myśleć o pięknej grze. Liczyć się będzie skuteczność. I każdy z kibiców ze stolicy województwa śląskiego będzie cieszył się nawet wtedy, jeśli katowiczanie rozegrają nudne starcie, ale wrócą na Górny Śląsk z 3 punktami i awansem. - Ważne jest, żeby rozegrać mecz w Gdyni tak, żeby być po nim zadowolonym. Musimy się przygotować, mając zimne głowy - mówił po zwycięstwie nad krakowianami Rafał Górak.


Walka z samym sobą

Presja z pewnością udzieli się nie tylko GieKSie, ale również Arce. Gdynianie wcześniej powinni byli sobie zagwarantować awans. Nie wykorzystali okazji wtedy, kiedy zespół z Bukowej przegrał wiosną 3 mecze z rzędu. Co więcej, Arka musiała zdobyć chociaż punkt w rywalizacji z Lechią Gdańsk w poprzednim tygodniu. Grała z przewagą zawodnika. Miała mnóstwo okazji sam na sam. Mogła skupić się na obronie, utrzymując remis 1:1, który i tak premiowałby ją awansem do najwyższej klasy rozgrywkowej. Skończyło się jednak na tym, że ekipa Wojciecha Łobodzińskiego w ostatnich minutach spotkania dała sobie strzelić bramkę. Trafienie gdańszczan spowodowało, że zespół z Gdyni znajduje się obecnie w takim położeniu, że każdy błąd może skutkować przedłużeniem sezonu, barażami oraz - w dalszej perspektywie -brakiem awansu...

Kacper Janoszka